Jesteś moją karą

234 15 0
                                    

Idą smok, człowiek i coś na wzór elfa przez wieś.. 
Brzmi, jak początek idiotycznego kawału. Z resztą nawet nie jestem pewna czym jest Berius, ale jakoś głupio mi zapytać. 
W każdym razie zaraz po posprzątaniu nasza grupa rozproszyła się na wszystkie strony. Razem z chłopakami ruszyłam w stronę placu, który miałam okazję widzieć już z samego rana. Droga wcale nie była trudna, był widoczny z daleka. Niestety po stoiskach niewiele już zostało. Większość sprzedawców się już zebrała, pozostali nieliczni - w tym staruszka, od której mam wisiorek. W momencie, w którym spojrzałam w jej stronę jej głowa zwróciła się akurat w naszym kierunku. Posłałam kobiecie delikatny uśmiech ze skinieniem głową, odwzajemniła gest, a my szliśmy dalej. 

Tak jak mówił nasz przewodnik, którego od wczoraj żadne z nas nie widziało na oczy, ratusz był na wyciągnięcie ręki, a do tego oznaczony widoczną kamienną tabliczką.
Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg powitała nas pulchna kobieta o rudych włosach, bladej skórze i ciemnych oczach. Lance się do niej zbliżył i powiedział po co tu jesteśmy, nie musieliśmy długo czekać a przyszedł do nas burmistrz. 
Szczerze to o mało nie wybuchłam śmiechem widząc jak rozmawia z naszym dowódcą, Berius chyba miał ten sam problem ponieważ był cały czerwony na twarzy. Co nas tak bawiło? Kolosalna różnica wzrostu. Smok miał, śmiało można powiedzieć, jakieś dwa metry wzrostu, może nawet więcej, podczas gdy jego rozmówca chyba nawet nie sięgał metra. Sięgał mu niewiele ponad kolana. Musiał wejść na specjalne schodki żeby nie wyglądało to tak tragicznie, jak na początku. Pewnie jest przyzwyczajony.
Tylko po Obsydianczyku nie było widać rozbawienia, od razu przeszedł do rzeczy. W przeciwieństwie do mnie na targu, nie bał się powiedzieć o moim pochodzeniu. Karzeł zrobił duże oczy i zaczął mi się uważnie przyglądać. Starałam się zachowywać naturalnie, ale czułam się bardzo niezręcznie i nawet zaczęłam wyginać te cholerne palce.
- No dobrze.. - zamlaskał mężczyzna i schodził ze swojego podwyższenia. - Chodźcie za mną. Wszystko co mieszkańcy znajdują i przynoszą jest trzymane pod kluczem. Jeśli będziecie chcieli to zabrać, nie będę ukrywał, odetchnę z ulgą. - Powoli ruszył przed siebie, a nasza grupka deptała mu po pietach. 

Wędrowaliśmy wąskim korytarzem, które zdobiły portrety. Każda z przedstawianych postaci była inna, kompletnie niepodobna, łączyła ich tylko broszka na ubraniach. Niskorosły idący przed nami miał taką samą, więc to muszą być jego poprzednicy. Większość z nich to byli mężczyźni, tylko jeden obraz przedstawiał kobietę, i to ostatni, przy drzwiach które burmistrz musiał otworzyć z wielu kłódek. Miałam dzięki temu czas aby przeczytać krótką notkę pod ramą. 
To co było tam napisane zmroziło mi krew w żyłach, a po ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Jasnowłosa pełniła urząd zaledwie dziesięć dni i została zamordowana. Zabił ją osobnik, który właśnie był w pobliżu - Lance. Według informacji na tabliczce zginęła od przebicia mieczem, bo nie chciała wpuścić zamaskowanego mężczyzny do tutejszych piwnic zawierających cenne artefakty.
Poczułam rosnącą we mnie wściekłość, a wraz z nią ogromny gorąc pojawił się w moim ciele. Moje dłonie zaczęły iskrzyć i drżeć. Atak paniki? Ten był jakiś inny. Spojrzałam na smoka i napotkałam jego wzrok, który szybko spoczął na moich dłoniach. Początkowo zmarszczył brwi, ale szybko zrozumiał gdy krótko zerknęłam na podobiznę jego ofiary.
- Anastazja.. Proszę, uspokój się - zaczął się zbliżać. - To nie jest dobry moment. - Był spokojny, zbyt spokojny. Od moich dłoni biło coraz mocniejsze światło, nie panowałam nad tym. Znowu widziałam w nim potwora i mordercę. Kompletnie wyleciały mi z głowy jego słowa o zmianie, zapomniałam o zapewnieniach Huang Hua, był tylko jego mrok. - Ana.. - stanął przede mną, odruchowo się cofnęłam. - Oddychaj głęboko, załatwimy co mamy załatwić i porozmawiamy - wyciągnął w moją stronę rękę. Znów zrobiłam krok w tył i wpadłam na ścianę. Smok mnie dosięgnął i złapał za ramiona, czułam się przerażona. Patrzył na mnie tymi błękitnymi oczami i coś mówił, ale przestałam go słyszeć. Rozejrzałam się dookoła. Zarówno Berius i burmistrz patrzyli na nas, nie rozumieli co się dzieje. Wróciłam wzrokiem do Lance'a, jego usta ciągle się ruszały, ale do mnie nie dochodził żaden dźwięk. Poza jednym.. 
Zaczęłam słyszeć tą straszną melodię z dzisiejszego snu. Zaczęłam drżeć, a moje ciało przeszył ból, ten sam który już czułam - jakby tysiące igieł na raz wbijało się przez moją skórę. Trzęsącymi się dłońmi złapałam swoją twarz, moje światło zniknęło, a złość zamieniła się w panikę. 
Nagle straciłam grunt pod nogami. Lance wziął mnie na ręce i wynosił na zewnątrz. Nie miałam sił by uciekać. Oparłam swoją głowę o jego ramię, poddałam się.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz