❣ XXXIX ❣

1.9K 132 230
                                    

Zupełnie zapomniał o tym w jakiej porze dnia wrócił do szkoły i ile osób zazwyczaj znajdowało się wtedy w pokoju wspólnym. Więc kiedy znalazł się w pomieszczeniu i zobaczył tylu uczniów rozsadzonych po różnych miejscach, te wszystkie emocje, które się z niego wylewały sprawiły, że poczuł też strach przed tym wszystkim, bo chciał zostać sam, żeby nikt go nie widział, a tymczasem znalazł się w tłumie, do tego wychodząc z kominka mógłby się znaleźć też w centrum uwagi, bo nie jest to codzienny widok, uczeń, który w szkole podróżuje w ten sposób. Ale to czego tak bardzo się obawiał nie nastąpiło, jedynie kilka osób zwróciło na niego uwagę, kiedy wychodził z kominka, kierując w jego stronę ciekawskie spojrzenia, a Regulus miał nadzieję, że nie zwrócili uwagi na niego tak bardzo jak by mogli, choć gdzieś w głębi myślał inaczej, każda ich rozmowa zdawała się być o nim, jakby przez sam fakt jego pojawienia się zrozumieli co się stało i śmiali się z niego, że tyle stracił. Byli mu wrodzy. Spuścił głowę na tyle, żeby móc widzieć, ale też na tyle, żeby inni nie widzieli wyrazu jego twarzy, bo to on zdradzał najwięcej i to tym najbardziej mógłby zwrócić na siebie uwagę innych. Głośne rozmowy nie ustały, ludzie zajmowali się swoimi sprawami, ludzie zajęli się sobą. Ludzie nigdy zbyt długo nie zwracają uwagi na innych zbyt zajęci sobą, a poczucie Regulusa, że jednak na niego zwracali było tylko złudnym poczuciem padania na niego świateł reflektorów. 

Chciało mu się płakać i z trudem to powstrzymywał, bo chociaż głowę miał spuszczoną to bał się, że zaszlocha zbyt głośno, nie umiejąc tego powstrzymać. Czy nie mógł po prostu iść dumnie? Z wyprostowaną postawą, spokojem i chłodnym spojrzeniem, nie wylewając zbyt wielu z siebie emocji i nie pokazując jak bardzo cierpiał, żeby nie wzbudzić przypadkiem współczucia, którego potrzebował, ale nie chciał. Tak jak na pierwszym roku, kiedy bał się, że z nikim się nie zaprzyjaźni, więc swoją postawą wolał sprawiać wrażenie, jakby mu wcale na tym nie zależało, żeby nikt z litości do niego nie podszedł, widząc samotnego chłopca. A to był przecież tylko związek, być może będą następne, nie była to ostateczna rzecz w jego życiu, nie ostateczne uczucie. Ale on nie potrafił zdobyć się na dumną postawę, nie potrafił się wyprzeć tych uczuć i nie chciał myśleć o zastąpieniu ich kolejnymi, a choć nie chciał też pogrążać się w smutku, to w tamtej chwili nie widział dla siebie innych niż tych uczuć, które owija żal, jakby nie był zdolny do żadnych innych. 
Przywiązanie, wydawało mu się, że to go zgubiło, bo pierwszy raz pozwolił sobie na taką ufność i bliskość do drugiego człowieka. Był niczym samotny pies, który nie znał miłości, wzięty ze schroniska i porzucony bez powodu po jakimś czasie. James rozbudził w nim uczucia wcześniej zamknięte, ospałe, których raz obudzonych nie mógł uśpić, a to było niczym najgorsza klątwa. A być może przy smutku trzymało go to, że było jeszcze za wcześnie, że nadal do końca to do niego nie dotarło, bo po cichu miał nadzieję, że może uda im się do siebie wrócić, jakby zaszło okropne nieporozumienie, tragiczna pomyłka. 

A może to stałość.
Czy stałość w uczuciach to najgorsza krzywda, jaką człowiek może sobie wyrządzić?

W wąskim korytarzu, w którym było przejście do poszczególnych męskich dormitoriów, minął się z Rowlem i Rookwoodem, którzy właśnie szli z dormitorium i kierowali się w stronę pokoju wspólnego. Regulus wstrzymał płacz na tyle na ile potrafił i nagle poczuł się słabą beksą. Być może był wobec siebie zbyt brutalny. Najbardziej jak tylko mógł, spuścił głowę, trzymając ją tak, żeby nie wyglądało to dziwnie, ale też tak, żeby nie odczytali z jego twarzy tego co właśnie czuł. Nie chciał pytań, nie chciał rozpowiadania, bo przecież mogło to jakoś wyjść i ludzie mogliby tworzyć domysły na ten temat. 
Ale oni przeszli obok niego, prawdopodobnie nawet nie rzucając na niego krótkiego spojrzenia, przynajmniej Regulusowi zdawało się, że tak było. Zupełnie tak, jakby nie wiedzieli, że tam był, jakby przemknął niezauważony, nieznany, a on poczuł ucisk w sercu na myśl, że tak będzie teraz za każdym razem, kiedy będzie mijał Jamesa, czy to na korytarzu, czy w klasie, kiedy jeden z nich będzie wchodził, a drugi wychodził, czy to mijając go w Wielkiej Sali.
Bolało. 

Nie pozwolę ci odejść || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz