Przez chwilę miał wrażenie, jakby jakaś niewidzialna siła trzymała go w miejscu, jakby ktoś do każdego z jego mięśni przymocował sznury, które ciągnęły do tyłu, kiedy on poruszał się do przodu. Był sparaliżowany widokiem krwi, czuł się jak w jakimś horrorze. Kiedy spojrzał na siebie ukradkiem w lustrze był nienaturalnie blady, czuł, jak coś ściskało go w żołądku. Usłyszał, jak drzwi się otworzyły, ale nie był w stanie odwrócić się, żeby sprawdzić kto to.
— Jak tam impreza, młody? — Usłyszał głos Rudolfa, poczuł jak klepnął go w ramię. A później spojrzał tam, gdzie Regulus wlepiał swój wzrok. — O kurwa. — Jego głos nie był tak przerażony jak Regulusa by był, gdyby się odezwał, ale był wystarczająco naładowany strachem. Przeszedł szybko obok Regulusa, trącając go na zlew, obok którego stał, tak, że chłopak uderzył o niego bokiem, ale nie zważył na to, że zabolało. Rudolf zapukał do drzwi ostatniej kabiny. Zero reakcji. Zapukał mocniej, głośniej, dalej nic. Zaczął szarpać za klamkę, a kiedy to nie poskutkowało, wyważył drzwi. Kiedy te runęły, odstawił je na bok, a oczom Regulusa ukazał się Evan, który siedział oparty o ścianę, cały blady, z zamkniętymi oczami. Jedną rękę miał we krwi, leżącą blisko wyjścia, druga leżała oparta na jego udzie, bardzo luźno trzymał się w niej srebrny nóż, który każdy z gości dostał, aby pokroić mięso. Regulus chciał krzyczeć, ale nie mógł z siebie wydobyć żadnego dźwięku, czuł jak serce mocno waliło mu w piersi, drżał na całym ciele, a zaczął drżeć jeszcze bardziej, kiedy Rudolf zobaczył ciało chłopaka i krzyknął, padając obok niego na kolana, nie patrząc na to, że brudził sobie spodnie we krwi. — Evan! — Wziął go w ramiona, krzycząc i płacząc, a głos miał żałosny, tak pełen rozpaczy, że Regulus bał się jeszcze bardziej. — Evan, do cholery! Obudź się, Evan. — Płakał coraz bardziej, zdawało się, że miał problem z oddychaniem. Ton jego głosu przerażał najbardziej. Spojrzał na Regulusa, a to spojrzenie rozdarło mu serce. — Idź po jego matkę. — Powiedział, już nie krzyczał, ale gdyby miał siłę, zrobiłby to. Regulus stał jeszcze osłupiały, pełen strachu. — No idź!
Regulus miał wrażenie, że wszystko zwolniło, że chociaż biegł, to cały czas coś ciągnęło go do tyłu, kiedy wybiegał z łazienki i wbiegł na salę, zwracając uwagę kilku osób. Kiedy powiedział matce Evana, że znaleźli go w łazience, kiedy zobaczył przerażenie w jej oczach. Kilka osób zebrało się w łazience, kiedy tam dotarli i Regulus musiał podtrzymać tę kobietę, żeby nie upadła. Rudolf dalej klęczał przy Evanie, nie miał już na sobie marynarki, tamował nią krwawienie.
— Mój syn! — Krzyknęła pani Rosier z rozpaczą, klękając obok niego. — Moje dziecko... — Rudolf spojrzał na wszystkich zebranych.
— Koniec wesela! — Krzyknął Rudolf, biorąc Evana na ręce, a potraktował go przy tym z taką delikatnością, że Regulus nawet nie podejrzewał, że mógłby się na nią zdobyć. — Idźcie wszyscy do domów. — Usłyszeli krzyk dziecka, kiedy Ruth udało przebić się przez tłum, żeby zobaczyć co się dzieje, Katy wbiegła za nią i ją przytrzymała, choć sama okropnie płakała.
Zamieszanie powoli opadało, kiedy Rudolf zabrał Evana do szpitala świętego Munga, a matka Evana teleportowała się za nimi, zostawiając Ruth pod opieką Druelli. Ci, którzy zachowali stabilność emocjonalną pomagali tym, którzy byli zdruzgotani. Rabastan i Katy tulili się do siebie, jakby nigdy nic między nimi nie zaszło, a Regulus tak bardzo marzył o tym, żeby James w tamtej chwili dał mu wsparcie. Ludzie zaczęli się rozchodzić, rozmawiać, a Regulusa przerażało to, że tak po prostu szli, kiedy krew dalej była na podłodze. Ruth płakała tak głośno, że Regulus nie mógł tego słuchać, Bellatriks tuliła ją do siebie, próbując uspokoić, ale się nie dało. Mała bała się, że jej brat skończy jak ojciec.
Walburga i Orion znaleźli Regulusa jak stał, wpatrując się w kałużę krwi, kiedy część osób pojechała już do domu i tylko ci najbardziej zrozpaczeni nie mogli ruszyć się z miejsca. Wpadł w ramiona matki, przytulając się do niej mocno i wypłakując w jej sukienkę, a ona i ojciec zamknęli go w uścisku.
CZYTASZ
Nie pozwolę ci odejść || Jegulus
FanfictionRegulus boi się poczuć cokolwiek do kogokolwiek. Ale jego uczucia kierują same sobą. Kiedy tylko uświadamia sobie, że poczuł coś do Jamesa Pottera unika go jak tylko może i robi wszystko, żeby to stłumić. Jednak Gryfon bardzo skutecznie nie pozwal...