Kiedy przebudził się z samego rana, czuł się szczególnie dobrze. Chociaż był lekko zaspany, to wiedział, że w każdej chwili bez problemu mógłby wstać i wpasować się w zwyczajny tryb życia. Tymczasem jednak nie musiał tego robić, wyciągnął się więc na łóżku, częściowo odkrywając się, bo pod kołdrą było mu za gorąco. Leżał tak, wgapiając się w okno i co raz to się przeciągając. Spojrzał na tackę z jedzeniem, która stała sobie na szafce nocnej, a zapach kawy, która była w kubku rozprzestrzeniał się po całym pomieszczeniu. Już miał się podnieść, żeby po nią sięgnąć i napić się chociaż trochę, kiedy usłyszał pukanie do drzwi, którego to by nie usłyszał będąc w swoim pokoju, gdyby nie ułatwiające życie zaklęcie rzucone na drzwi, dzięki któremu pukanie było dużo lepiej słyszalne wewnątrz domu, chociaż nie dużo głośniejsze. Zamiast więc sięgnąć po kawę, kiedy tylko się podniósł spojrzał na zegarek. Czy James byłby skłonny przyjść do niego o tak wczesnej porze? Może to jego rodzice uznali, że wrócą wcześniej? W takim wypadku Regulus musiałby szybko pisać do Jamesa, żeby nie dopuścić do spotkania, które byłoby okropne w skutkach. Ale przecież oni by nie pukali, tylko po prostu by weszli, do tego pewnie kominkiem. To tylko utwierdziło Regulusa w przekonaniu, że przed drzwiami czekał nie kto inny jak James, co najwyżej jakiś niespodziewany gość.
Podniósł się leniwie z łóżka, bo mimo swojej pewności, że mógłby bez większego wysiłku wpasować się w zwyczajny tryb, to nie spodziewał się, że będzie musiał wstać tak szybko. Ale mimo wszystko musiał zejść na dół do nagłego, chociaż najprawdopodobniej nie do końca niespodziewanego gościa. Chwycił kubek z kawą i upił łyk, jakby to mogło mu w czymś pomóc, po czym odłożył go na miejsce i zszedł na dół, poprawiając w międzyczasie włosy i przecierając oczy, żeby wyglądały na chociaż trochę mniej zaspane. Był przekonany, że Stworek zdążył już otworzyć drzwi, ale mylił się, bo te były zamknięte, a kiedy została mu do ich ostatnia prosta, znów rozległo się pukanie. Szybko ściągnął klucze, które wisiały na wieszaku najbliżej drzwi, wsunął go w nie i przekręcił. Raz. Pociągnął za klamkę, nic. Drugi raz, tym razem drzwi już się otwarły. Przed nim stał James, który patrzył gdzieś w bok, a kiedy usłyszał, że ktoś otworzył drzwi, natychmiast zwrócił głowę w tamtą stronę. Regulus wtedy zrozumiał, że rzeczywiście się za nim stęsknił, chociaż nie widzieli się wcale nie tak długo, ale to właśnie z człowiekiem robi miłość, a już szczególnie ta młodzieńcza i szczególnie na samym początku. Wyglądał dobrze, już tym razem nie w kurtce a w bordowym płaszczu, z jedną dłonią wsuniętą w kieszeń, włosy dalej roztrzepane, chociaż wyglądały jakby wcześniej następowała próba doprowadzenia ich do względnego porządku. Uśmiechnął się do niego w taki sposób w jaki to miał w zwyczaju.— Nie przywitasz się? — Spytał nagle, pogodnym tonem i rozłożył ramiona, a Regulus pokonał tę krótką, dzielącą ich odległość i przytulił się do niego, opierając przy tym głowę na jego torsie.
— Hej. — Mruknął cicho i stłumił ziewnięcie. Odsunął się od niego, kiedy poczuł jak zimno było na dworze. — Wchodź. — Powiedział i cofnął się do środka, kierując się bliżej ściany, żeby przepuścić Jamesa, a kiedy już wszedł, zamknął za nim drzwi i odwiesił klucz na miejsce.
— Od razu po wstaniu, co? — Spytał James, rozglądając się. Regulus kiwnął głową i machnął ręką w przód, żeby James przeszedł dalej, co od razu zrobił.
— Jak widać. — Odparł i potarł dłonią policzek. — Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie. Chodź do sa... — Powiedział, kierując się już powoli w tamtą stronę, ale nagle zatrzymał się i urwał. — Albo nie. Chodź do mojego pokoju. — Zmienił zdanie po chwili namysłu i poszedł przodem po schodach, kiedy tylko jeden ze schodków zaskrzypiał po raz drugi, Regulus już miał pewność, że James szedł za nim bez większej zwłoki.
CZYTASZ
Nie pozwolę ci odejść || Jegulus
FanficRegulus boi się poczuć cokolwiek do kogokolwiek. Ale jego uczucia kierują same sobą. Kiedy tylko uświadamia sobie, że poczuł coś do Jamesa Pottera unika go jak tylko może i robi wszystko, żeby to stłumić. Jednak Gryfon bardzo skutecznie nie pozwal...