W piątek wieczorem Regulus siedział z Katy i Evanem w pokoju wspólnym. Pora była późna, ale mimo to pomieszczenie tętniło życiem. W końcu był weekend, większość chciała z tego skorzystać.
Regulus usiadł wygodniej na szerokim, zielonym fotelu.- Wiesz co, Black? - Powiedział Evan przewracając w dłoni pudełko zapałek, którego zawartość grzechotała cicho, obijając się o ścianki. - Byłem przekonany, że jak będziesz tutaj siedział, to będziesz się jednocześnie uczył.
Regulusa wcale nie zdziwiło to, że tak myślał. Ostatnio sporo się uczył, bo bał się, że jeśli zaniedba to na samym początku, to później będzie tylko gorzej.
- Ja też tak myślałam. - Powiedziała Katy unosząc głowę znad swojego szkicownika. Regulus wzruszył ramionami.
- Nie dziś. Ten jeden wieczór chcę trochę odpocząć. - Wyciągnął się w miejscu. - Najwyżej na jutro albo na niedzielę będę miał trochę więcej.
- To dobrze. - Powiedziała Katy, która znowu była wpatrzona w swój szkicownik. - Znaczy dobrze, że odpoczywasz, a nie, że będziesz miał więcej. - Wyjaśniła szybko.
- Noo, bo inaczej zrobisz się jak taki zombie. Wiesz, tylko chodzenie na zajęcia, praca domowa, spanie i gdzieś pomiędzy jedzenie. - Powiedział Evan wywracając gałki oczne tak, że widać było tylko białka.
- Zombie, to się raczej nie uczą. - Powiedziała. Evan spojrzał na nią.
- Oni chcą, żebyś tak myślała.
- I pewnie chcą, żebyś ty zaczął myśleć. - Powiedziała, a Regulus powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
- Zapytaj ich to się dowiesz. - Powiedział. - O ile wrócisz - dodał ciszej.
Katy zignorowała go i splotła ręce za głową opierając ją o nie. Uniosła wzrok ku górze. Evan otworzył pudełko zapałek, wyciągnął jedną i spróbował zapalić. Udało mu się za trzecim razem, przy czym prawie złamał zapałkę. Uniósł ją na wysokość swojej twarzy i po prostu na nią patrzył.
- I co w tym takiego fajnego? - Spytała Katy, bo Evan już tego wieczoru wypalał chyba dziesiątą zapałkę. Chłopak wzruszył ramionami.
- Jakoś satysfakcjonuje mnie, kiedy patrzę jak powoli płonie. - Tym razem to Katy wzruszyła ramionami.
- A jutro wypad do Hogsmeade. - Powiedziała z zadowoleniem.
- W końcu... czekałem na to odkąd ogłosili termin. - Oznajmił Evan.
- Ja nie idę. - Powiedział od razu Regulus. Oboje na niego spojrzeli.
- Dlaczego? Rodzice ci zabronili? - Spytała Katy pochylając się nieco w jego stronę.
- A może w ogóle wycofali mu zgodę? - Dodał Evan.
- To tak się da? - Zmarszczyła brwi. Evan wzruszył ramionami.
- Nie wiem, pewnie tak. Gdyby tak napisali do Dumbledore'a, czy coś...
Regulus uniósł dłoń na wysokość swojej klatki piersiowej, żeby dali mu w końcu dojść do słowa i po chwili zamilkli.
- Nikt mi nie zabronił i nikt nie... jak ty to powiedziałeś? A, tak, już wiem, wycofał mojej zgody. - Wyjaśnił powoli. - Po prostu nie chcę jutro iść, to tyle.
Katy wzruszyła ramionami.
- Jak wolisz. Przecież to nie ostatnia sobota z wypadem do Hogsmeade.
Regulus cieszył się, że jego zapał na wychodzenie do Hogsmeade zdążył minąć już na trzecim roku. Dzięki temu zupełnie nie żałował, że tym razem miał zamiar zrezygnować. Wolał się porządnie wyspać, bo przez ten cały tydzień nie zrobił tego ani razu. Uznał więc, że jeśli ten jeden raz w sobotę pośpi trochę dłużej nic się takiego nie stanie. Zwłaszcza, że miał ostatnio bardzo dużo nauki, co dodatkowo go męczyło, być może dlatego, że nie zdołał się jeszcze do końca przyzwyczaić do tego wszystkiego po tak długiej przerwie. Nie wniósł oczywiście ani słowa skargi, doskonale wiedział, że w dużej części sam to sobie zgotował.
CZYTASZ
Nie pozwolę ci odejść || Jegulus
FanfictionRegulus boi się poczuć cokolwiek do kogokolwiek. Ale jego uczucia kierują same sobą. Kiedy tylko uświadamia sobie, że poczuł coś do Jamesa Pottera unika go jak tylko może i robi wszystko, żeby to stłumić. Jednak Gryfon bardzo skutecznie nie pozwal...