❣ XXIII ❣

4.5K 315 1K
                                    

Środa nie przyniosła ze sobą tak ładnej pogody jak poprzedni dzień. Ranek zapowiadał się całkiem spokojnie, całość psuł tylko lekki chłodny wiatr, ale wszystko zmieniło się popołudniem, kiedy niebo zaszło jeszcze większą szarością niż poprzednio, światła na korytarzach musiały zostać zapalone wcześniej niż zazwyczaj. Rozpętała się burza, a pioruny i grzmoty były tak silne, że nawet ci, którzy jej się nie bali momentami odczuwali lekki niepokój. Deszcz padał tak mocno i intensywnie, że można było odnieść wrażenie, jakby ktoś wylewał wodę z wielkiego wiadra. 
Regulus siedział na krześle przy ścianie w bluzie Jamesa, bo jak się okazało nie ubrał się wystarczająco ciepło. Początkowo był zupełnie przeciwny temu, żeby James oddawał mu swoją bluzę, nie chcąc, żeby to jemu było chłodno. Był gotów po prostu wrócić do dormitorium i się przebrać, ale James nalegał, żeby zostać, mówiąc, że mu i tak nie było zimno. Miał rację, Regulus już od pół godziny siedział w jego bluzie, która bardzo mu się nawiasem mówiąc spodobała, zostawiając chłopaka w koszulce, której rękawy sięgały do łokci. I nic nie wskazywało na to, żeby było mu zimno.

- Powiemy mu. - Powiedział nagle Regulus, odrywając się od pisania pracy i unosząc lekko głowę. Powtarzał to co jakiś czas, a za każdym razem w jego głosie tylko nasilało się zdenerwowanie. James uniósł wzrok znad notatek. Chociaż nie zrezygnował ze swojego dawnego usposobienia, to nie dało się ukryć, że odkąd zaczął spotykać się z Regulusem stał się odrobinę spokojniejszy, bardziej przykładał się do nauki, a należało przez to rozumieć głównie robienie notatek na lekcjach, które i tak nieczęsto były naprawdę porządne, chociaż było widać, że się starał, i porządniejsze odrabianie prac domowych. James był tym szczęśliwym typem człowieka, któremu wystarczyło kilka razy coś przeczytać, żeby był w stanie zapamiętać i sparafrazować tekst, więc nie uczył się aż tak wiele. 
Położył dłoń na dłoni Regulusa i ścisnął delikatnie w pokrzepiającym geście. 

- Powiemy. Dziś wieczorem. - Powiedział łagodnie. - Nie denerwuj się, będzie dobrze.

Nadszedł ten dzień, kiedy Syriusz miał się o wszystkim dowiedzieć. Regulus nie chciał zwlekać, bał się, że później będzie tylko gorzej. Widział, że James też miał dość ukrywania tego przed przyjacielem i rozumiał go. To i tak w końcu musiało nadejść, a Regulus doskonale wiedział, że jeśli będą zwlekać ktoś mógłby zostać zraniony.

- A jeśli będzie kazał ci wybierać między sobą a mną? - Drążył Regulus, który dopiero co rozważał taką opcję. Bał się tego. Nie chciał, żeby James musiał wybierać, wiedział, że by go to zraniło. Ale nie chodziło tylko o to. Regulus obawiał się, że w takim wypadku James wybrałby Syriusza i chcąc nie chcąc musiał przyjąć tę możliwość do wiadomości. Syriusza znał przecież kilka lat, a jego mniej więcej dwa miesiące. Wybór zdawałby się oczywisty. 

- Wątpię, żeby tak było. Syriusz to Syriusz, może się nawet powściekać, ale nie zrobiłby czegoś takiego. - Powiedział James zbyt pewnym tonem, żeby ktokolwiek mógł zwątpić w jego słowa. 

- A jeśli jednak? - Spytał mimo to Regulus. James westchnął cicho.

- Myślę, że starałbym się to jakoś pogodzić. Przemówić mu do rozsądku. Nie chcę stracić żadnego z was, Reggy. - Powiedział cichszym niż wcześniej głosem. - Mam nadzieję, że uda wam się pogodzić. 

Ustalili to już wcześniej i postanawiając upiec dwie pieczenie na jednym ogniu uznali, że Regulus od razu wyciągnie dłoń do brata, postara się o zgodę. To wszystko mogło się skończyć. Mógł to naprawić. Mógł odzyskać brata. 

- Ja też mam taką nadzieję. - Powiedział i na tym zakończyli ten wątek, ale oboje myśleli o tym samym. Oboje myśleli o tym, czy wszystko pójdzie tak jak by tego chcieli. 

Nie pozwolę ci odejść || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz