— I ty naprawdę się na to zgodziłeś?! — Spytał Evan, którego oczy wręcz zmieniały się w niedowierzanie.
Był niedzielny wieczór trzynastego lutego. Przez cały ostatni tydzień, lub przynajmniej przez jego większość, Regulus spotykał się z Jamesem między lekcjami lub po nich. Wspólnie się uczyli, wspólnie chodzili na posiłki, jeśli mieli taką możliwość, wspólnie wychodzili na zewnątrz na długich przerwach. Ale nie byli ze sobą. Zmierzali do tego. I było im dobrze razem. Regulus widział, że James się starał, kiedy raz przyniósł mu rano różę z liścikiem, mówiąc mu, że to na dobry dzień, kiedy pokazał mu dziuplę w drzewie, na którym kiedyś siedzieli, gdzie zadomowiła się rodzina wiewiórek, kiedy poprawiał mu humor samą swoją gadką, jak Regulusowi coś nie poszło. W jego zachowaniu widział, że się starał. I teraz wspólnie ustalili, że jeśli w poniedziałek, w walentynki, wszystko pójdzie dobrze, wrócą do siebie, bo ich obu bolało to, że tak długo to ciągnęli.
Regulus siedział razem z Evanem w pokoju wspólnym i grali w karty. Katy poszła wcześniej spać, więc zostali sami wśród wielu innych uczniów. Regulus popatrzył na swojego towarzysza, wystawiając kartę i kiwając głową.
— No... tak. — Westchnął. — On naprawdę się stara. Widzę to. Poza tym mówiłem ci co mi powiedział po eliksirze. — Tu ściszył głos. Nikt nie mógł się dowiedzieć, przypadkiem usłyszeć. Evan wywrócił oczami.
— Za łatwo mu poszło. — Regulus wzruszył ramionami.
— Nie zawsze takie rzeczy naprawia się nie wiadomo jak skomplikowaną drogą. To nie film, w którym trzeba zachęcić widza i trzymać go w napięciu. To życie, a ja jestem zwykłym człowiekiem i skoro ja coś do niego czuję, a on do mnie, możemy do siebie wrócić. — Odparł, zgarniając karty dla siebie. Grali w wojnę.
— Niech będzie. — Przyznał w końcu. — Powodzenia w takim razie. Szczerze, byliście bardzo uroczą parą. — Regulus uśmiechnął się delikatnie.
— I znów będziemy. — Evan nagle podniósł rękę, jakby był w sali lekcyjnej i bardzo musiał wyjść do toalety, bo rzadko oświecało go na tyle, że bardzo by chciał udzielić odpowiedzi na jakieś zadane przez nauczyciela pytanie. — Hm?
— Chcę ci pomóc się wyszykować na tę randkę. Zobaczysz, zrobię cię na bóstwo. — Obiecał. Regulus na początku nie był do tego zbyt dobrze nastawiony. Evan miał dobry gust, ale gdyby Regulus sam się wyszykował, przyszedłby, zupełnie będąc sobą, w ubraniach w swoim stylu, w ułożeniu włosów, które najbardziej dla siebie lubił. Gdyby zrobił to Evan, nie wiadomo, czy czułby się sobą. W końcu zgodził się, uznając, że w razie czego ograniczy jego ingerencję. Evan wyszczerzył się.
Następnego dnia dziwnie mu było z tym, że chodził na lekcje, jakby to był zwykły dzień, bo cały czas czuł, że było inaczej, że zdarzy się coś dobrego z tym dniem związane i przecież nawet dokładnie wiedział co. Nastawił się, że będzie to dobre i musiało takie być. Nie zdzierżyłby innej opcji. Na korytarzach było głośniej niż zazwyczaj i roiło się od par, a Regulus odnosił nieopuszczające go wrażenie jakoby większość tych osób związała się ze sobą celowo na walentynki. No cóż, nie jego był w tym interes. Kiedy przechodził z klasy do klasy, u sufitu i między tłumem latały sobie swobodnie niemalże niezniszczalne bez odpowiedniego zaklęcia bańki mydlane, w kształcie serc, o białych i różowych barwach. Na podłodze co chwile można było przypadkowo nadepnąć na jakąś porzuconą walentynkę i aż przykro się robiło na taki widok. Czy to ktoś ją zgubił, czy może odrzucił?
W końcu udało mu się skręcić, przebijając się przez tłum, a przy wyjściu, skąd miał pójść do zielarni, było już nieco spokojniej. Wyciągnął dłoń w stronę klamki w chwili, w której drzwi się otwarły i stanął twarzą twarz z Jamesem, który nie miał na sobie nic cieplejszego oprócz szalika, policzki i nos miał zarumienione od zimna. Uśmiechnął się do Regulua, który odsunął się bliżej ściany, żeby dać mu wejść i podszedł do niego, łapiąc w pasie i przyciągając do siebie.
Może i jeszcze nie byli razem, ale na nowo się do siebie zbliżyli, a Regulus na nowo wyciągnął w jego stronę dłoń gorejącą zaufaniem. I on ją złapał. Nie byli razem, ale stali na krawędzi, gdyby tylko z niej spadli, padliby w swoje ramiona, znów będąc razem.
![](https://img.wattpad.com/cover/247932425-288-k787624.jpg)
CZYTASZ
Nie pozwolę ci odejść || Jegulus
FanfictionRegulus boi się poczuć cokolwiek do kogokolwiek. Ale jego uczucia kierują same sobą. Kiedy tylko uświadamia sobie, że poczuł coś do Jamesa Pottera unika go jak tylko może i robi wszystko, żeby to stłumić. Jednak Gryfon bardzo skutecznie nie pozwal...