Rozdział 1

6.8K 162 28
                                    

Debby z utęsknieniem upiła łyk swojej ulubionej karmelowej latte z pianeczkami i zapełniła usta kawałkiem idealnie kremowego sernika z malinami. Lorie zaśmiała się na jej niepohamowane łakomstwo na słodycze, sama pijąc tylko i wyłącznie wodę. Przyjaciółka blondynki miała to do siebie, że co chwila przysięgała sobie przestrzegać nowej diety, a jeszcze szybciej z niej rezygnowała. Woda z cytryną i miętą była więc tylko krótką przygodą, bo kelner już niósł jej duże cappuccino.

- Weź, Deb - upomniała czarnowłosa, gdy dziewczyna nie zamierzała przestać wydawać z siebie pomruków aprobaty. - Ten przystojniak na ciebie patrzy.

Debby nie przejęła się jej ironicznym tonem, posyłając biednemu chłopaczkowi oczko. Zarumienił się, jak nastolatek, do którego zresztą było mu niedaleko.

Przyjaciółki zaśmiały się pod nosem. Wolny czas spędzały praktycznie zawsze w ten sam sposób - przychodząc do swojej ulubionej kawiarni i opychając się słodyczami. Mieszkały razem w dość sporym apartamencie, ale ich zmiany w pracy kompletnie się rozjeżdżały, więc spędzały ze sobą czas praktycznie tylko w weekendy.

Debby z zamyśleniem przyjrzała się umundurowanym mężczyznom prowadzącym jakiegoś niebezpiecznego kolesia. Nie budziło wątpliwości, że czterdziestolatek w jakiś sposób złamał panujące prawo. Blondynka aż zadrżała na samą myśl, co to mogło być i jaki wymiar sprawiedliwości zapadnie w jego przypadku. Jeśli było to deportowanie do punktu więziennego najbliżej terenów Nacji, wolała nawet sobie nie wyobrażać, co stanie się z nim dalej.

Już kilkanaście lat temu odkryto wśród ludzi nowy gatunek. Jak się okazało, Nacja, czy też po prostu Nadnaturalni, istnieli od wieków, wyróżniając się od ludzi swoją sporą posturą i siłą. Prawda wyszła na jaw dopiero po jawnym ataku, w którym zginęło bardzo wielu. Ludzie ze strachu o swoje życie, cudem zapanowali nad Nacją, umieszczając ją na małym terenie w całym państwie. Znajdowały się tam lasy tak okrutne i mordercze, że Zwyczajni nie mieli najmniejszych szans na przeżycie. Ale to Debby wiedziała tylko z legend.

Nacja i ludzie odseparowali się od siebie, obiecując pokój, jeśli żadna ze stron nie będzie ingerować w sprawy tej drugiej. Układ ten panował od kilkudziesięciu lat i sprawdzał się nadzwyczaj dobrze, robiąc z Nacji potwory tylko z nazwy. Debby bardzo się ich obawiała, wciąż wspominając słowa dziadka, który był świadkiem istnego mordu ludzi w 2098 roku.

Choć strony nie mogły przejść przez wyznaczoną granicę, na krańcu ze strony ludzi powstało więzienie przeznaczone dla najgroźniejszych przestępców. Chociaż tak naprawdę trafiał tam każdy, kto był niewygodny dla państwa. Rząd rygorystycznie traktował ludzi, którzy nie stosowali się do zasad. A było takich mnóstwo.

Debby była raczej potulną obywatelką i nie wtykała nosa nigdzie poza swoją małą otoczką. Kręciła się wokół pracy, zajmowania się domem, objadaniem słodyczami i spędzania czasu z rodziną i przyjaciółmi. Nie łamała prawa, w życiu nie odważając się nawet przejść po pasach na czerwonym świetle.

Lorie wręcz przeciwnie. Jej typ ciągle gdzieś się wtrącał i łamał te mniej ważne prawa, chociażby zaczynając pić alkohol w stanowczo za młodym, jak na reguły wieku. Blondynka zastanawiała się, jak mogła tak jawnie sprzeciwiać się władzy i choć nigdy nie musiała odbierać jej na komisariacie, bała się, że kiedyś jej wybryki zajdą o wiele za daleko.

- Zaklepujesz? - spytała czarnowłosa, dyskretnie wskazując na młodego chłopaka, od którego już dawno otrzymała kolejne zamówienie.

Debby pokręciła głową, z rozbawieniem oglądając, jak jej przyjaciółka podchodzi do nastolatka i zajmuje go rozmową. Sama nigdy nie odważyłaby się tak po prostu podejść do obcego człowieka i zacząć go podrywać. Nawet, jeśli był to kelner, którego znała już od pierwszego zaglądnięcia do kawiarni. Zaczęła przychodzić tam dopiero od miesiąca, kiedy na dobre zaaklimatyzowała się w nowym mieszkaniu.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz