Rozdział 3

3.5K 122 10
                                    

Debby lubiła swoją pracę. Pani Marie była przecież cudowną kobietą i nie tylko potrafiła dogadać się z ludźmi jako recepcjonistka i szefowa zarazem, a pomóc w każdej potrzebie. Gdy blondynka tylko weszła do hotelu, będącego jej miejscem pracy, od razu powitała ją kubkiem gorącej kawy. Przydała się jej, bo w nocy przez długi czas nie potrafiła zasnąć.

Marie miała to do siebie, że nigdy nie przestrzegała czegoś takiego, jak godziny pracy i przerwa w trakcie. Tak naprawdę można było się przy niej obijać i w ciągu jednego dnia wysprzątać tylko jeden pokój, a i tak na nikogo się o to nie złościła. Łatwo było wyjść wcześniej z pracy, nawet nie wymyślając jakiejś dobrej wymówki.

Ale Debby zawsze pracowała u niej skrupulatnie i nigdy nie pozwalała sobie na niepotrzebne i zbyt długie przerwy. No dobra, ta kawa, którą piła przez prawie godzinę była akurat wyjątkiem.

Zaraz po tym zabrała się za sprzątanie mini apartamentu, którego lokatorzy opuścili hotel wcześnie rano. Na szczęście dla niej, na pierwszy rzut oka nie wydawali się zbytnio nabrudzić, więc być może obejdzie się od skrobania kibla. Miała takie akcje już nie raz, najczęściej jeśli ktoś był pijany i troszkę mu się ulało. O sprzątaniu nigdy takie osoby nie myślały...

Prędko zmieniła pościel, pościerała kurze, pomyła podłogi, wyposażyła łazienkę w nowe ręczniki i mydełka, a na koniec wstawiła wazon z kwiatami dla lepszego efektu. Nowa para, która miała spędzić tu trzy noce zapewne nie będzie mieć obiekcji.

Tak naprawdę Debby zawsze chciała pracować jako recepcjonistka albo baristka w miejscowej stołówce. Choć nie przeszkadzało jej sprzątanie, zawsze mierzyła w nieco innym kierunku i dostając się na takie, a nie inne stanowisko, przeżyła małe rozczarowanie. Nie narzekała, miała przecież tak miłą szefową, że aż szkoda by było.

Podczas półetatowej, porannej zmiany zdążyła jeszcze przygotować inny pokój, wypić drugą kawę z szefową i współpracownicami oraz zagrać parę razy w sudoku na telefonie. Nie cierpiała tej gry, ale wolała po nią sięgnąć, niż siedzieć, czekając na coś, czym mogłaby się zająć.

Wróciła do domu coś po dwunastej, od razu decydując zająć się jabłkami, które wcisnęli jej rodzice. Przez dwie godziny obierała i kroiła na zmianę, swoim beztalenciem marnując tak naprawdę połowę z nich. W późniejszym etapie zdecydowała się na ciasto, oczywiście z paczki, skoro takie jako tako jej wychodziło i kompot, który swoją drogą musiała wywalić, bo wyszedł jej o wiele za słodki, nawet dla niej. Kto, jak kto, ale Debby i kuchnia to niezbyt dobre połączenie...

Lorie chyba zdziwiła się, widząc to istne jabłkowe szaleństwo na stole, ale zjadła trochę razem z przyjaciółką. Debby od razu wydało się coś nie tak, jak powinno. Czarnowłosa była aż nazbyt roześmiana, choć dopiero co wróciła z pracy.

- Stało się coś dobrego? - spytała z czystej ciekawości, bez ceregieli pakując cały kawałek ciasta do ust. - Jakaś za wesoła jesteś.

Lorie zaśmiała się pod nosem, machając ręką w odpowiedzi. Nie odzywając się ani słowem, w podskokach znalazła się w swoim pokoju, podśpiewując pod nosem głupie piosenki z internetu.

Debby zadumała się na chwilę, nie wiedząc, co ma o tym myśleć. W końcu jej przyjaciółka nigdy nie wracała taka radosna. Mimo, że była o wiele bardziej wyluzowana od niej, po pracy wyglądała, jakby miała wyzionąć ducha. Spotkała kogoś? Tego kolesia z wczoraj? Dlaczego nie chciała powiedzieć?

- A! Jutro nie będzie mnie cały dzień, jadę z klientem na działkę! - krzyknęła Lorie, na moment wychylając głowę ze swojego pokoju.

- Spoko! - odkrzyknęła Debby, zabierając się za brudne naczynia.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz