Rozdział 26

2.1K 110 9
                                    

Z całej siły uderzyła w wystawioną przez Douga rękę, aż czując swój ruch w kościach. Uśmiechnęła się, z zadowoleniem stwierdzając, że praca na budowie i machanie miotłami w hotelu na coś się przydały. Problem w tym, że Nadnaturalny oprócz lekkiego muśnięcia absolutnie nic nie poczuł.

- To rozgrzewka? - spytał w pełni poważnie.

- Prawie rozwaliłam sobie nadgarstek, a ty twierdzisz, że to rozgrzewka?! - odparła z oburzeniem.

Doug wzruszył ramionami. Owszem, obiecał, że nauczy ją, jak się bronić chociażby przed samą sobą, ale dopiero po czasie dotarło do niego, że Debby jest totalnym beztalenciem. Jedyne, co ostatnio zrobiła dobrze, to skrytykowanie odcienia ścian w jego kuchni.

- Może lepiej zostańmy przy tym, że ja będę cię chronił? - Tak naprawdę wolałby, by robił to ktoś inny w razie, gdyby coś go znowu napadło.

- Nie! Obiecałeś, a ja chcę się wreszcie czegoś nauczyć - mruknęła, a Doug przewrócił oczami.

- W takim razie powiedz mi, ile razy w tygodniu ćwiczyłaś.

- Zero - odparła, jakby było to coś normalnego.

- Nic? Kompletnie nic?

- Hm... - Debby sięgnęła pamięcią gdzieś w dal. - Targałam zakupy po schodach, zamiatałam, sprzątałam, szpachlowałam...

- Szpachlowałaś? - przerwał jej, nie znając znaczenia tego słowa.

- No... Ściany, budowa. Szpachla...

- Pracowałaś na budowie? - spytał, marszcząc brwi.

- Tak, na pół etatu. Drugie pół jako sprzątaczka w hotelu.

- Co to etat?

Debby westchnęła. Choć zdarzało się to stosunkowo rzadko, czasami te różnice kulturowe i słowne ją wykańczały.

- Najprościej mówiąc to liczba godzin, w których się pracuje - wyjaśniła. - Cały etat to osiem godzin, pół to cztery i tak dalej.

- Tylko osiem godzin... - powiedział pod nosem. On zazwyczaj siedział po dwanaście.

- Tylko? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Zresztą nieważne. Po prostu mnie naucz.

Chyba nie była do końca doinformowana, na czym te całe treningi miałyby polegać...

Doug ponownie westchnął, zastanawiając się, co go pokarało taką kobietą. Nie dość, że człowiek, to jeszcze kompletnie nieporadny... Nie znaczyło to jednak, że zamierzał ją komuś oddawać. Co to, to nie.

- Niech będzie - odparł poważnie. - Ale dopiero kiedy zdobędziesz trochę kondycji.

- Że co...? - jęknęła.

- Myślę, że dzieci Willa dadzą ci parę lekcji - kontynuował, nie zwracając uwagi na jej protesty.

Oh, żebyście wiedzieli...

***

Dom Willa oprócz swojej wielkości wydawał się całkowicie niepozorny. Co prawda była już tam ze dwa razy, ale dopiero po raz pierwszy w części mieszkalnej, gdzie przywódca spędzał czas ze swoją rodziną. Rina, jego wybranka, była nadzwyczaj spokojna i choć mogłoby się wydawać, że jej dzieci również takie będą... Cóż, Debby mocno się zdziwiła.

O ile Marcel miał ją praktycznie na wylocie, bo czego tu się spodziewać po dwutygodniaku, Cole od razu zasypał ją dziwnymi pytaniami i zagonił do zabawy. Była przekonana, że dzieci nie będą do niej pozytywnie nastawione, a tu proszę, ludzka dziewczyna zajmowała się mini Nadnaturalnymi.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz