Rozdział 13

2.3K 115 11
                                    

Swoim milczeniem dość mocno go zirytowała, ale starał się trzymać nerwy na wodzy. Dwukrotnie ją uratował, nawet obserwował przez jakiś czas, by nic się nie stało, przygarnął do siebie, nakarmił... Dlaczego jeszcze się mu nie wygadała? Nie rozumiał.

Nacja rzadko kiedy miała przed sobą jakieś tajemnice. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni traktowali się tam jak jedna wielka rodzina i wiedzieli o sobie niemalże wszystko. A ludzie? Czy u nich było inaczej, skoro od początku zdawała się być taka skryta?

- Zrobię wywar - oznajmił, gdy wręcz słyszał jej zaniepokojone bicie serca.

- Wywar? - spytała mimowolnie. Chciało mu się gotować zupę? Z czego zresztą?

Doug wzruszył ramionami, po prostu kierując się do kuchni. Zagotował wodę w czajniku na gaz, który niedługo potem wydał z siebie przeciągły pisk. Odczekał chwilę, by wrzątek nie zabił przygotowanych ziół i zalał oba kubki, od razu zanosząc je do swojego mini salonu.

- To jest... wywar? - spytała, marszcząc brwi.

- Tak - odparł, podając jej jeden z kubków. Wzięła go niepewnie, praktycznie od razu odkładając na stół z syknięciem. - Co jest?

- Gorące... - mruknęła z niezadowoleniem. - Zresztą to tylko herbata.

- Ludzie i ich brak odporności na temperatury - westchnął. - Herbata? Herbata jest czarna.

- No to to jest ziołowa, proste.

Nie sprzeczał się z nią, zamiast tego rozsiadając się naprzeciw niej, a dokładniej tuż przy kominku. Zaznaczę, że mimo koszulki, którą postanowił specjalnie dla niej ubierać i tak doskonale widziała odznaczające się mięśnie. Czasami musiała się zmuszać, żeby odwrócić wzrok.

- Masz fajne mięśnie - przyznała, wyraźnie go tym zadziwiając.

- Wiem, że chcesz odwlekać tę rozmowę, ile się da. Nawet nie próbuj - burknął, a jego oczy na moment zaświeciły.

- Dlaczego miałabym ci o tym mówić?

- No nie wiem... Uratowałem cię i wspaniałomyślnie zaprowadzę do domu?

- Nawet nie wiem, jak się nazywasz! - uniosła się, choć momentalnie tego pożałowała.

- A po co ci to wiedzieć? - warknął. - Jesteś tylko nic nieznaczącym człowiekiem, nad którym postanowiłem się zlitować.

- Nie musisz ciągle mi przypominać, że mógłbyś z łatwością mnie zabić - szepnęła.

Nadnaturalny odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Mógł zwalać swoją porywczość na geny, ale jaki był w tym sens? Po prostu musiał się uspokoić i pójść na jakieś kompromisy.

- Doug - oznajmił, a dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem. - Tak się nazywam.

- Oh...

- A teraz mów, jak się tu znalazłaś.

Przez dobrą chwilę się wahała. Powiedzieć? Może lepiej nie? Gdyby miała wspomnieć o więzieniu, musiałaby powiedzieć też o Lorie...

- Byłam na wycieczce z koleżanką i się zgubiłyśmy... Ja przez przypadek wpadłam do wodospadu i znalazłam się tutaj.

Doug wpatrywał się w nią z wyraźnym podirytowaniem. Serio? Zamierzała kłamać, nawet jeśli ciągle słyszał bicie jej serca?

- Wiesz, co odróżnia Nację od ludzi? - mruknął.

- Co?

- Dla przykładu słyszymy bicie swoich serc. Widzimy drgnięcia powiek i odwracanie wzroku. Słyszymy niby ukryte zawahanie - wymienił, nie dając po sobie poznać, że już się domyślił. Debby przełknęła ślinę. - Innymi słowy, wiemy, kiedy wy kłamiecie.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz