Rozdział 16

2.2K 121 14
                                    

Jej jęki i pomruki doprowadzały go do poddenerwowania. Bo jak tu się nie denerwować, kiedy z podniecenia bolą cię lędźwie, a twoja wybranka po prostu wcina ciasto?

- Musisz tak jęczeć? - burknął, kręcąc się na krześle naprzeciw. Jeszcze chwila, a po prostu by się na nią rzucił!

- Jęczeć? - spytała ze zdziwieniem. - Nie jęczę.

- Jęczysz - stwierdził, przez moment udając jej odgłosy, choć w przeciwieństwie do niej nie miał niczego w ustach.

- Oh... Przeszkadza ci to?

- Wolałbym jak już, żebyś jęczała w innej...

- Przestań! - Oburzyła się. - Facetom tylko jedno w głowach... - westchnęła, ale zaraz potem spoważniała. - Ale nie planujesz niczego, nie?

Doug spojrzał na nią ze zdziwieniem. Owszem, stał na baczność od samego patrzenia i wyobrażania sobie niektórych aktów na swoim łóżku albo na leśnej ściółce, ale... Boże, zaraz oszaleje.

- Nie. - Odchrząknął, gwałtownie wstając z miejsca. - Idę się przejść.

Tak, przejście się to idealny pomysł, by nieco uspokoić myśli. Nawet na nią nie spojrzał, gdy odprowadzała go wzrokiem.

Jego wybranka w miarę wyzdrowiała, więc powinien za niedługo zaprowadzić ją do domu. Na samą myśl kłuło go w sercu, jednak wiedział, że musiał to zrobić. Nie dość, że do niego nie należała, to jeszcze ledwo się przy niej powstrzymywał. Nawet nie wiedział kiedy, w nocy zaczął do niej chodzić i przyglądać się jej śpiącej twarzy. Przerażała go łącząca ich więź, o której tak naprawdę nie miała pojęcia.

Tak, musiał się jej pozbyć. I to jak najszybciej.

***

Wrócił o wiele później, niż zamierzał, bo Debby zdążyła już zasnąć. Przy stole, z widelcem z nabitym ciastem w dłoni. Przeklął w myślach, skoro znów nawiedziły go dziwne fantazje, a musiał jakoś przenieść ją na łóżko. Ledwo sobie z tym poradził, nie mogąc znieść potrzeby chociażby niewinnego dotknięcia jej policzka i kilku innych partii. Ale nie mógł i doskonale o tym wiedział. Jedyne, co zrobił, to delikatnie pogłaskał ją po głowie i przykrył kołdrą.

Bo tak, już od kilku dni spał na kanapie w salonie, pozwalając dziewczynie zająć swoje łóżko. Może i nie była już tak poturbowana, a rany niemal całkowicie przestały jej dokuczać, jednak i tak wolał zapewnić jej więcej wygody.

Przez całą noc błądził po lesie, tylko pod koniec polując na jakiegoś jelonka. Na niczym nie mógł się skupić, gdy w jego pobliżu znajdowała się ta dziewczyna. Ludzka dziewczyna, która całkowicie zawróciła mu w głowie. I w dodatku była jego wybranką. Nie potrafił się przy niej opanować i wiedział, że kiedyś mógł w ten sposób narazić ją na niebezpieczeństwo.

A pełnia już jutro.

***

Od rana czuł przepełniającą go energię, które miała znaleźć ujście dopiero, gdy wyłoni się księżyc. Debby oczywiście o niczym nie wiedziała i nie odczuwała z jego strony zagrożenia. Być może powinna, skoro nawet w zwykły dzień mógł tak po prostu wgryźć się w jej kark.

- Opowiesz mi o Osadzie? - spytała podczas leniwego śniadania.

- Osadzie? Po co?

- No... Chciałabym wiedzieć, jak mieszka Nacja. W końcu sam mówiłeś, że u mnie nie mówi się o was prawdy.

- Bo tak jest. Naginają fakty, by sami wyjść jak najlepiej - warknął pod nosem, szczerze nienawidząc rządu na terenie ludzi. W końcu to oni wyrządzili im tyle krzywd...

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz