Rozdział 23

2.2K 115 6
                                    

Debby ponownie poświęciła sporo czasu, by przystosować się do zupełnie nowego pomieszczenia będącego salonem w mieszkaniu samotnego Harry'ego. Szatyn niemal od początku ich przyjścia nie spuszczał jej z oczu, uważnie zapamiętując wszystkie szczegóły jej wyglądu.

Doug zdawał się nic nie robić z jej niemych próśb o upomnienie swojego przyjaciela. Ba, totalnie ją zignorował i poszedł zrobić dla niej kawę, jakby był u siebie. Harry jako jeden z nielicznych uwielbiał ten gorzki napój, co później okazało się świetnym pretekstem dla Debby, żeby częściej go odwiedzać.

- Więc... Deborah, tak? - mruknął pod nosem, gdy po znanym jej Nadnaturalnym pozostał tylko powiew powietrza.

Niepewnie skinęła głową, nie będąc pewna, czy w ogóle może na niego patrzeć. Nagle Harry roześmiał się na cały głos, przez co prawie zeskoczyła z kanapy, jeżąc się przy tym jak przestraszony kot.

- Kurwa... Naprawdę nie myślałem, że ten kundel znajdzie sobie bratnią duszę! - krzyknął, ledwo panując nad rozbawieniem. - Nawet ja nie mam jeszcze dziewczyny!

- Sam jesteś kundlem, pchlarzu! - odkrzyknął Doug z kuchni, jak gdyby nigdy nic sypiąc kawę do kubka.

Debby słuchała ich krótkiej wymiany zdań, uśmiechając się nerwowo. Okej, nikt jej nie zjadł ani nie zaatakował, ale żeby walić do niej takimi tekstami?

- Dobra, wybacz. - Harry cicho odchrząknął, starając się utrzymać powagę. - Powinienem chyba życzyć wam szczęścia.

- Nam?

- Według naszych zasad, jesteście już parą - wyjaśnił. - Może nie do końca znasz nasz świat, ale mogę zapewnić, że z Dougiem będzie ci tu dobrze. Tylko czasami ma te swoje humorki, a tak to jest do zniesienia.

- Aha? - Debby nie miała pojęcia, co sądzić o mężczyźnie siedzącym naprzeciw niej.

- Nie mieszaj jej w głowie - burknął Doug, gdy wrócił z pomieszczenia obok i podał swojej partnerce kawę. Z cukrem i mlekiem tym razem. Nie musiała wiedzieć, że było kozie.

- Ale kto powiedział, że chcę z nim być? - spytała, marszcząc przy tym brwi.

Obaj Nadnaturalni spojrzeli na siebie wymownie. Oni akurat wiedzieli, że więzi nie da się zerwać i Debby prędzej czy później poczuje do Douga to samo, co on do niej. Choć tego nie okazywał, darzył ją przecież miłością. Ze swojej własnej definicji, ale jednak.

- Musicie tak milczeć? Powinnam się bać?

- Nie. Po prostu jestem ciekaw, kiedy będziecie się w końcu r... Ej!

Całe szczęście czarnowłosy zdążył zatkać usta swojemu przyjacielowi, zanim powiedział zbyt dużo. Wiedział, że nie było to na nerwy ludzkiej dziewczyny, a więc poduszka obok znakomicie się spisała.

- Nie masz dokąd wrócić, prawda? - mruknął Doug, nie zwracając uwagi na przewracającego oczami Harry'ego. - Chcesz żyć, więc czemu nie wykorzystasz mojej propozycji?

- Jakiej propozycji?

- Zostań tu ze mną. Po prostu.

***

Późniejsza rozmowa z Willem okazała się dłuższa, niż przypuszczał. Nie dość, że musieli ustalić nowe miejsce do zamieszkania, to jeszcze ogólny zamysł nowego domu Douga.

Debby w ogóle nie rozumiała ich dziwnego pośpiechu, ale Will pospieszył jej z wyjaśnieniami.

- Każda nowa para dostaje swój własny dom. Co prawda z tobą jest nieco inaczej, ale i tak nasze prawo wam na to pozwala.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz