Rozdział 30

2.1K 122 6
                                    

Serce Douga boleśnie zaciskało się na samą myśl, że jego wybranka się go boi. Nie dziwił jej się, a i tak mocno się przeraził, kiedy nie dawała mu dojść do słowa wytłumaczenia.

- Nie zbliżaj się!

W pewnym momencie ręce zaczęły drżeć mu tak mocno, że nawet Debby to zauważyła. Nie była to jednak oznaka braku panowania nad sobą - Doug był wręcz przerażony jej dystansem i obawami. Skrzywdził ją, tak bardzo ją skrzywdził... Czy mimo tego na nią zasługiwał?

- Deborah, proszę... Uspokój się - powiedział, siląc się na spokój. - Powinnaś leżeć.

Nie miała najmniejszej ochoty leżeć w jego towarzystwie, kiedy nie miała pojęcia, co znowu może jej zrobić. On ją ugryzł, do cholery! Prawie rozszarpał jej gardło!

- Spierdalaj! - krzyknęła, dosłownie gdzieś mając jego prośby. Przez jej gwałtowne ruchy, szyja paliła niemiłosiernie, ale przez adrenalinę jakoś średnio to odczuwała.

- Deborah...

Doug nie odzywał się już, widząc panią Anderson i Molly w drzwiach, które z pewnością zwróciły uwagę na podniesiony głos Debby.

- Wyjdź, Doug - rozkazała powoli lekarka, choć najchętniej przydzwoniłaby Nadnaturalnemu w łeb.

Molly ją poparła i uspokajająco uśmiechnęła się do blondynki, chcąc dodać jej trochę otuchy. Problem leżał w tym, że Debby nie wiedziała, czy po tak okropnym incydencie mogła w ogóle zaufać tej całej Nacji. Nawet nie dopuszczała do myśli, że jej niby wybranek chciał ją zabić...

Nie miała o niczym pojęcia. A to w głównej mierze wpłynęło później na ich relację.

Czarnowłosy wyszedł, zagryzając policzek od środka, by nie puścić z ust jakiejś wiązanki. Na siebie oczywiście, że doprowadził do takiej sytuacji.

A Debby została wraz z nieznaną sobie Nadnaturalną i niepewną Molly.

***

Syknęła, kiedy po długich namowach w końcu dała się przekonać do przemycia rany. Co prawda nie ufała Tej Od Ziół jeszcze na tyle, żeby dawać jej się obmacywać, ale tłumaczenia Molly jako tako dały jej do myślenia. Nie chciała przecież umrzeć z wykrwawienia.

- Ma panienka szczęście - mruknęła w pewnym momencie pani Anderson. - Jad dobrze na panienkę działa, a rana szybciej się zagoi.

- Jad?!

Nadnaturalne spojrzały na siebie ukradkiem, zastanawiając się, czy to właśnie one powinny jej wszystko rozjaśnić. Padło na Molly, bo to ją Debby znała dłużej.

- Doug cię oznaczył - oznajmiła poważnie, łapiąc ją za dłoń. - Nie chciał cię skrzywdzić.

- Prawie odgryzł mi głowę! - oburzyła się dziewczyna.

- Przesadzasz... Nawet gdyby nie instynkt, nigdy by czegoś takiego nie zrobił - wyjaśniła spokojnie brunetka. - Już z nim rozmawiałam, nie zamierzał...

- Nie obchodzi mnie, co zamierzał, a czego nie! - przerwała jej, ledwo odganiając łzy z oczu. - Wy wszyscy jesteście powaleni! Co to jest oznaczenie, do cholery?! Dla mnie wygląda to na usiłowanie zabójstwa!

- Debby...

- A mówił, że wcale nie je ludzkiego mięsa! Kłamca! Debil! Idiota!

Molly pokręciła głową. Niby jak w ciągu kilku minut miała jej wszystko wytłumaczyć i spróbować jakoś wyjaśnić zachowanie Douga? Oczywiście nie sądziła, że dobrze zrobił, podchodząc do tego w tak bolesny sposób, ale znając swoją kulturę, nie uznała tego za coś wielce złego.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz