Rozdział 15

2.3K 127 17
                                    

Jego bratnia dusza zemdlała na jego widok, po prostu cudownie...

Od razu próbował ją wybudzić, kładąc sobie jej głowę na kolanach. Całe szczęście zdążył ją złapać, zanim rozbiła ją sobie na panelach.

- Deborah... To tylko ja - mruknął, kilkoma klepnięciami przywracając ją do żywych.

Blondynka spojrzała na niego z lekkim niepokojem, ale powoli podniosła się do siadu.

- Doug?

- Tak. - Mężczyzna ciągle uważnie się jej przypatrywał. - Zawsze byłaś taka strachliwa? I mażąca się na każde pstro?

- Chyba... - szepnęła. - Ale wczoraj naprawdę coś widziałam! - uniosła się.

- Gdzie niby? - spytał, choć średnio jej w to uwierzył.

- Za oknem. Oczy - wyznała, wskazując palcem w odpowiednim kierunku. - Nie kłamię.

- Duże? Zaokrąglone?

- Nie... Takie bardziej... kocie.

Doug zmarszczył brwi. Czyżby słynny leopard zawitał w jego progi? O ile dzikie zwierzęta nigdy nie zapuszczały się pod jego dom w jego obecności, gdy Debby została sama... Cóż, było to dosyć prawdopodobne.

Przeklął w myślach, że naraził swoją wybrankę na niebezpieczeństwo. Gdyby nie zamknęła drzwi, a zwierz jakimś cudem dostałby się do środka od innej strony... Nie, nawet nie chciał o tym myśleć.

- Teraz jestem już z tobą - oznajmił, pomagając jej wstać. - I mam parę rzeczy, które powinny ci się spodobać.

Dopiero w tamtym momencie spostrzegła całą konstrukcję, którą musiał założyć na plecy z dwoma większymi i trzema mniejszym kartonami.

- Uniosłeś to wszystko? - spytała z niedowierzaniem.

- Nawet gdybym miał jeszcze ciebie na ramieniu, nie zrobiłoby mi to żadnej różnicy. - Przewrócił oczami.

- Ale... Czekaj, bo nie rozumiem. Miałeś wrócić jutro wieczorem, a nie w...

- Środku nocy? - dokończył za nią. - Przyjaciel trochę mnie podwiózł, skoro i tak jechał w kierunku granicy.

- Masz przyjaciół?

Prawie na nią warknął, choć wypowiedziała to tym niewinnym głosikiem. Przynajmniej już się go nie bała, tak?

- Mogę zobaczyć, co przyniosłeś? - spytała, niemal od razu zajmując się czymś innym, a mianowicie skubaniem plastra na swojej dłoni.

Doug dopiero wtedy uważnie jej się przyjrzał i lekko obwąchał z daleka.

- Zraniłaś się? - mruknął, odruchowo biorąc jej dłoń w swoją. Odepchnęła go dopiero po chwili.

- Tak wyszło. - Wzruszyła ramionami i nieco zbyt gwałtownie podniosła się na nogi, niemal tracąc równowagę. Niemal, bo refleks Nadnaturalnego oczywiście na to nie pozwolił.

- Uważaj - burknął tylko, również wstając i wyraźnie nad nią górując.

Debby przełknęła głośno ślinę, postanawiając się czymś zająć, by ukryć lekko różowe policzki. Półmrok panujący w pomieszczeniu tylko jej to ułatwiał.

Co z tego, że Doug i tak wszystko widział? Całe szczęście w jego gatunku kobiety nie płonęły rumieńcami na samo stanie blisko siebie i raczej uznał to za oznaki gorączki. Odruchowo przyłożył dłoń do jej czoła, wyraźnie ją tym strasząc.

Szybko się od niego odsunęła, akurat w chwili, gdy zdążył wyczuć temperaturę. Nie komentował, ani nie poganiał, gdy powoli odpakowywała przyniesione przez niego rzeczy. Nie było tego dużo. Choć ciężar wszystkiego mógłby ją przygnieść do podłogi, niesienie tego przez tyle kilometrów nie było dla niego żadnym problemem.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz