Od samego rana nie odezwali się do siebie ani słowem, zbyt mocno pogrążeni we własnych myślach. Debby nie miała pojęcia, jak powinna się zachować, skoro nagle musieli wybrać się do Osady. Czy tego chciała? Nie była pewna. Z jednej strony przeczuwała, że kiedyś do tego dojdzie i choć raz będzie musieć się tam zjawić, ale z drugiej... Czy reszta Nacji także była pokroju Douga? A może zrobią jej krzywdę przy pierwszej lepszej okazji?
Czy Nadnaturalny uratował ją tylko i wyłącznie dlatego, że była dla niego jakąśtam partnerką? Nadal nie wiedziała, czy powinna się bać, czy nie. W końcu Doug nigdy jej nie skrzywdził, jedynie czasami strasząc swoim zachowaniem. Dla niej wąchanie karku, czy bardzo uważne śledzenie wzrokiem było zupełnie obce. Często miała wrażenie, że patrzy na dzikie zwierzę, które tylko na moment przybiera ludzkie zachowania.
Nie bała się go, żeby była jasność. Tylko parę razy myślała, że ją zagryzie, ale to nic.
Doug za to dość mocno się obawiał. Zarówno o ich relację, jak i o swój popęd, nad którym bardzo ciężko było mu zapanować. Nawet podczas pakowania wszystkiego, co było im potrzebne, ledwo powtrzymał się od objęcia jej podczas snu. Był pewien, że gdyby wiedziała, co siedziało mu w głowie, od razu uciekłaby na drugi koniec świata. Ale już nie zamierzał na to pozwolić. Jeśli chciałaby odejść, musiałby po prostu ją uwięzić i przekonywać do zostania.
Powiedział jej, co tak naprawdę ich łączy. Znając jednak głupotę ludzkiego umysłu Debby, sądził, że nie do końca to do niej dotarło. Oprócz przewijania się obok niego bez słowa i braku chociażby krótkiego spojrzenia, zachowywała się całkiem normalnie.
Myśląc nad tym, jak powinien ją do siebie przekonać, a potem - rozkochać, zajął się przygotowaniami do podróży. Nie było tego dużo, wystarczyło wziąć kilka rzeczy do jedzenia dla jego wybrednej partnerki, coś do okrycia, rozpalenia ogniska i paru innych ciekawych czynności, jakie był zmuszony zrobić już niedługo później. Gdyby podróżował sam, nie zabierałby praktycznie niczego, dochodząc do Osady w góra dwa dni. Z Debby ten czas mógł wydłużyć się nawet trzy razy, jeśli co pięć minut będzie żądała przerwy.
Co prawda mógłby zadzwonić po Harry'ego, by po prostu gdzieś po nich podjechał, ale nawet jego najlepszy przyjaciel nie miał pojęcia o znalezionej wybrance. Doug zdecydowanie wolał trzymać jeszcze ten fakt w tajemnicy, dopóki najważniejsi z Osady nie zostaną postawieni przed aktem dokonanym.
Może i nie zrównaliby blondynki z błotem, ale był pewien, że zaczną wywierać na nią znaczącą presję. W końcu dla Nacji normalnym było, że bardzo często wędrowano w stronę łóżkowych relacji, a następnie założenia rodziny. Gdyby miał przymusić Debby do praktycznie codziennego... No właśnie, nawet by nie mógł!
Ale jak miał przygotować się do nieuniknionej, wspólnej przyszłości?
Postanowił zdać się na instynkt.
***
Wyszli z domu około ósmej rano, by jak najszybciej dojść chociaż do jednej czwartej drogi. Debby nadal nie zamieniła z nim choćby jednego słowa, a sam fakt jej milczenia strasznie go irytował, jak i bolał zarazem. Zaczęli jednak wędrówkę w miarę dobrym tonie - w końcu Debby była na tamten moment jeszcze w miarę wypoczęta.
Mimo, że to Doug targał ze sobą wszystkie potrzebne przedmioty, blondynka zmęczyła się o wiele wcześniej niż on. Doskonale wiedział, że hasanie wśród gąszczy nie jest dla niej komfortowe, choć dostała od niego w miarę wygodne buty, które podwędził od jednej z kobiet Nacji. Od razu, gdy usłyszał jej sapanie za sobą i coraz cięższe kroki, zarządził krótki postój.
Ściągnął z siebie wypchany po brzegi plecak, przy okazji podając dziewczynie butelkę z wodą, którą nabrał w nocy ze strumienia. Niemal natychmiast pociągnęła kilka łyków, zaraz potem siadając na jakimś większym kamieniu.

CZYTASZ
Nacja: Brzask Przeznaczenia
FantasyDebby to dziewczyna zawsze żyjąca zgodnie z zasadami. Kto by pomyślał, że pewnego dnia zostanie skazana? I jakim cudem znajdzie się na terenie potworów chodzących po tej ziemi? Nieokrzesana Puszcza znalazła dla niej nowy cel. Oraz kogoś, kto miał zo...