Rozdział 21

2.2K 119 12
                                    

Osada nie wyglądała tak strasznie, jak się spodziewała. Gdyby nie wiedziała, że jest na terenie Nacji, pomyślałaby zapewne, że to zwyczajna wioska w środku lasu. Niezbyt duża, niezbyt mała, z dziwną, swobodną atmosferą.

Doug dziwił się, że Strażnicy nawet mu się nie pokazali i najzwyczajniej w świecie pozwolili mu wprowadzić ludzką dziewczynę do Osady. Zwykli mieszkańcy zlecieli się tak szybko, jak się tego spodziewał. Jego rodzinna wioska miała to do siebie, że każdy wiedział wszystko i o wszystkich. Kiedy przyszedł z jakąś totalnie obcą kobietą, a w dodatku człowiekiem, wieść rozniosła się od samych Nadnaturalnych patrolujących teren wokół Osady.

Oprócz naprawionego okna u samego przywódcy - Williama, praktycznie nic się nie zmieniło. A przynajmniej Doug nie zwrócił na to uwagi.

O wiele ważniejsza była dla niego Debby i sposób, w jaki miałby wytłumaczyć się przed wszystkimi z jego wielkiej rodziny. W teorii powinien poinformować wszystkich wcześniej o fakcie znalezienia wybranki, a zamiast tego skłamał co do powodu drugiego wyjazdu w las. Domyślał się, że u niektórych będzie miał przesrane. Dla przykładu taki Harry, który podbiegł do niego jako pierwszy.

- Żartujesz sobie z nas? - warknął w jego stronę, niebezpiecznie zbliżając się do dwójki. Blondynka od razu skryła się za Dougiem, drżąc na całym ciele. - Sprowadziłeś człowieka?

- To Deborah. Moja Bratnia Dusza - oznajmił, siląc się na opanowany ton. Jego oczy świeciły jednak ostrzegawczo.

Harry zawahał się, już po chwili chowając kły i starając się zachować spokój. Dobra, wybranka. Bratnia dusza, super. Ale człowiek?

- Mówisz poważnie? - spytał dla pewności, obserwując dziewczynę spod przymrużonych powiek.

- Tak - odparł Doug, wbrew woli Debby łapiąc ją za ramiona i wystawiając przed siebie. - Macie odnosić się do niej z szacunkiem! - zażądał, nadal utrzymując ten sam wyraz twarzy.

Miał dość sporą pozycję w Osadzie, jednak wolał być pewien, że wszystko pójdzie po jego myśli. Debby za to prawie zsikała się w majtki ze strachu.

Mieszkańcy mieli mieszane uczucia, widać było na pierwszy rzut oka. Jedni nie dość, że łypali na nią swoim spojrzeniem, to jeszcze pokazywali swoje kły. Po krótkiej przemowie Douga większość złagodniała, jednak blondynka i tak miała ochotę stamtąd uciec. Ale cóż... Ręce Douga i drżące nogi by jej na to nie pozwoliły.

Zanim zdołała zrobić cokolwiek, przyjaciel jej znajomego najzwyczajniej w świecie zbliżył się do jej karku, mocno się zaciągając. Dopiero w chwili, gdy Debby budziła się z szoku, lekko się odsunął.

- Jesteście partnerami. Czuję to - oznajmił, z zadowoleniem klepiąc swojego przyjaciela po ramieniu. I choć gest ten mógł się wydawać przychylny, jego napięta mina zdradzała wszystko. - Ale dlaczego do cholery wprowadzasz tu człowieka bez zapowiedzi?! Gdyby nie Will, od razu by ją zabili!

Doug średnio zwrócił uwagę na przerażoną Debby, nadal trzymając ją w silnych ramionach. Zamiast po prostu pójść prosto do Willa, postanowił trochę się zabawić. W końcu należało mu się rozładowanie energii po tylu wstrzemięźliwościach, prawda?

Odstawił dygoczącą wybrankę na bok, podwijając rękawy swetra, który miał na sobie. Harry od razu zrozumiał aluzję i momentalnie rzucił się na niego z pięściami.

Debby chyba krzyknęła, nie mogąc wyjść z szoku i strachu, jaki jeszcze mocniej ją ogarnął. Nawet nie zauważyła, że jedna kobiet odciągnęła ją na bok.

- Spokojnie, kochana. Oni tak zawsze - powiedziała łagodnie, wbrew woli prowadząc ją do swojej grupki złożonej z dwóch innych kobiet, ale już w starszym wieku.

Nacja: Brzask PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz