Jasne, że jadę!

4.8K 78 3
                                    

Był wtorek, zbierałam się powoli do wyjścia na zajęcia z anatomii człowieka. Uwielbiałam ten przedmiot, razem z Victorem, Camile i Jake'm, moim chłopakiem, najchętniej chodziliśmy właśnie na te zajęcia. Pierwszy rok medycyny na prywatnej uczelni, nic przecież nie mogło pójść źle.

Byłam świeżo po podwójnych studiach z zarządzania oraz dziennikarstwa, to była moja pasja - którą niestety nie umiałam na siebie zarobić, więc musiałam podjąć inny kierunek. Została mi medycyna, dobrze płatna praca a poza tym matury z biologii i chemii napisałam na ponad 90% więc było pewne, że dostanę się bez problemu.

Siedzieliśmy w sali wykładowej czekając na asystenta, w trakcie oczekiwania toczyły się różne rozmowy. Aż w końcu Camile nie wytrzymała i powiedziała nam o czymś co ją męczyło.
- Słuchajcie tego! Mam bilety na wyścig Formuły 1 w Monako! Wyobrażacie sobie, każdy z nas o tym marzy od dzieciństwa... - powiedziała podekscytowana.
- Matko jedyna! - krzyknęłam, na prawdę marzyliśmy o tym wszyscy od zawsze.
- Tylko, mam tylko 3 bilety. Nie mogę zabrać jednego z was, nie mam pojęcia kogo zabrać... - posmutniała moja przyjaciółka. Rzeczywiście, Camile znajdowała się między młotem a kowadłem. 
- Kiedy to jest? - zapytał mój chłopak. Wtedy nie byliśmy w dobrym momencie naszej relacji, codziennie się o coś sprzeczaliśmy i nie szło nam za łatwo. Od ponad tygodnia rozważałam, czy z nim nie zerwać. Znaliśmy się już bardzo długo, ale nie byłam w stanie tego dalej ciągnąć - nie dawałam sobie z tym wszystkim rady. Chciałam być po prostu szczęśliwa, a kiedy co chwile się kłóciliśmy chodziłam tylko coraz to bardziej przygnębiona. Moja terapeutka radziła mi to już od kilku miesięcy, to nie był świetny związek - tylko żaden z nas nie potrafił tego zakończyć.
- Myślę, że ja odpuszczę. - dodał wkurzony blondyn, niechętnie z nami rozmawiał, z powodu całej naszej sytuacji ale nie miał nikogo innego.
- Czyli nasze sprawy rozwiązują się same. - skomentowałam jego decyzję, nie ukrywam, że chciałabym z nim spędzić ten czas. Z drugiej strony trochę dziwne by było, gdy Camile nie wzięłaby Victora ze sobą - w końcu oni też byli parą wystarczająco długo. Po moich słowach między nami rozpętała się kolejna kłótnia o błahostkę. 
Następnego dnia zerwaliśmy, "za porozumieniem stron". 

Wtedy poczułam się dobrze, pierwszy raz od dobrych kilku miesięcy. Wróciła mi ochota do nauki oraz na wyjścia ze znajomymi. Niedługo po zerwaniu zadzwoniłam do Camile i zaproponowałam szybki spontaniczny wypad na Majorkę. Każdy z naszej trójki miał wystarczająco dużo czasu i pieniędzy, dlatego następnego dnia siedzieliśmy w samolocie do Hiszpanii. Naszym głównym tematem jednak był majowy wyjazd do Monako. Brakowało nam jeszcze miesiąca do tego słynnego GP, nikt z nas nie umiał się już doczekać.

Pływaliśmy sobie moją łódką po przybrzeżnych wodach, kiedy znaleźliśmy totalnie pustą zatokę - coś praktycznie niespotykanego w tamtejszych regionach. Z pośpiechem wpłynęliśmy na teren zatoki, byliśmy tym zachwyceni. Własna, pusta zatoka na Majorce! Istne marzenie...
Dopłynęliśmy do brzegu kiedy z lewej strony z zarośli pokazała nam się łódka. Na łódce był ktoś dosyć dla mnie znajomy, z daleka wyglądał jak Carlos Sainz. Kiedy łódka podpłynęła bliżej do nas Camile z Victorem mało nie zemdleli - to był Carlos Sainz razem z Isą Hernaez!
- Hej, hej, halo! To teren prywatny, nie powinno was tu być! - Powiedział do nas dość głośno kierowca Ferrari.
- O kurczę, przepraszamy! Już się stąd zwijamy. - powiedziałam podchodząc do steru, już wrzucałam bieg kiedy usłyszałam delikatny kobiecy głos.
- Carlos, nie wyglądają na fanów, może mogą zostać? Będziemy mieli z kim spędzić ten czas. - zaproponowała Isa, piękna dziewczyna Carlosa.
- W sumie to masz rację, jak chcecie zostańcie! Zapraszamy na brzeg, do domku. - krzyknął do nas Hiszpan, widać było, że jest podekscytowany. Wyszliśmy na piasek cumując łódeczkę niedaleko.

Forza Ferrari! [Charles Leclerc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz