Rozdział 2

205 11 1
                                    

Drugi tydzień....drugi tydzień leżenia na terenie szpitalu wojskowego. Z badań nie winika nic, albo mama i lekarz nic mi nie mówią.
Ona nie chciała rozmawiać o niczym, więc tylko siedziała zze mną trochę, a potem jechała do domu. Z ojcem, który mnie wychował nie miałam w ogóle kontaktu co mi się nie podobało.

- Mamo... - Zaczęłam mówić ostrożnie. - Proszę powiedz mi o co chodzi.....czemu tata nie odbiera i nie odpisuje....kto jest moim biologicznym ojcem....

- Harper proszę cię skończ ten temat... - Warkneła kobieta. - Tata ma ważne spotkania, a ten drugi nie powinien dla ciebie istnieć...porzucił nas

Chciałam coś powiedzieć, ale powstrzymałam się. Will mówił mi kilka dni temu, że jeśli do Moch siedemnastych urodzin nie poznam prawdy to mi powie. Jeszcze tydzień - pomyślałam i spojrzałam za okno.
Muszę jakoś ją przycisnąć! Powoli wstałam, a kobieta przyglądała mi się. Nie powinnam chodzić po upadku, który miałam dwa dni temu, ale jakoś się tym nie przejmowałam.

- Nie chce żyć w kłamstwie! - krzyknęłam, a ona cicho westchnęła. - Powiesz mi czy Will ma mi powiedzieć?

- Połóż się Harper - Usłyszałam głos lekarza.

Spojrzałam w strone drzwi, a tam stał mężczyzna o białych włosach i błękitnych oczach. Kto to jest?

- Ratchet! - Wysyczała kobieta.

- Emily jak zwykle w dobrym humorze - Odpowiedział białowłosy.

- Mogłam się domyślić, że tu będziecie - Mruknęła do siebie, a ja położyłam się spowrotem.

***

Siedziałam na łóżku i rysowałam. Byłam pewna, że William Lennox zaraz tu przyjdzie. Brunet przychodził do mnie co dziennie o dwudziestej drugiej.
Po chwili drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a ja zobaczyłam żołnierza. Uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam zeszyt na szafkę.

- Powiedz mi o co tu chodzi - Poprosiłam. - Matka nic mi nie powie nigdy...

- Okej, ale co złe to nie ja - Rzekł i postawił krzesło obok łóżka.

Mężczyzna zaczął mi opowiadać o transformerach czyli wielkich robotach, które przybyly tu, żeby ratować nasz świat przed deceptikonami.
Major wyjaśnił mi, że w moich żyłach płynie krew i energon czyli płyn, który daje życie przybyszom z kosmosu. Patrzyłam na nogi przez dłuższą chwilę, ale Will nadal mi wyjaśniał cała tą sprawę. Podobno moja matka zakochał się z wzajemnością w Primusem Cybertrońskim Bogiem, a z ich miłości urodziłam się ja.

- Poczekaj bo chyba nie ogarniam jednego... - Meukenlam i zacisnelam usta w wąska linie.

Przez chwilę milczałam, a brunet patrzył na mnie uważnie. Próbowałam zebrać myśli za nim powiem coś więcej aby nie palnąć coś głupiego.

- Moim ojcem jest jakiś bóg, który jest uosobieniem dobra, ale zostawił moją matkę, gdy dowiedział się o ciąży? - Spytałam, a on pokiwałam głową na tak. - Nie powinien tak robić!!!

- Wiem, ale może chodziło mu o bronienie ciebie i twojej matki - Stwierdził Will.

Spojrzałam na niego z miną w stylu ,, serio bronisz go? ". Mężczyzna nic nie odpowiedział, a do pokoju zajrzał Ratchet.

- Coś się stało? - Spytał Will, a Ratchet podszedł do nas.

- Chyba wiem co jest Harper - Rzekł patrząc w papiery. - Ktoś kontroluje jej zaniki pamięci...

- Primus, Unicron, Lockdawn? - Spytał Lennox.

Białowłosy pokręcił głową i mruknął, że nie wiem. Najgorsze było to, że nie mógł określić kto to robi. Od dwóch tygodni nie miałam żadnego zaniku wspomnień z kilku dni co mnie cieszyło, ale jeśli ktoś ma wchodzić do głowy i mnie kontrolować to już mi się nie podobało.
Nagle do pomieszczenia wbiegł czarnowłosy żołnierz i spojrzał ma medyka i majora.

-Cony pod szpitalem - Powiedział opierając dłonie o kolana. - Nie wiadomo co tu robią...

- Musimy zabrać Harper do bazy - Zadecydował Lennox.

Od razu mężczyzna złapał mnie za dłoń i pociągnął do wyjścia. Drugi z mężczyzn poszedł z nami, a Ratchet pobiegł gdzieś. Zapytałam się ich czy nie lepiej poczekać aż te całe cony zniknął, ale oni pokręcili głowami na nie.
Zjechaliśmy winda na piętro minus dwa. Po wyjściu z windy zobaczyłam, że byliśmy na podziemy parkingu. Tam stały cztery auta. Żółte caamro, czerwono granatowy tir, szare ferrai i czerwone lamborghini.
Will powiedział, że mam wziąść do żółtego samochodu. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i wsiadłam do auta. Nie zauważyłam kierowcy, ale auto ruszyło w strone bramy. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam, że reszta aut jedzie za nami.

- Bee musisz wyminąć cony i pojechać szybko do bazy z Harper tam już czeka Ratchet - Usłyszałam głos kogoś, który dobiegał z radia.

- Tak jest szefie - Odpowiedział blondyn, który nagle pojawił się na fotelu kierowcy.

Pisnęłam wystraszona, a on się zaśmiał i przycisnął pedał gazu. Poczułam, że wbijam się w fotel pasażera. Ręce zacisnelam na pasie, który miałam zapięty.

- Kim ty jesteś?! - Krzyknęłam spanikowana.

- Bumbelbee jestem zwiadowcą w oddziale Optimusa - Odpowiedział mi i skręcił ostro w prawo.

Kogo? - pomyślałam i zdałam sobie sprawę, że jeszcze dużo nie wiem na temat tego co się dzieje. Will będzie miał trochę, a nawet wiele do wyjaśnienia.



My Live Has Never Been Normal - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz