Rozdział 29

34 3 0
                                    

Perspektywa Williama Lennox'a

Wjechaliśmy do East Saint Louis. Pierwsze co zobaczyłem to jak Shockwave razem z swoimi okropnym robakiem okrążają szklany wieżowiec.
Prime i Hide w formie robotów poszli się nim zająć. Reszta miała znaleźć Side, Sunny'a, Mirage i Harper. Podszedłem do jego z aut moich żołnierzy, którzy latali dronami.

- Macie coś? - Spytałem z nadzieją.

- Harper jest na dachu, a Side i Dino jadą w naszą stronę - Rzekł jeden.

Złapałem za komunikator i zawiadomiłem Prime'a żeby się pospieszyli. Jeśli budynek się zawali to będzie po blondynce. Ratcheta podszedł do dwójki młodych botów i pomógł im z nieprzytomnym blondynem.
Nagle usłyszeliśmy jak coś się zawala m spojrzeliśmy na wieżowiec. Shockwave znikał, a budynek po chwili stał się gruzowiskiem.

- Zawiadomić pobliski oddział wojskowy! - Wydałem się. - Mają tu przyjechać i pomóc nam znaleźć rannych!!

***

Przeszukaliśmy większość gruzów. Jak na razie tylko martwe cony. Nigdzie nie widzieliśmy Harper. Prime chodził wkurwiony, a ja próbowałem wyjaśnić generałowi co się stało. Ale nie umiałem skleić jakiegokolwiek zdania. W głowie miałam tylko myśl czy Harper żyje.

- RATCHET CHODŹ SZYBKO!! - Wydarł się Jazz.

Spojrzałem w jego stronę. Bot trzymał kogoś na ręce. Szybko zaczął iść w naszą stronę. Błagam to neich będzie Harper - pomyślałem.

- Lennox co się tam dzieje! - Krzyknął Moshawer

- Chyba znaleźliśmy Harper - Odpowiedziałem i przerwałem połączenie wideo.

Jolt wziął od niego dziewczynę i położył na łóżko w kartce. Ratchet od razu zaczął działać. Gdy już chciał coś jej wstrzyknąć ona się podniosła i zaczęła szybko oddychać.
Blondynka złapał się dłonią za klatkę piersiową i próbowała uspokójc oddech. Wszyscy patrzyliśmy się na nią.

- Harper? - Zapytałem podchodząc.

- Żyje jeszcze - Mruknęła mdlejąc.

Blondynka opadła na łóżku, a Ratchet wbił jej wenflon w dłoń i podłączył jakąś kroplówkę.

- Lepeiej wracajmy do bazy - Mruknął medyk.

Wydałem rozkaz reszcie, żeby zebrali się i jechali do bazy. My tu zrobiliśmy ile mogliśmy teraz inne organy muszą się tym zająć.

Perspektywa Harper

Obudziłam się na czymś miękkim. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam biały sufit. Zmarszczyłam brwi i usiadłam powoli. Och moje ulubione miejsce w bazie - pomysłam, a do laboratorium wszedł tata.
Spojrzał na mnie i odetchnął z ulgą. Usiadł przy mnie i mocno przytulił. Jakby bał się że zniknę zaraz.

- Masz taka więcej nie robić - Powiedział odsuwając się od siebie. - Nawet nie wiesz jak się martwiłem..

- Spokojnie Onyx raczej nie chce mnie widzieć po tamtej stronie - Odpowiedziałam przypominając sobie co się stało.

Za nim obudziłam się w kartce zoabaczylam nad sobą Onyx z obniżoną mina. Nakrzyczał na mnie i kazał wracać do tamtego świata bo świat duchów nie jest dla mnie.
Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam na tatę. Brunet zamknął oczy i przyłożył swoje czoło do mojego.

- Masz zakaz wychodzenia z bazy - Mruknął cicho. - A szafir cię przypilnuję...

Podniosłam brew do góry. Jakby ten smok jeszcze tu był... Nagle na łóżko wskoczył mini bot. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale powoli je zamknęłam. Zapomniałam, że ten mały smok pojawia się i znika.
Tata podał mi bluzę i wyszedł z pomieszczenia. Szybko ubrałam się i odliczyłam kabelek od kroplówki. Wstałam i poszłam do pokoju. Szafir szedł za mną. Gdy tylko weszłam do pokoju spojrzałam w lustro. Byłam blada na policzku miałam dużego siniaka. Dotknelam go i od razu cofnełam rękę.

- Kurwa - Wysyczałam.

Szafir położył się na łóżku i przyglądała mi z zaciekawieniem. Wyciągnęłam z koszyka podkład i porbowalam ukryć tego siniaka. Nie byłam w stanie przypomnieć sobie gdzie go zrobiłam.
Pokręciłam głową, gdy chodź trochę udało mi się ukryć. Wzrok przeniosłam na mojego przyjaciela, który stał na biurku i coś gryzł.

- Szafir przestań!

Podeszłam do mebla i zobaczyłam naszyjnik. Wzięłam go szybko do ręki i zacisnęłam w dłoni. Udało się - pomysłam.
Zdjęłam naszyjnik od Onyx'a. Położyłam go na biurku i usiadłam na krześle. Jak mam nosić oba? Zaczęłam bębnić palcami o biurko. Nagle szafir złapał łańcuszki w zemby. Spojrzałam na smoka takim wzrokiem jakby chciała go zabić. Szary bot zeskoczyła z biurka i wybiegł z pokoju.

- SZAFIR WRACAJ!!!

Pobiegłam za nim. Po drodze minęłam kilku żołnierzy i autobotów. Byłam skupiona na złapaniu Szafira nóż tam tym czy coś jest przede mną prze to wpadłam na kogoś. Odbiłam się faceta i upadłam na podłogę. Jęknełam cicho siadając.
Zamruczałam kilka razy przde mną stał Alchemist Prime. Uśmiechał się jak to on, a jego zielone włosy były ładnej uczesane. Zmarszczyłam brwi,a mini bot schowała się za jego nogami.

- Patrz jak biegasz Harper - Rzekł mężczyzna po czym spojrzał na Szafira. - A ty mały oddaj jej to...

Smok podszedł do mnie i położył na mojej dłoni jeden z naszyjnik. Zbladłam. Już miałam się odezwać, ale Alchemist podniósł rękę do góry.

- Połączyły się dzięki czemu jest jeden - Powiedział i poszedł w głąb bazy.

Odwróciłam głowę i patrzyłam jak idzie przez koryatrz. Do mnie podszedł Side i pomógł wstać.

- Już się lepiej czujesz? - Spytał z troską.

- Tak przecież nic mi nie jest - Bruknełam.

- Gorączka i mamrotanie pod nosem po zagrzebaniu cię żywcem no tak to norma - Warknął chłopak.

Przewróciłam oczami i poszłam do pokoju. Mam mi truć? No to ja nie będę go słuchać!

My Live Has Never Been Normal - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz