Rozdział 19

56 6 0
                                    

  Laboratorimu, w którym siedziała wyglądał jak z hororu. Białe ściany z czerwonymi plamami i dziwn urządzenia. Przez pewn cwilę zastanawiąła się czy to nie krew na ścianach. Dwóch żołnierzy stało koło mnie. Nie wiem po co aż dwóch, ale wolałam się nie odzywać.

- Harper powiedz mi od ilu lat byłaś pod opieką medyka autobotów? - Spytała podchodząć do mnie ze strzykawką.

- Człowieku ja z nimi może z miesiąc byłam - Bruknełam patrząc na buty.

- To powiedz mi o tych twoich odlotach - Poprosił, a ja podniosłam wzrok i uniosła brew do góry.

  Nic mu nie powiem o tym - pomyślałam. Wolałam udawać głupią niż mówić komuś kto nie powinien o tym wiedzieć. Mężczyzna powtórzył pytanie, ale ja odpowiedziałam, że nie wiem o co chodzi. Znów poczułam jak prąd przechodiz przez moje ciało. Zaczęłam krzyczeć bo byłam pewna, że jeden z tych żołnierzy przyłożył mi do ciała paralizator. Osunełam się na ziemię i spojrząłma na żołnierzy wrogo.

- Lepiej mów - Warknął facet.

- W towich snach! - Warknełam, a do pomieszczenia wszedł Moshawer.

  Generła był wkurzony i nie ukrywał tego. Podszedł do nas i rozkazła dwóm swoim podwładnym zaprowadzić mnie do jego gabinetu. Oni przytakneli i złapali mnie za ramiona mocno. Syknełam cicho.

- Doktorze Evans dziewczyna miała najpierw dotzreć do mojego gabinetu! - Krzyknła Moshawer na niego.

- Ależ generale... - Zaczła mówić fioletooki, a generał mu przerwał.

- NIE BĘDĘ SIĘ POWTARZAĆ!! - Wydarł się zielonooki.

***

- Jesteś blada wypij tą wodę - Rozkazał mi Moshawer.

  Spojrzałam na niego z pod byka na co mężczyzna cicho westchnął. Spojrzałam na butelkę wody i wzięłam ją w rękę. Odkręciłam butelkę i napiłam się.

- Zadowolony? - Zapytałam cicho odstawiając butelkę na biurko.

  W pomieszczeniu byliśmy sami. Moshawer siedział naaprzeciwko mnie przy biurku. Wiedziałam, że chce mi coś powiedzieć, ale nie była pewna co. Gdy chciałam się odezwać on uniusł dłoń do góry przez co nieodezwałam się.

- Zanim zacznies krzyczeć posłuchaj mnie - Rzekł spokojnie. - Optimus zabierz z tąd boty, a ty taraszfi do rodziny zastępczej....

- Co?! - Wydarłam się wstając.

- To jedyna możliwość byś miała normalne życie... - Odpowiedział. - Z swoją mamą nie możesz się kontaktować jak i znimi...

  Utworzyłam usta by coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Nie mogę...muszę pomóc autobotom. Moshawer chciał coś powiedzieć, ale j zaczęłam krzyczeć, że to nie może się tak skończyć.
  On milczał. Widziałam w jego oczach smutek. Opadła na Krzesło załamana. Co ma robić?

***

  Patrzyłam za siebie siedząc w aucie. Baza wojskowa znikała z horyzantu. Czułam jak łzy spływają m po pliczakch. Moi nowi opiekunowie patrzyli na drogę niezwykłych się do mnie. Czemu ni mogła mni zabra mama?!
  Nagle kobieta spojrzała na mnie i lekko się uśmiechneła,uśmiechneła żeb mn pocieszyć. Podciągnełam kolana do brody. Ucieknę, a Onyx mi pomoże - pomyślałam patrząc za okno. Z tego co dowiedziała się od generała to, że teraz będę mieszkać z nowymi opiekunami w Denver mieściło się w stanie Nevada. Kolejna szkoła... Byłam pewna, że cony będą mnie obserwować i coś knuć.

- Harper zobaczysz wszystko się ułoży - Odezwała się rudowłosa.

- Nie! - Krzyknęłam na nią czując łzy w oczach. - Nic się nie ułoży!

- Porozmawiamy w domu o tym - Mruknął jej mąż patrząć na drogę.

  Prychnełam i oparłam głowę o szybę. Już chyba wolę, żeby cony mnie złapały...

My Live Has Never Been Normal - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz