rozmowy telefoniczne będę wyglądać tak: (pierwsza litera imienia): halo?
Wysiadłam z czarnego audi pod jakąś rezydencja. Lennox podał mi torbę, a w naszą stronę szedł jakiś metalowy krasnoludek. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na majora.
- To Cogman - Rzekł wsiadając do auta.
- Aha zostawiwszy mnie tu? - Zapytałam udając obrażoną.
- Przyjdę później - Mruknął major.
Usłyszałam jego cichy śmiech przez otwarte okno w aucie. Przewróciłam oczami, a po chwili obok mnie pojawił się krasnoludek Cogman. Spojrzałam na niego wystraszona, a bot się ukłonił.
- Jestem Cogman panienko - Odezwał się, a ja spojrzałam na niego. - Zaprowadzę cię do pokoju
Przytaknełam i poszłam powolnym rokiem za nim. Zapowiada się nudny miesiąc - pomyślałam schodząc do budynku.
***
Rozglądałam się po pokoju, który został mi przydzielony. Był ładny, ale strasznie duży. Nie potrzebowałam takiego pokoju. Torba z moim rzeczami leżała w koncie obok lustra.
Siedziałam na łóżku i czekałam aż Side zadzwoni. Obiecał, że będzie dzownic lub pisać. Odblokowałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dochodziła już dwudziesta, a on nadla nie odezwał się. Kątem oka spojrzałam w stronę okna. Słońce już dawno zaszło.
Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Schowałam telefon i zbiegłam na dół. W kuchni Cogman zbierał jakieś szkło pewnie szklanka się zbiła.- Pomóc? - Zapytałam pochodząc.
- Nie - Bruknął, a na blat wskoczył rudy kot. - TY GŁUPI SIERSCIUCHU TO BYŁ BYŁ KRYSZTAŁOWY KIELISZEK!
Cicho się zaśmiała. Kot psotnik? - pomysłam rozbawiona. Pogłaskałam zwierzę za uchem, a ono zaczęło mruczeć. Słyszałam jak bot klnie pod nosem, że koty to okropne stworzenia.
Pokręciłam tylko głową i poszłam do pokoju. Tym razem poczułam jak telefon wibruje. Szybki wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.H: Halo?
S: Już myślałem że śpiszZaśmiałam się cicho pod nosem.
H: Czekałam aż zadzownisz... jakbyś nie zadzwonił to bym się obraziła
S: Moje serce będzie wtedy krwawićUsiadłam na łóżku śmiejąc się. Tak właśnie za to kocham Side - pomysłam.
***
Przebudziłam się około trzeciej. Zmarszczyłam brwi bo była pewna, że położyłam się z godzinę temu jak nie lepiej. Powoli usiadłam i złapałam za telefon.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nieodebrane połączenia od Willa, taty i Side. Co się znów stało? Cogman coś wie - pomagałam. Założyłam pierwsza lepsza bluzę i zeszłam na dół.- Cogman - Zaczęłam mówić schodząc po schodach. - Ktoś z bazy dzwonił do ciebie?
Weszłam do salonu i poczułam, że raz upadne. W fotelu siedział Unicorn. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się wrednie. Próbowałam zrobić krok do tyłu, ale moje nogi od mówiły mi posłuszeństwa.
- Tęskniłaś się Harper? - Powiedział na powitanie.
- Za tobą nigdy - Warknełam. - Gdzie jest Cogman?!
On wzruszył ramionami, a do pomieszczenia wszedł Megatron z swoją świtą. Zacisnęłam usta w wąska linię. Już po mnie - pomysłam wystraszona.
- To może oświecisz nas w końcu? - Spytał con. - Po co tu przyszliśmy?
- Łap dziewczynę - Rozkazał mu fioletowłosy.
Megatron zmarszczył brwi i zaczął się rozglądać jak reszta. Oni mnie nie widzą? Unicorn Warknął i rzucił się w moją stronę. Szybko wykonałam unik w prawo, a mężczyzna wpadł na ścianę. O co tu chodzi? - pomysłam. Nagle zobaczyłam, że Barricade przeszedł przez mnie. Zaczęłam mrugać.
- Co jest? - Spytałam sama siebie patrząc na dłonie.
Wykorzystałam chwilę nie uwagi Uncirona i wybiegł z budynku. Do Londynu było jakieś czterdzieści kilometrów, a tam mogłam liczyć na małą pomoc pewnego mężczyzn, który walczył kiedyś z botami, a potem został tu dla osoby, w której się zakochał.
Idąc do miasta pogoda mi nie pomagała. Około dwadzieścia minut później, gdy tylko szłam ulica zaczęło padać. Ludzie, którzy jechali autami dziwnie się na mnie patrzyli, ale miałam to gdzieś. Znajdę ich i będzie po problemie.
Gdy doszłam do Londynu przestało padać, ale to nie zmieniało faktu, że nadal byłam przemoczona. Obejmowałam się ramionami i szłam pod uniwersytet gdzie pracowała Vivan.***
Opierałam się o płot i patrzyłam na auta. Po chwili zobaczyłam czarne audi. Podeszłam do niego, gdy tylko dwójka pasażerów wysiadła.
- Cade Yeager? – Zapytałam, a on spojrzał na mnie unosząc jedną brew do góry. – Jestem Harper Prime.
- Jesteś dzieckiem Optimusa?!- Spytał zdziwiony.
- Prime ma syna Ace – Powiedziałam patrząc na niego krzywo. – A moim ojcem jest Primus'a
Jego partnerka zaproponowała, żebyśmy weszli do jej pokoju w uniwersytecie. Przytaknęliśmy i poszliśmy tam. Gdy tylko trochę się ogarnęłam wytłumaczyłam im co się stało. Cade zagwizdał tylko i spojrzał za okno.
- To nie możliwe, żeby Cogman tak zniknął – Mruknęła kobieta.
- Wiem... – Odpowiedziałam. – To pewnie sprawka Unicrona...na dodatek jeszcze nie wiem jakim cudem on mnie tylko widział, a reszta conów nie...
- Czyli umiesz znikać z oczu wroga – Rzekł brunet.
Pokiwałam głową na tak, a on powiedział, że zaraz dowie się, w której bazie wojskowej jest Lennox i do niego zadzwoni. Przytaknęłam i podziękowałam mu za pomoce.
Po kilku telefonach już wiedzieliśmy wszystko. Major był na lotnisku wojskowym i czekał na autoboty, ale gdy dowiedział się, że jestem tu z Cade’em wsiadł w auto i przyjechał.
Wyszliśmy przed budynek, a ja zobaczyłam Side’a i Willa. Rzuciłam się mojemu chłopakowi na szyję za on mnie złapał.- Jakim cudem ja znalazłeś? – Zapytał major.
- Sama przyszła – Odpowiedział mu mężczyzna. – A wiesz, że chętnie wam pomogę jak jest potrzeba....
CZYTASZ
My Live Has Never Been Normal - ZAKOŃCZONE
FanfictionLos lubi płatać figle każdemu. Harper stanie przed najtrudniejszym wyzwaniem w swoim życiu. Czy da radę pokonać swój lęk i zdobyć się na wyżyny swoich umiejętności? ✨Druga część opowiadania- Goddess legend night ✨