Lubię zatłoczone bary, w których dominuje smak dobrych, starych czasów. U Leona panował specyficzny klimat swojskości, a to wpływało dobrze na klientelę. Zwłaszcza na istoty, które przychodziły, by wyłuskać spośród tłumu swoich kontrahentów.
Weszłam do lokalu. Powinien owiać mnie smród dymu z wypalanych papierosów i woń alkoholu, lecz jakimś cudem w pomieszczeniu zawsze utrzymywało się świeże, czyste powietrze. Wystrój nie miał nic wspólnego z nowymi pubami, które powstawały jak grzyby po deszczu. Nie mogłam przeboleć tych nowoczesnych urozmaiceń, lad podświetlanych neonami i plastikowych siedzeń, których funkcjonalność i wygodę zastąpiły ekstrawaganckim wyglądem. Leon stawiał na prostotę. Załatwił sobie nawet staromodną szafę grającą.
– To co zwykle, mała? – spytał, gdy usiadłam na swoim tradycyjnym miejscu przy barze.
– To co zwykle – uśmiechnęłam się mimowolnie na wspomnienie ginu z tonikiem.
Lubiłam Leona. Dużo wiedział, zwłaszcza gdy w sprawę wchodziły rzeczy nielegalne, magiczne lub niecodzienne. Zwodził niewinnym wyglądem: krótka, czasem długo niestrzyżona broda, niebieskie oczy i kasztanowe włosy przyprószone po bokach niewielką ilością siwizny. No i ten uśmiech, który rozbrajał najbardziej opornych klientów. Swoje lata młodości miał już za sobą, jednak trzymał się lepiej niż dobrze. Był również tym, który sprawiał, że moje życie zawodowe cudownie rozkwitało. Nie mogłam narzekać na nudę.
– Nadia...
Nie był typem dobrego samarytanina, zawsze brał sobie jakiś procent od moich zleceń. Jak na mój gust czasami nazbyt wysoki. Oskubałby mnie doszczętnie, gdybym mu na to pozwoliła.
– Nadia, dziecinko...
Mimo to należał do tej garstki osób, którym ufałam. Powierzyłabym mu nawet cudze życie, gdyby pojawiła się taka konieczność.
– Irae, do cholery!
– Hm? – mruknęłam, bawiąc się oliwką, pływającą w drinku.
– Powinnaś już zacząć reagować na swoje nowe imię – powiedział. Przytyk w jego głosie nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia. Westchnęłam zrezygnowana i dopiero teraz na niego spojrzałam. Znałam go na tyle długo, by móc stwierdzić, że właśnie w tej chwili doskonale się bawi moim kosztem.
– Twoje ostatnie zlecenie spaliło mnie jako dobrego, praworządnego obywatela. I z czego się tak cieszysz? – spytałam, widząc, jak na jego twarzy pojawił się radosny uśmiech. – Dobrze wiesz, że to twoja wina.
– Moja? – oburzył się. – To ja się tak bezmyślnie dałem złapać policji przy trupie bez głowy?
– I jeszcze ładnie przeprosiła! – wtrąciła się Greta.
To ja załatwiłam jej pracę u Leona. Była wysoką, zielonooką blondynką, o rysach twarzy i ciele wybiegowej modelki, która, jak sama twierdziła, mogła zdobyć świat, gdyby nie to, że jej się po prostu nie chciało. Przyjaźniłyśmy się od czasu, gdy podbiłam jej oko. Uratowałam ją wtedy przed zawarciem niekorzystnej umowy z demonem. Do dzisiaj była moją dłużniczką.
– A, słyszałem – zawtórował jej Leon. – Później próbowała udawać, że to nie jej wina, a te zwłoki leżały już tam wcześniej. – To akurat już sobie wymyślił. – Nie rozumiem, jak mogłaś dać się złapać?
– Mierzył do mnie z broni – powiedziałam. – A ja zdążyłam się już przywiązać do swojego życia.
Oboje wybuchnęli śmiechem. Banda idiotów. Miałam wtedy pecha, kto mógł przewidzieć, że na praktycznie nieuczęszczanej drodze pojawi się patrol. Na szczęście, szanowny pan mundurowy był sam, prawdopodobnie wracał do domu po odbytej służbie. Nie zauważyłam, kiedy podjechał. Mogłam się wytłumaczyć lekkim zamroczeniem, ponieważ chwilę wcześniej dostałam mocno po głowie. Wysiadł i zanim się obejrzałam, już mierzył do mnie z broni. W przypadku, gdy widzisz kogoś ubabranego krwią i trzymającego w dłoni właśnie odciętą głowę, albo panikujesz i strzelasz, albo wzywasz posiłki. Ten należał do tych głupszych. Zanim w spektakularny sposób zwiałam, zdążył rzucić mną o maskę swojego samochodu i wylegitymować. Nie raczył nawet założyć mi kajdanek, co uznałam za jawne lekceważenie. Zapewne złamał tym samym kilka policyjnych zasad. Gdyby nie to, że musiał spuścić mnie z celownika, zapewne siedziałabym teraz w jakiejś cichej, ciasnej celi z przemiłą współlokatorką.
CZYTASZ
Na rozkaz Ciemności (TOM I)
FantasyJestem Ciemnością, zabijam z zimną krwią, torturuję gdy trzeba. Mówią, Zło Wcielone i nie wiedzą jak blisko są prawdy. Nadciąga nowy porządek, Śmierć szepcze mi do ucha - wojna, lecz czy można wierzyć oszustowi?