16. Nadchodziły nowe czasy. Krwawe i paskudne

639 48 17
                                    

– Leon! – zawołałam radośnie, sadowiąc się na stołku przy barze.

Nalał do szklanki mój ulubiony gin, dodał lodu, zalał tonikiem i podał menu. Tym razem miał na sobie zieloną koszulę, w odcieniu ciemnej trawy. Swoje kasztanowe włosy zaczesał gładko do tyłu, czego nigdy wcześniej nie robił. Coś było na rzeczy.

Zniknęłam zaledwie na tydzień, lecz styl naszego życia, zarówno Leona, jak i mojego, był dosyć niebezpieczny. Chciałam upewnić się, że mój barman jest cały i zdrów, i zapewnić go, że ja również miewam się prawie całkiem nieźle.

– Zastanawiałem się, kiedy wpadniesz się pokazać, dziecinko. Ominęło cię jedno zlecenie. – Nie był ani trochę zaskoczony. Zlustrował mnie. – Wyglądasz marnie. Powinnaś wrócić do domu i się przespać.

Moje podkrążone oczy, jeszcze większa bladość niż zazwyczaj i zmęczony wzrok, mogły rzeczywiście sugerować, że wyglądałam kiepsko.

– Nie wydajesz się szczególnie przejęty. – Wycierał zacieki na szklankach suchą szmatką. Lubiłam patrzeć, jak to robił. Jego miarowe i dokładne ruchy mnie uspokajały. – Poza tym, zdążyłam się ostatnio wyspać na zapas.

– Możliwe, że wiedziałem, gdzie byłaś i co ci się stało. Już zdążyłem przejść przez etap zmartwienia. – To Leon dał mi namiar na Baala i oczywistym wydawał się fakt, że miał z nim kontakt. Prawdopodobnie wiedział więcej, co działo się z moim własnym ciałem niż ja.

– Więc czemu nie wyprowadziłeś Grety z błędu?

Na jego ustach pojawił się zbłąkany uśmiech. Nie przerwał swojej pracy.

– Nie okłamałem jej. Ostatnio chodziła rozmarzona i zdążyłem poznać powód jej zachowania, kiedy przyszedł po nią, po pracy. Wolałem, żeby jej myśli krążyły wokół czegoś innego niż demon. Miała przynajmniej zajęcie. – Spojrzał na mnie rozbawiony. – Widziałaś, co nadrukowała? – Sięgnął pod ladę i podał mi karteczkę.

Ulotka przyciągała uwagę krzykliwymi kolorami. Wściekle czerwone litery zawierały opis i numer telefonu, pod który należy się zgłosić. Miałam szczęście, że nie wstawiła mojego zdjęcia. Napis głosił, że zaginęła dwudziestoparoletnia kobieta, o kruczoczarnych, długich włosach, bladej cerze i niezwykle ciemnych oczach. Szczupła, wyglądająca na kruchą, ze śladem zębów na ręce. Spojrzałam na ugryzienie. Było coraz mniej czerwone. Dalej było napisane coś o wyszczekaniu i złych manierach. Czasami reaguje na imię „Nadia". Opuściłam ulotkę.

– Mam nadzieję, że wszystkie egzemplarze są u ciebie...

– Prosiła mnie, abym rozdawał je klientom i podrzucił do zaprzyjaźnionych barów. Obiecałem jej, że się tym zajmę. – Postukał o coś nogą. – Leżą tu wszystkie. Bezpieczne. – Odetchnęłam z ulgą. Greta miała dobre intencje, może nawet jej sposób by zadziałał, gdybym naprawdę tylko zaginęła. – Jak twoja śmiertelna rana? Goi się?

Skinęłam głową na potwierdzenie. Tak naprawdę nie zaglądałam do niej od dobrych kilku godzin.

– Teraz będziesz serwować również coś na ząb? – spytałam, widząc wiszące na ścianie menu. Prócz alkoholi i orzeszków, serwował również frytki, zapiekanki i inne, równie fastfoodowe rzeczy. Obok nich znalazły się potrawy, których nazw nie potrafiłam nawet wymówić, zupełnie niepasujące do barowych przystawek.

– Zawsze tego chciałem – uśmiechnął się promiennie. – Ludzie będą przychodzić by spróbować „Specjalnego dania Leona".

– Potrafisz gotować? – zaśmiałam się.

– Żartujesz? Cenię sobie moich klientów. Zatrudniłem Melanię.

– Melanię? – Prawdopodobnie znalazłam powód jego nowego uczesania. – Czy to nie była czasem twoja klientka? Dopóki nie zapowiedziała, że jej noga więcej tutaj nie postanie i nie wysłała cię do piekła?

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz