40. Ciemność we mnie śmiała się na samą myśl o zabijaniu

520 52 77
                                    

– Jak widać – odpowiedziałam.

Blondyn zdążył pozbierać się do kupy i w desperackim geście chwycił za moją nogę. Przekrzywiam głowę, poświęcając mu całą uwagę. – Puść.

Zacisnął mocniej dłoń. Nie powinien był tego robić.

Zmrużyłam oczy. Moja energia oplotła się wokół niego. W tym momencie byliśmy tylko my.

Coś wyjątkowo ciemnego popłynęło w stronę łowcy, sprawiając, że zwinął się w kłębek. Puścił moją nogę, a w następnej chwili wygiął się w łuk i przeraźliwie krzyknął. Miotał się, próbując uwolnić się od cierpienia, które nadchodziło z niewidocznej strony. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Wił się na podłodze i płakał, próbując się tego pozbyć. Lecz jak walczyć z czymś, czego nie było widać?.

Kucnęłam obok niego, wpatrując się w jego brzuch.

Na jego koszulce pojawiło się niewielkie wybrzuszenie. Ubranie powoli zaczęło nasiąkać krwią. Uklęknął na ziemi, zaskoczony tym, że stary ból zniknął, zostając zastąpiony przez nowy, bardziej przytłumiony, gdzieś w okolicach żołądka. Drżącymi dłońmi, podciągnął koszulkę do góry.

Nie wytrzymał. Padł, podpierając się rękoma i wyrzygał wszystko dokładnie, niemal wypluwając własne flaki. Nie mógł znieść tego widoku. Kaszlał, krztusząc się własnymi rzygami i śliną. W miejscu, gdzie powinien znajdować się jego pępek, widniała ogromna dziura. Widać było wszystkie jego nienaruszone narządy, które poruszały się miarowo, dając życie swojemu właścicielowi. Łowca wykrwawiał się, oddychając resztkami sił.

– Bła-... błagam... – zająkał się. Z boku ust, poleciała mu stróżka śliny. Nie potrafił nawet przełykać. – Niech to się już skończy.

Coś chrupnęło, przesunęło się i zaskrzypiało.

Byłam łaskawa. Pozwoliłam mu umrzeć.

Wyprostowałam się i spojrzałam na dwójkę mężczyzn. Jeden wpatrywał się we mnie z przerażeniem, drugi z zadowoleniem.

– Nareszcie – powiedział Śmierć, podnosząc się z klęczek i wycierając krew z ust, jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnął się.

Czyżby Śmierć jedynie udawał? W jednej chwili całkowicie odzyskał siły i wydawało się, że w magiczny sposób ozdrowiał. Nie byłam na niego zła. W zasadzie nie odczuwałam żadnych emocji.

– Fascynujące... – szepnął Łupieżca. – No no, kruszynko, myliłem się co do ciebie, jesteś cenniejsza żywa, niż martwa. – Na sali znajdowaliśmy się teraz tylko we troje.

Milczałam. Czułam, że Ciemność jeszcze nie odpłynęła, cały czas była ze mną i czekała, przyczajona.

– Kim jesteś? – słowa same wyszły z moich ust.

– Kimś, kto chce ci pomóc. Połączymy swoje siły. – Sposób, w jaki to wypowiedział sugerował, że była to rzecz postanowiona.

– Połączymy swoje siły? – uśmiechnęłam się. – Czemu sam sobie nie weźmiesz mojej energii? Nie chcesz jej? – kusiłam. I naprawdę bardzo chciałam aby Łupieżca wykonał jakikolwiek ruch, który mógłby mnie sprowokować.

Zawahał się. Po jego zaciśniętych pięściach widać było, że walczył sam ze sobą.

– Stąpasz po bardzo cienkim lodzie Lucyferze – odezwał się Śmierć.

Łupieżca oderwał ode mnie wzrok tylko na chwilę. Śmierć bardzo powoli pokręcił głową, dając mu znak, że jeśli zamierzał zrobić coś głupiego, to nie jest to odpowiednia chwila. A ja się z tym nie zgadzałam. To był idealny moment na popełnianie głupstw.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz