60. To nie mogła być prawda...

473 49 56
                                    

Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Młody musiał się bardzo postarać, ponieważ moja głowa pulsowała tępym, jednostajnym bólem, przypominając mi o jego zdradzie i własnej naiwności. Dotknęłam swojej głowy, przez co tylko pokój jeszcze bardziej zawirował. Każdy ruch wywoływał przeszywający ból. Próbowałam osłonić dłonią oczy i przyzwyczaić się do ostrego światła w pomieszczeniu.

Sytuacja przedstawiała się lepiej, niż mogłabym się spodziewać. Nie zamknęli mnie w ciasnym pomieszczeniu, ani nawet nie związali, za co byłam szczególnie wdzięczna. Leżałam na śnieżnobiałej kanapie, wyjątkowo twardej i niewygodnej. Moja ręka automatycznie powędrowała do miejsca, gdzie powinien znajdować się pistolet. Mogłam o nim zapomnieć, tak samo jak i nożu.

– Tego szukasz? – Usłyszałam. Odwróciłam gwałtownie głowę. To był błąd. Kolejna dawka bólu przeszyła moje ciało.

Myśliwy stał kilka metrów ode mnie przy barku, wpatrując się z dziwnym wyrazem sympatii w oczach. W wyciągniętej ręce trzymał mój sztylet. Swoje jasne włosy pozostawił rozpuszczone. Włożył na siebie długą, białą tunikę rozciętą po bokach, ze złotymi wykończeniem przypominającym motywy roślinne. Jeśli chciał upodobnić się do ucieleśnienia czystości to trafił w dziesiątkę. Gdybym go nie znała i gdybym nie widziała jego twarzy, powiedziałabym, że wyglądał iście anielsko. Jedynie papieros, którego trzymał w swoich smukłych palcach psuł cały widok.

– Mam nadzieję, że mój mały łowca nie zrobił ci krzywdy. – Zgasił papierosa w popielniczce i uśmiechnął się przyjaźnie. – Czy ty naprawdę myślałaś, że ci się uda? Z tym kawałkiem ostrej stali i pistoletem? Jak głupim człowiekiem trzeba być, aby myśleć, że możesz dać sobie radę z Jaśniejącym? – Nie miał pojęcia, że kawałek stali, który trzymał w ręce, tak naprawdę zrobiony był z czegoś zupełnie innego i wystarczyło tylko jedno dźgniecie, aby wykrwawił się na śmierć

Nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Nie bardzo również wiedziałam, jakie plany miał wobec mnie. Żyłam, co było dosyć podejrzane. Osoby takie jak on zazwyczaj szybko zmieniały zdanie i nie myślały zbyt logicznie pod wpływem emocji. Po moim kręgosłupie przebiegły nieprzyjemne ciarki. Jeśli nie chciał mnie zabić, musiał mieć dla mnie sporo innych rozrywek, które zapewne nieszczególnie przypadną mi do gustu.

Przy ogromnych oknach stało nowoczesne, szklane biurko z laptopem i stertą niepoukładanych papierów. Prócz niedużej, białej sofy i nieoprawionego modernistycznego obrazu, który przypominał rysunek wykonany przez trzyletnie dziecko, w pomieszczeniu nie było więcej mebli. Parkiet zrobiony został z gładkich, jasnych płytek, wszystko wydawało się lśniące, jednolite i błyszczące. W pomieszczeniu znajdowały się dwie windy i tylko jedna para drzwi. Myśliwy musiał lubić przestrzeń, ponieważ pomieszczenie było ogromne i nie zdziwiłabym się, gdyby zajmowało całe jedno piętro.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spytał zniecierpliwiony. Rozejrzałam się wokół, szukając czegoś, co mogło mi pomóc. Walka z Jaśniejącym bez broni wydawała się beznadziejna. Mogłam tylko próbować ucieczki. – Ty! – Wskazał na mnie nożem. Odwróciłam głowę w jego stronę. – Może jednak za mocno dostałaś? Głucha jesteś?

– Nie – burknęłam w odpowiedzi, śledząc, jak nierozsądnie wymachuje ostrzem w przesadnej gestykulacji.

Skinął głową i opuścił nóż, z zadowoleniem akceptując odpowiedź.

– Wyobraź sobie, co bylibyśmy w stanie razem zrobić, gdybyś tylko przyjęła moją propozycję, którą ci wcześniej złożyłem. Z twoimi umiejętnościami tropienia i moją mocą, moglibyśmy zdziałać cuda! Mogłaś szkolić moich łowców! – Spojrzał na mnie z niechęcią. – Nie wiem, jakim cudem wylizałaś się ostatnio, ale tym razem postaram się, abyś definitywnie zdechła w męczarniach.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz