46. Niech to szlag!

716 46 53
                                    

– Jak dobrze cię usłyszeć! – zawołałam wesoło do słuchawki telefonu.

– Jakieś kłopoty? – Leon znał mnie już na tyle dobrze, by wyczuć zbyt dużą, podejrzaną radość w moim głosie.

– Skądże. Masz może w zanadrzu jakąś niepotrzebną broń? Najlepiej z większym kalibrem.

– Co się dzieje? – Był wyraźnie zaniepokojony.

Podeszłam wzdłuż ściany do okna i wyjrzałam na zewnątrz.

– Mam kilku niechcianych gości. – Dwóch Jaśniejących intensywnie naradzało się między sobą, co mnie lekko zaniepokoiło. Jeden wskazał palcem na moje okna. Odsunęłam się od szyby. Nie podobał mi się ożywczy sposób, w jaki dyskutowali. – Planuję też w niedalekiej przyszłości upolować kilku Jaśniejących.

Chwila ciszy w słuchawce mówiła mi, że Leon właśnie się nad czymś zastanawiał.

– Przyjedź do mnie jak najszybciej – odezwał się w końcu.

– To właśnie mam zamiar zrobić. Dasz radę załatwić broń?

– Tak. Mam również dla ciebie ciekawe informacje, które mogłyby ci się spodobać.

– Jakie?

– Powiem ci na miejscu. – Leon był zbyt tajemniczy. Musiało stać się coś poważnego, skoro nie chciał rozmawiać o tym przez telefon.

– W porządku.

– I Irae... – zawahał się przez chwilę. – Uważaj na siebie.

Uśmiechnęłam się i rozłączyłam rozmowę.

– Sio! – zawołałam. – Czy widzisz jakiś granatnik? – Nawet jeśli nie wierzyłam w słowa Śmierci, miałam wiele powodów, aby się upewnić, czy aby na pewno kłamał.

Demon znalazł się przy mnie w jednej chwili. Wcześniej siedział na oparciu kanapy, próbując z daleka obserwować to, co działo się na zewnątrz.

– Sio nie widział żadnego granatnika.

– Wiesz, chociaż jak ona wygląda? – Pokręcił przecząco głową. Tak właśnie myślałam. – To skąd wiesz, czy nie widziałeś?

Sio wyraźnie się zmieszał. Westchnęłam zrezygnowana.

Gdyby jakąś posiadali, zapewne nie powstrzymywaliby się tak długo z pogrzebaniem nas żywcem. Będąc na ich miejscu, już dawno rozwaliłabym w drobny pył mój dom.

– Sio, wiesz, co masz robić? – Skinął głową. – Nie oglądaj się za siebie i biegnij ile sił w nogach. I jeśli dasz się zabić, osobiście udam się do Pustki i zabiję cię jeszcze raz, tym razem już na zawsze, zrozumiałeś? – Znów skinął głową. Byłam nieco zestresowana, nawet jeśli to nie ja miałam być główną atrakcją dla Jaśniejących. Nie chciałam nawet dopuścić myśli o tym, że Sio mógłby nie podołać zadaniu. Z bólem serca i lekkim zrezygnowaniem doszłam do wniosku, że martwię się o małego pasożyta. – I jeśli zobaczę, że dałeś się postrzelić to już więcej nie dostaniesz wątróbek. – Tym razem Sio widocznie się zaniepokoił.

– Sio obiecuje, że nie da się postrzelić.

– Mam taką nadzieję...

Musieliśmy się spieszyć, nawet jeśli nie planowali spuścić na nas żadnej bomby nie było wątpliwości, że posiadali już jakiś plan. Zapewne żaden z ich planów by mi się nie spodobał, dlatego nie chciałam przekonać się na własnej skórze, co zdążyli wymyślić.

Zanim wyszliśmy, postanowiłam ostatni raz spojrzeć w okno, aby zobaczyć, gdzie dokładnie znajdują się Jaśniejący. Kiedy omiotłam wzrokiem podwórko, oblał mnie zimny pot. Miałam wrażenie, jakby cała krew odpłynęła z mojej głowy.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz