59. I jak ci się podobało?

468 49 60
                                    

Spojrzałam na Młodego.

– Możesz mi wyjaśnić, skąd to wziąłeś? – Uniosłam maczetę do góry.

– A mogę później? – Wskazał na zbliżające się demony. Trójka, których nogi zostały uszkodzone, pełzły w naszą stronę, przyciągając się rękami. – Zabrałem od Leona – powiedział, kiedy zauważył, że zacisnęłam zęby i wciąż czekałam na odpowiedz. Odwrócił się i ściągnął kurtkę. Na jego plecach znajdowała się pusta pochwa. – A teraz możesz się tym zająć? – Znów wskazał na demony.

Stanęłam przodem do ożywieńców, czekając, aż do mnie podejdą. Wzięłam zamach i odcięłam jednemu z nich rękę. Pchnęłam go na demona, który znajdował się za nim. Obaj upadli do tylu.

Ożywieńcy nie byli trudnym przeciwnikiem. Wolni i bezmyślni, mieli tylko jedno zadanie – zabić. Jednak problem polegał na tym, że cokolwiek bym im nie zrobiła, oni się tym zupełnie nie przejmowali i parli naprzód.

Podniosłam z ziemi jedną z kończyn i rzuciłam Młodemu. Złapał ją niezgrabnie w locie, z przerażeniem wpatrując się w prezent, który mu właśnie wręczyłam. Przypomniał mi się czas, kiedy dostał ode mnie serce, które własnoręcznie wygrzebałam z klatki demona.

– Uważaj żeby cię nie złapała.

– Co ja mam z tym zrobić? – Palce ożywieńca wiły się, chcąc pochwycić Młodego.

– Koło windy jest biurko. Biurka mają szuflady. Zamknij ją w jednej z nich.

Skinął głową i pobiegł do windy. Nie miał daleko, jako, że coraz bardziej się do niej zbliżaliśmy wraz z naszymi wrogami. Kilkoma ruchami pozbawiłam demony ich ostatnich górnych kończyn. Miałam przed sobą dwa demony bez rąk, które próbowały pozbierać się z podłogi. Wystarczyło teraz odciąć im nogi, wtedy pozbawiłabym ich wszystkiego, czym mogłyby się poruszać. Uśmiechnęłam się pod nosem. To nie powinno być trudne.

Mój wzrok przykuło coś, co nagle pojawiło się na końcu korytarza. Zatrzymałam się w połowie ruchu, sparaliżowana, wpatrując w całą masę demonów, które wyszły zza zakrętu i zmierzały prosto na nas. W jednym celu. To nie było marnych pięć demonów, a cała, ogromna horda.

Obejrzałam się za siebie. Młody również wpatrywał się w nowe demony, stojąc z kolejną, odcięta dłonią ożywieńca. Wiedziałam, że nam się nie uda. Może pozbylibyśmy się trzech, lecz kolejnych kilkanaście zdążyłoby nas w tym czasie rozerwać na kawałki.

– Pieprzyć to! – zawołałam i zerwałam się z miejsca. Młody wyrzucił rękę przed siebie, również rezygnując ze swojej misji.

Wyprzedziłam go i skierowałam się w stronę windy. Słyszałam kroki Młodego, które próbowały mnie dogonić.

– I co teraz? – spytał, kiedy ciężko dysząc, wpadł do windy.

– Uciekamy.

Zajrzałam jeszcze do korytarzy, w których znajdowali się Śmierć i Lucyfer. Wokół nich walały się kawałki ciał. Oni również dostali nową porcję demonów, zauważyłam, że ich dostawa była sporo większa od tej, którą mi przydzielili.

Wciągnęłam głęboko powietrze. Jeśli wcześniej miałam pewność, że sobie poradzą, teraz zaczynałam mieć co do tego wątpliwości.

Wcisnęłam wszystkie przyciski na panelu, mając nadzieję, że coś zaskoczy i może winda w cudowny sposób ruszy.

– Zostawimy ich? – spytał Młody.

– Jak chcesz to możesz wrócić i im pomóc. – Spojrzałam w górę. Windy miały zazwyczaj wyjścia do szybu i ta również nie pozostawała wyjątkiem od reguły. – Podsadź mnie, proszę.

Młody ułożył ręce. Stanęłam na nich jedną stopą. Podciągnęłam się na jego ramionach i dotknęłam miejsca na suficie, gdzie znajdowała się klapa. Nie zdążyłam nic więcej zrobić, ponieważ drzwi do windy zaczęły się powoli zamykać.

– Co się dzieje?

– Śmierć! – krzyknęłam. Nie usłyszał mnie. Zeskoczyłam z Młodego i dobiegam do drzwi. Zatrzasnęły się przed samym moim nosem. Nawet jeśli wcześniej chciałam uciekać, miałam również w planach zabrać ze sobą Śmierć. Lucyfer mógł przyłączyć się przy okazji. Nie zdążyłam jednak przytrzymać drzwi, zanim nie zamknęły się na dobre.

Śmierć i Lucyfer zostali po drugiej stronie. Próbowałam podważyć drzwi nożem, aby zmusić je, by znów się rozsunęły. Nie ruszyły się nawet o milimetr. Walnęłam w nie pięścią.

Nawet jeśli z całych sił starałam się uważać, że nie obchodziło mnie, co stanie się ze Śmiercią, to prawda wyglądała zupełnie inaczej. Został uwięziony w pułapce. Tak samo jak ja.

I jak ci się podobało? – Usłyszałam głos Myśliwego. – Gdybyś do mnie wcześniej dołączyła, nie musiałabyś się niczym martwić. Nie siedziałabyś teraz w windzie. Czy po tym pokazie, rozumiesz teraz jak wstrętne są demony? Czym tak naprawdę są? Trzeba się ich pozbyć, żeby ten świat mógł odetchnąć. – Jego głos był smutny, jakby naprawdę wierzył w to, że sam jeden poświęca się dla dobra ludzkości i dźwiga ciężar bycia bohaterem. – Unieruchom ją mały łowco, tak jak cię uczyłem...

Zaskoczona odwróciłam się w stronę Młodego. W jednej chwili poczułam ostry ból. W kolejnej zrobiło się całkowicie ciemno.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz