5. A kiedy znów się spotkamy, dam ci odpowiedź

857 57 21
                                    

Lubię jesienne noce. Zimny powiew wiatru wnikał w kości, lecz był przyjemny i pełen życia. Mieszkańcy niechętnie wychodzili na ulicę. Północne przedmieścia nie należały raczej do tych popularniejszych dzielnic wśród nocnych spacerowiczów. Niespodziewanie szybko można było nabyć tutaj kilka braków w uzębieniu. Kręciło się też zawsze paru naciągaczy, którzy na siłę proponowali swoją pomoc, za którą oczywiście później trzeba było słono zapłacić.

W tej chwili ostatnią rzeczą, o której chciałam myśleć był mój niedoszły morderca. Musiałam się czymś zająć, czymś, co mnie pochłonie bez reszty. Jak na złość, nie miałam na ten moment żadnych zleceń, dlatego postanowiłam zapolować, żeby nie wyjść z wprawy. Nie miałam zamiaru nikogo zabijać, nigdy nie sprawiało mi to żadnej przyjemności. Większą frajdę czerpałam z samego rozpoznania, wytropienia swojego obiektu i śledzenia go. Jeśli przeciwnik był starszy i silniejszy, obserwowałam go przez jakiś czas, by nauczyć się jego ruchów, a później dopiero atakowałam. Teraz jednak miało się obyć bez końcowej fazy, kiedy demon tracił głowę.

Jeśli wystarczająco mocno się skupiłam, mogłam na niewielką odległość wyczuć pewne zaburzenia w otoczeniu. Takimi anomaliami była aura, którą wydzielały demony. Niestety, to była dosyć ograniczona sztuczka i działała jedynie na małe dystanse, więc koniec końców i tak musiałam znaleźć się dostatecznie blisko demona, by móc go wytropić.

Czasami długie godziny spędzałam na spacerowaniu, zanim mój umysł coś wychwycił. Dlatego zawsze, gdy przyjmowałam zlecenia, cieszyłam się, jeśli klient określił w którym miejscu mogłam spotkać swoją ofiarę. Gdy dostawałam tylko miasto i opis demona, zadanie stawało się żmudne i czasochłonne.

Człowiek również posiadał w swojej duszy moc. Jednakże była ona niewielka, tak że nie mógł się nią posługiwać, co więcej: nawet nie wiedział, że ją posiada. A nigdy nieużyta, pozostawała szczelnie zamknięta. Dlatego ludzie nie posiadali aury i mogłam ich łatwo odróżnić od demonów. Wyjątek stanowili nieliczni utalentowani, to byli ci ludzie, którzy mieli nadzwyczaj dobrą intuicję, niektórzy twierdzili, że widzą duchy, inni potrafili przewidzieć co się zaraz stanie, a ci, którzy się zorientowali, że potrafią więcej niż zwykły człowiek, otwierali swoje interesy. Czarodzieje, wróżki, jasnowidzowie i telepaci to w większości oszuści, lecz trafiały się perełki. I właśnie ci „uzdolnieni" wytwarzają delikatną, ledwie wyczuwalną psychiczną aurę.

Stanęłam na środku ulicy, wsłuchując się w szum miasta. Lubiłam dźwięk poruszających się samochodów, rozmawiających ze sobą ludzi czy nawet szczekających psów. To wszystko sprawiało, że miasto wydawało się żywe, będące jednym wielkim organizmem.

Zamknęłam oczy, próbując skupić całą uwagę na czymś, co wytwarzało energię. Gdzieś niedaleko pulsował słaby punkt.

Ruszyłam za śladami. Musiał niedawno tędy przechodzić, ponieważ powietrze było przesycone jego obecnością. Mijałam stare kamienice, które z dnia na dzień rozpadały się coraz bardziej. Prócz swojej ofiary wyczuwałam w powietrzu również siki.

Gdzieś tu musiał być. Im byłam bliżej, tym bardziej upewniałam się, że nie był demonem. Nie był również człowiekiem. Stał przed starą kamienicą. Wypalał powoli papierosa, którego trzymał w smukłych i zgrabnych palcach. Nosił luźną koszulę, którą prawdopodobnie wyciągnął z renesansu, to samo mogłam powiedzieć o jego spodniach. Zarzucił na siebie nowoczesny, grafitowy płaszcz, który nijak nie pasował do całej reszty. Musiał przyjechać z daleka, gdzie panował inny klimat. Widocznie cieplejsze ubrania kupił na szybko, zaskoczony niską temperaturą.

Kontrastował z otoczeniem. Miał tak niesamowicie jasny odcień włosów, że zaczęłam się zastanawiać, czy to możliwe, aby był naturalny. W jego ruchach, kiedy podnosił dłoń do ust i kiedy wydmuchiwał dym, dało się zauważyć pewnego rodzaju subtelność. Gdyby stał do mnie tyłem, z pewnością pomyliłabym go z kobietą. Miał smukłą sylwetkę i delikatne rysy twarzy, aczkolwiek zdecydowanie męskie. Pod okiem, które wyglądało, jakby zaszło bielmem, posiadał starą, poziomą, wyblakłą już bliznę. Na rękach zauważyłam jeszcze kilka innych, świeższych i bardziej różowych. Obserwowałam go z ukrycia. W normalnej sytuacji, moja osobista misja byłaby już wykonana. Znalazłam go i powinnam odejść. Jednak coś wciąż mnie tu trzymało. Tym czymś była jego aura. Intrygowała mnie i odpychała jednocześnie. Demony pachniały zupełnie inaczej, nie spotkałam się jeszcze z tego typu energią.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz