38. Pozwoliłam mu zdychać w samotności

520 49 82
                                    

– Coś tutaj cicho – stwierdziłam, już nie tak bardzo przekonana o tym, że chcę wchodzić do Pałacu bez Śmierci. – I ciemno. Powinny palić się jakieś światła.

Dotknęłam jericha, próbując znaleźć pocieszenie w kawałku stali. Ani trochę mi to nie pomogło.

– Zawsze jest ciemno i cicho. To iluzja. Gdyby ludzie mogli słyszeć i widzieć, co dzieje się w środku, mielibyśmy problem. – Z tym mogłam się zgodzić. Słyszałam wiele opowieści na temat hucznych zabaw urządzanych w gnieździe demonów.

Doszliśmy do samych drzwi, nie napotykając na swojej drodze ani jednej osoby. Wiedziałam, że spacerowicze nie mieli tutaj wstępu, a nawet jeśli, nie mieliby najmniejszej ochoty, aby zapędzać się w tę okolicę. Wokół panowała grobowa atmosfera, co skutecznie zniechęcało do jakichkolwiek przechadzek.

Azkiel otworzył przede mną drzwi, zapraszając gestem do środka.

Stanęłam jak wryta. Ukazał się przede mną widok niecodzienny i co najmniej dziwny. Puls przyspieszył mi w zawrotnym tempie. Wstrzymałam oddech.

Samo wnętrze było naprawdę cudowne. Połączenie bieli i złota, wspaniałe, wysokie kolumny, podłoga zrobiona na wygląd szachownicy, na ścianach cudowne ornamenty i sufit sięgający niemal samego nieba.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby w środku nie trwała regularna walka, a na ziemi nie znajdowało się pełno krwi i ciał. W powietrzu wyczuwałam nagromadzenie mocy. Zorientowałam się również, że Azkiel nie znajduje się w miejscu, w którym był jeszcze przed chwilą. Uciekł. Można było się tego spodziewać.

Otrząsnęłam się w momencie, gdy ktoś na mnie wpadł, a później próbował zadźgać kuchennym nożem. Nóż wydawał mi się niegroźny, dopóki nie zadrapał mojej ręki. Rana była śmieszna, wyglądała jak niewielkie drapnięcie przez kota. Jednak ból był niesamowity.

Paliło jak diabli.

– Podoba ci się? – przede mną wyrósł nieznajomy mięśniak. – Nowy wynalazek! Mój pan zrobił go specjalnie na tę okazję. – Próbował mnie dźgnąć drugi raz, lecz uskoczyłam. – Sprawia, że demony i ich dziwki umierają w agonii!

Chyba właśnie nazwał mnie dziwką.

Wyciągnęłam jericha i wycelowałam w jego twarz. Zanim zdążył się zorientować, strzeliłam. W następnej chwili ktoś wytrącił mi broń z ręki. Instynktownie uchyliłam się i odskoczyłam w bok, próbując przebiec kilka kroków po martwych ciałach. Nie miałam pojęcia, czy ktoś chciał zadać mi cios, czy jedynie pozbawić pistoletu, lecz wolałam nie przekonywać się na własnej skórze i zwyczajnie uciec. Nie mogłam się cofnąć, ponieważ teraz przed wejściem znajdowało się kilka osób, całkowicie zajętych sobą, próbujących posłać się nawzajem do piachu. Nie miałam zamiaru przeszkadzać im w tej zabawie.

Zdążyłam się zorientować, że pomieszczenie było zapełnione demonami i łowcami. Domyślałam się również, że nie byli to łowcy mojego pokroju. To byli ludzie zwerbowani przez tę samą osobę, która jeszcze niedawno próbowała mnie zabić – tak samo zaślepieni jak ich przywódca. Łupieżca wpakował mnie w pułapkę, znalazłam się w samym środku piekła. Łowcy mieli przewagę liczebną i broń nasączoną trucizną. Demony posiadały siłę i moc, jednakże była teraz noc i w Pałacu przebywała niewielka ich ilość. Wolały zabawiać się w mieście, mając szansę na większą ilość kontraktów. To w dzień Pałac tętnił życiem, organizowano imprezy i spotkania. Łowcy musieli o tym wiedzieć. Dlatego wybrali noc na czas ataku, mieli pewność, że zastaną na miejscu mniejszą ilość przeciwników.

Z tego co zdążyłam zauważyć, demony znajdowały się na straconej pozycji.

Znów ktoś na mnie wpadł i ponownie był to oszalały z nadmiaru adrenaliny łowca. Trzymał w swojej ręce zakrwawiony nóż. Jego wzrok wydawał się nieobecny, błądził oczami, próbując skupić się na jednym szczególe. Uśmiechnął się. Czy oni im coś dodają do posiłków?

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz