6. Kim jest Baal?

808 63 17
                                    

Następnego dnia wieczorem znalazłam się u Leona. Musiałam przyznać, że miał smykałkę do interesów. Może to jego osobisty urok, może działała tu jakaś magia, nieważne o jakiej porze weszłam, bar zawsze tętnił życiem. O dziwo zawsze mogłam też znaleźć miejsce siedzące, choć wydawało się to niemożliwe.

Leon stał za ladą, śmiejąc się i żartując z klientem. Czy to był jego sekret? Zabawiać ich osobiście i zapewniać rozrywkę? Potrafił stworzyć taką atmosferę, iż miałam ochotę wyznać mu wszystkie swoje smutki i zwierzyć się z głęboko skrywanych tajemnic.

Rękawy koszuli w kratę zawinął do łokci. Miał muskularne ramiona i gdy opierał się o ladę widać było wspaniałą grę mięśni. Spytałam go kiedyś, jak on to robił, że mimo swojego raczej mało aktywnego życia, jego ciało zachowało dawną świetność. Czy chciało mu się jeszcze ćwiczyć, gdy wracał nad ranem do domu? Odpowiedział mi wtedy, że jedyną rzeczą, którą w życiu ćwiczył, był jego szczery i niewymuszony uśmiech. Kiedy się uśmiechasz, klienci płaca więcej. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy jeśli uśmiechnę się do demona, ten zacznie ginąć szybciej, lecz z doświadczenia już wiem, że to raczej mało działająca metoda.

Gdy tylko podeszłam do lady i usiadłam na wysokim krześle, rozpromienił się na mój widok.

– Ja też się cieszę, że cię widzę, Leonie. – Był jedną z nielicznych osób, które szczerze radowały się na mój widok.

– Jak życie, ślicznotko? To co zwykle?

Pokręciłam głową, dając mu do zrozumienia, że nie będziemy dziś polować. Nie będziemy również pić.

– Widzę, że interes kwitnie.

– Jak zawsze, dziecinko.

Był jedynym człowiekiem, któremu pozwoliłabym nazwać się „dziecinką".

– Tak właściwie... – zaczęłam. – To mam kilka pytań...

Widziałam, jak kąciki jego ust opadają. Wiedział, że to nie będzie przyjemna i beztroska rozmowa.

– Greta! – zawołał.

Moja długonoga przyjaciółka podeszła do Leona, przerzucając sobie szmatkę przez ramię. Nie bała się pracy, tak samo jak nie bała się czasami pobrudzić.

Mimo, że Leon miał w sobie coś uspakajającego, to właśnie Greta potrafiła najlepiej okiełznać awanturniczych gości. Odkąd zaczęła dla niego pracować, nie było tu ani jednej awantury.

Prócz tej, za którą było mi strasznie wstyd.

– Idę na zaplecze – poinformował.

Gestem zaprosił mnie do pomieszczenia za barem. Zeskoczyłam z krzesła i grzecznie podreptałam za Leonem.

Na samym środku stało biurko, na którym Leon ustawił swoje zdjęcie ze złapaną ogromną rybą. Nie miałam zielonego pojęcia, że jest wędkarzem. Fotel Leona był odpowiednio większy od krzeseł dla gości, dzięki czemu zyskiwał na wstępie przewagę nad rozmówcą. Na ścianie wisiał medal, nie mogłam jednak doczytać się, za co został przyznany. Tył pomieszczenia zawalony był pudłami.

Usiadł na swoim fotelu, zapraszając, abym usiadła w fotelu naprzeciwko niego. Posłuchałam. Potrafiłam być naprawdę uległa, gdy tego chciałam. Albo gdy czegoś potrzebowałam.

– Jakież to interesy sprowadzają cię do mnie, dziecinko? – Leon na tle wielkiego, obitego brązową skórą fotela wyglądał całkiem majestatycznie.

– Ostatnio mam problemy z informacją.

– Czego potrzebujesz?

– Ktoś w najbliższym czasie będzie chciał się pozbyć twojego najlepszego pracownika.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz