23. Chciałbym, abyś przyjęła ode mnie prezent

688 50 15
                                    

– Dzięki – powiedziałam.

– Za co?

– Teraz już wiem, że musisz zjawić się za każdym razem, gdy cię wezwę, bez wyjątków.

Znów ujrzałam w jego oczach gniew, zaczynałam się już przyzwyczajać do tego.

– Daj już spokój, sam do tego doprowadziłeś, pretensje kieruj tylko do siebie. – To go najbardziej wierciło, wiedza, że sam zgotował sobie taki los. – Musimy dojść do jakiegoś porozumienia.

– Co proponujesz?

– Będę cię wzywać tylko w wyjątkowych sytuacjach, a ty bez marudzenia będziesz próbował zrobić co w twojej mocy, aby mi pomóc.

– Już ci mówiłem, że nie będę spełniać twoich zachcianek – zacisnął zęby.

– Mogę cię do tego zmusić.

– Tak? Jestem ciekaw, jak to zrobisz. – Wywołałam na jego twarzy przepiękny, szyderczy uśmiech.

– Mogę cię tu trzymać przez wieczność, podczas gdy ja bezpiecznie opuszczę willę. Glify ochronne Baala nie pozwolą ci wyjść na zewnątrz. – Grymas Beletha był bezcenny. – A wystarczy, że pomożesz mi zabezpieczyć moje mieszkanie...

– Dość tego, Irae – powiedział Baal, wtrącając się w najmniej odpowiednim momencie, on chyba też nie chciał mieć Beletha na głowie. – Odmówiłem ci już w tej kwestii i Beleth jak widzisz jest na tyle mądry, aby również ci odmówić. Chociaż nim kierują zapewne inne powody.

Beleth spojrzał na niego z zaciekawieniem. Potem swój wzrok skierował na mnie. Nie miałam pojęcia, co właśnie ubzdurał sobie w swojej głowie.

– Odmówiłeś jej? – spytał zaciekawiony.

– Oczywiście, że tak, to mogłoby...

– Nie zniżę się do nakładania glifów, ale Hektor powinien ci się spodobać – Przerwał mu Beleth, zwracając się do mnie. Uśmiechnął się zadowolony. – Mam dobrą wiedzę, na temat tego, co dzieje się w Świecie Ludzi, ale akurat Hektor ma problemy z aklimatyzacją i nie jestem w stanie podać ci dokładnego namiaru. Często się przenosi. Szukaj go w pubach i barach. Tych gorszych. – Spojrzał z wyzwaniem na Baala.

– Nie masz zielonego pojęcia, co właśnie robisz. – Baal nie krył swojej złości. Zwrócił się w moją stronę. – Irae, to się może źle skończyć. Nie warto ryzykować. Można inaczej zabezpieczyć swoje mieszkanie. Ludzkość jest teraz całkiem dobrze rozwinięta, istnieją alarmy, monitoringi, szyby pancerne, masz cały wachlarz możliwości.

– Sam w to chyba nie wierzysz?

– Wierzę, że to lepsze rozwiązanie.

Pokręciłam przecząco głową.

Nie miałam już też powodu, aby dłużej trzymać Beletha w domu Baala. Moja powinność względem Baala się skończyła, dotrzymałam swojej części umowy. Uśmiechnęłam się ładnie do Beletha.

– Wspólniku – powiedziałam i pomyślałam o zniknięciu demona.

Beleth spojrzał na swoje ciało, które powoli przechodziło w stan cienia, by całkowicie zniknąć. Mogłam zobaczyć w jego oczach ulgę. Musiałam zabezpieczyć swoje mieszkanie i tylko on mógł mi pomóc. Tonący brzytwy się chwyta... Beleth jako mój zaprzysiężony demon wydawał się dobrym kandydatem do niesienia pomocy, lecz na moje nieszczęście, wciąż pozostawał demonem i nic nie mogło tego zmienić. Moje wszelkie prośby czy żądania, mogłyby odbić się od niego echem i powrócić do mnie w postaci, której nie chciałabym przyjąć. Dlatego kiedy polecił mi Hektora, szanse zabezpieczenia mojego mieszkania bez skutków ubocznych zwiększył margines mojego zaufania do Beletha. Jeśli on zająłby się tym bezpośrednio, nie wiadomo, jak mogłoby się to skończyć.

Czasami dostajemy od demonów zupełnie coś innego, niżbyśmy pragnęli. Diabli wiedzą, jak bardzo przekręci słowa na moją niekorzyść i jak wielkiego psikusa mógłby mi zrobić.

Kiedy Beleth zniknął na dobre, Baal wyjął z szufladki biurka małe pudełeczko, które otworzył i delikatnie wysunął na swoją dłoń wisiorek. Misternie zdobiona otoczka oplatała czarny kamień, w którym przewijała się ciemna mgła, ukrywająca coś w swoim wnętrzu.

– Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie. Chciałbym, abyś przyjęła ode mnie prezent.

Demon wrócił do swojego poprzedniego stanu. Znów był tym miłym, spokojnym i dobrodusznym Baalem. Wyciągnął dłoń z wisiorkiem.

Czasami ciekawość i zachłanność wygrywa z rozsądkiem. I coś mi mówiło, że od dzisiaj, Baal będzie chciał zostać moim najlepszym przyjacielem. Domyślałam się, że moc, którą miałam w sobie, zapewni mi jego dozgonną miłość. To dlatego tak się ucieszył. Stałam się kimś ważnym, a przynajmniej kimś bardziej interesującym, niż parę chwil temu.

– Co to jest? – Wzięłam wisiorek.

Nie bałam się, że wręczy mi coś, co mogłoby mi zaszkodzić. Wręcz przeciwnie.

– Noś go zawsze przy sobie, ale nie otwarcie. Schowaj go pod ubraniem. Nie ochroni cię przed twoimi łowcami, ale może zadziałać na innych długowiecznych. Jest moim symbolem, więc każdy, kto mnie zna, będzie wiedział, że jesteś pod moją opieką. – Westchnął zrezygnowany. – Wierz mi, Irae, masz już wystarczająca ochronę, nie potrzebujesz glifów na mieszkaniu.

O tym ja zdecyduję. Założyłam go na szyję, chowając pod ubranie. Osadził się delikatnie na skórze, muskając i dając znać, że tam jest, że czuwa i zawsze będzie gotów. To było przyjemne uczucie. Jak widać, mój status nabrał nowego, lepszego znaczenia. Teraz byłam niezwykle cennym obiektem, którego należy chronić. Szkoda tylko, że czysto sugestywnie. Potencjalne zagrożenie nie tylko musiało znać Baala, ale również się go obawiać.

– Zauważyłam, że ty i Beleth nie pałacie do siebie miłością – powiedziałam nieoczekiwanie.

Trapiło mnie to. Czyż Baal nie powinien podlegać Belethowi?

– Od zawsze nasze zdania się różniły. Nie jestem zwolennikiem Pustki, nie chodzi tu bynajmniej o samo Królestwo, ale o towarzystwo. Widzisz, Irae, odkąd sam zrozumiałem, czym są pakty i jakie zagrożenie dla nas niosą, uważam, że demony to idioci i ignoranci, a ich wieczna pogoń za nimi sprawiały, że czułem się chory. Niszczą siebie samych. Nie mogłem na to patrzeć. Jedyne, co się dla nich liczy, to kontrakty i siła, które koniec końców sprawiają, że umierają. Kiedyś zaliczałem się do tych głupców, mimo że wiedziałem, jak to się może skończyć. Lecz nawet wtedy swoje pakty dobierałem ze starannością, ludzie, z którymi się wiązałem nie byli jedynie duszami i środkami do uzyskania większej mocy. Byli osobami, które przy mojej niewielkiej pomocy, mogły coś w życiu osiągnąć. W Świecie Ludzi mam zasłużony spokój. Wiem, kiedy należy odpuścić i wiem również, że zebrałem moc, jaką mogłem osiągnąć, sam przy tym nie ginąc. Znam granice swoich możliwości i one się skończyły wraz z ostatnim paktem, który zawarłem wiele lat temu. Beleth mnie nie nienawidzi, on się tylko boi. Nasze moce są porównywalne i jestem dla niego zagrożeniem. Dałem mu jasno do zrozumienia, że nie interesuje mnie władza. To był drugi powód, dla którego się przeniosłem. Staramy się nie wchodzić sobie w drogę.

Skinęłam głową. To pasowało do Baala. Nie miałam tu już nic do roboty. Dopiłam swój kompot i wzięłam garść ciastek na drogę. Zostawiłam Baalowi jedno, żeby nie czuł się poszkodowany.

– Dzięki za pomoc – powiedziałam. – I za ciastka.

Spojrzał na swoje jedno, samotne, które mu odstąpiłam. Westchnął zrezygnowany. Już któryś raz tego wieczoru.

– Do zobaczenia, Irae – rzucił, kiedy zamykałam drzwi.

Miałam nadzieję, że niespotkamy się zbyt szybko. Trudno sobie wyobrazić, jak Baal mógłby jeszcze przetestowaćmoją moc i póki co – nie chciałam się tego dowiedzieć.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz