42. Musisz być tym tajemniczym przyjacielem, który zawsze ratuje Irae z opresji

678 47 104
                                    

– Sama sobie poradzę – mruknęłam, odrzucając pomoc Śmierci w wydostaniu się z auta. W zasadzie czułam się już całkiem nieźle, prócz tego, że wyglądałam, jakby ktoś wrzucił mnie pod kosiarkę.

– Jak sobie życzysz. – Odsunął się.

Wysiadłam bez większych problemów. Stanęłam na proste nogi, zadowolona, że mój stan mogłam określić jako znośny.

Z przyzwyczajenia chciałam dotknąć jericha, który powinien znajdować się w kaburze. Nie posiadałam ani jednego, ani drugiego. Moja kurtka również zniknęła. Nie miałam pojęcia, co się z nią stało. Jeśli wszystkie moje rzeczy zostały w Pałacu, to już mogłam się z nimi pożegnać. Nie miałam zamiaru tam wracać.

Śmierć trzasnął drzwiami chevroleta, uruchamiając zamek. Spojrzałam na niego zdziwiona.

– Jeśli chcesz, możesz wziąć auto. – Moja wspaniałomyślność czasami mnie zaskakiwała. – Wrócę później taksówką. – W zasadzie, nigdy wcześniej Śmierć nie potrzebował samochodu, więc i tym razem mógł obejść się bez transportu.

– Idę z tobą.

– Słucham? – Prawdopodobnie się przesłyszałam. Greta nie znała Śmierci i ten stan mi bardzo odpowiadał. – Po co?

– Pierwszy raz uwolniłaś dziś sporą dawkę mocy i chciałbym się upewnić, że w najbliższym czasie nie pojawią się żadne ponowne niekontrolowane wycieki. – Ściślej mówiąc, już drugi raz. Wtedy jednak nie miałam żadnych problemów, wiec teraz też powinno być wszystko w porządku. Tego jednak Śmierć nie wiedział.

– Jak sobie chcesz. – Nie uważałam tego za najlepszy pomysł, lecz nawet gdybym się uparła, Śmierć i tak zrobiłby po swojemu. – Postaraj się nie odzywać. A najlepiej, w ogóle zachowuj się, jakby cię nie było.

Śmierć nie odpowiedział. Zanim się odwrócił, dostrzegłam rozbawiony błysk w jego oczach, który nie zwiastował niczego dobrego.

Drzwi otworzyła nam Greta. Jej podkrążone i zapłakane oczy mogły świadczyć o tym, że Azkiel wcale nie uciekł, ale umarł, a ja nawet tego nie zauważyłam.

– Irae! – zawołała i rzuciła mi się w ramiona. Nie bardzo wiedziałam, czego mogłam się spodziewać, dlatego poklepałam ją przyjaźnie po plecach, w nadziei, że nie oberwie mi się zbyt mocno. – Powiedział mi, że próbował cię uratować! Wykrwawiłaś się na jego rękach! – Wybuchnęła płaczem.

A więc nie myliłam się co do Azkiela. Był zwykłą łajzą. Nie tylko mnie porzucił, zdążył jeszcze wymyślić ckliwą historyjkę, która opisywała jego bohaterstwo, a mnie wpędziła do grobu.

Stęknęłam z bólu. Nie miałam na sobie kurtki, więc szczery uścisk Grety stał się nieco bolesny, zwłaszcza że moje ciało pokryte było ranami.

– No już – powiedziałam, odsuwając ją od siebie. – Żyję.

Pociągnęła nosem. Kiedy na mnie spojrzała, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.

– Wyglądasz...

– Nic nie mów.

– Trzeba cię odkazić. – Greta miała zwyczaj odkażania nawet najmniejszego zacięcia, dlatego wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, co mnie czekało.

Jej wzrok napotkał coś, co znajdowało się za moimi plecami. W jednej chwili zły humor odszedł w niepamięć.

– A to kto? – Uśmiechnęła się przyjaźnie. Wiedziałam, że znalazła sobie właśnie nowy obiekt zainteresowania. Śmierć był aż nadto w jej guście. Miał w sobie coś, co sprawiało, że był dużo bardziej niebezpieczny niż Azkiel, który siłę demonstrował za pomocą mięśni. Śmierć nie musiał się nawet starać, aby wyglądać przerażająco.

Na rozkaz Ciemności (TOM I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz