- Dojechaliśmy proszę pani *usłyszałam ciepły głos*Obudziłam się, otwierając oczy ujrzałam że staliśmy przed domem Liama. Podziękowałam i wysiadłam. Lodowate powietrze poczułam niemal od razu, ruszyłam szybko pod drzwi domu chłopaka. Wiedziałam że nie mogę normalnie zapukać bo jego rodzice naprwno śpią. Zimna temperatura towarzyszyło mi przy każdym ruchu. Obeszłam dom dookoła i z radością zobaczyłam że jedno okno jest otwarte. Było na pierwszym piętrze więc musiałam coś wymyślić żeby się tam dostać. Rozejrzałam się szybko bo coraz bardziej marzłam. Drzewo było jedynym wyjściem. Ledwo czując dłonie zaczęłam wspinać się na nie. Podciągnęłam się i podskoczyłam. Z radością z sukcesu usiadłam na gałęzi. Widziałam dokładnie pokój Liama i jego. Siedział przed komputerem oglądając jakiś serial. Nie wiedząc jak zwrócić na niego moją uwagę przybliżyłam się do okna.
- Liam! *Zawołałam cicho*
Chłopak odwrócił się i gdy mnie zobaczył zaczął się śmiać. Podszedł do mnie i wyciągnął ręce. Niezbyt sprawnie przeskoczyłam do jego pokoju. Widząc bałagan jaki w nim panował prychnęłam cicho. Jego mina mówiła wszystko.
- Moge wiedzieć co ty robisz? W takim ubraniu cała mokra? Jeszcze o tej godzinie? *Patrzył na mnie z niepokojem*
Nie mogłam go zostawić w niewiedzy więc usiadłam na łóżku i przykryłam się kołdrą. Byłam zmarznięta. Spojrzałam na bruneta który usiadł przede mną i wbił wzrok w moje oczy. Były inne niż Nicholasa. Jego tętniły życiem, przewijały się w nich kolory. Nicholas miał mroczne spojrzenie. Jego tęczówki wyrażały nicość. Wciągał spojrzeniem w swój świat do którego nikogo nie dopuszczał.
Gdy skończyłam opowiadać wszystko od początku po twarzy chłopaka mieszały się emocje. Od nienawiści, współczucia, smutku po zdziwienie i nawet podekscytowanie. Ja sama nie mogłam uwierzyć w rozmowę którą przeprowadziłam z Nicholasem. Pominęłam jej szczegóły bo była zbyt prywatna. Byłam przekonana że nie chciałby by ktokolwiek wiedział.
- Kurwa Hope! Ten twój ojciec jest zjebany. Najchętniej zabiłbym go. *Zawołał wstając* Rozmawiałaś z Nicholasem Kingiem do cholery! *Obrócił się wokół własnej osi* On z tobą rozmawiał...niemożliwe. *pokręcił głową* Co on robił na tym pomoście?
Wzruszyłam ramionami błagając w duchu by nie zadawał pytań. Nie mogłam powiedzieć mu nic więcej.
- Jestem zmęczona. Mogę się położyć? *Uśmiechnęłam się lekko*
- Jasne przperaszam. *Poprawił mi kołdrę* I pamiętaj zawsze możesz wpaść jeśli coś działoby się u ciebie w domu. *Poczułam jego usta na moim czole* Słodkich snów.
Poczułam jak kładzie się obok mnie. Jego rękę delikatnie gładziła moje włosy co mnie uspokajało.
- Dobranoc. *Szepnęłam wtulając się w jego tors*
W mojej głowie jednak działo się za dużo. Mój mózg próbował zrozumieć zachowanie Nicholasa. Jak działał i co myślał rozmawiając ze mną. Nie byliśmy blisko można by powiedzieć że wręcz odwrotnie więc dlaczego? Zacisnęłam powieki błagając o sen który nie nadchodził. Dlaczego nie mogłam spać przez chłopaka o czekoladowych oczach? Dlaczego był cholernym równaniem bez rozwiązania.
~~~~~~
Nigdy nie byłam towarzyską osobą, zazwyczaj byłam postrzegana jako ta cicha i nieśmiała. Nie żeby mi to przeszkadzało. Byłam z tego zadowolona, nikt nigdy nie posądzał mnie o nic bo przecież jestem tylko tą cichą dziewczyną z trzeciego rzędu. Nikt nie rozmawiał ze mną i zazwyczaj w szkole siedziałam sama. Teraz wszystko się zmieniło. Przez tę jedną noc na imprezie Ethana. Nic się nie działo ale ludzie dorobili sobie piękną historyjkę z niesamowitymi wątkami. Zależy od kogo by posłuchać jednak w większości uchodziłam w nich za szmatę, materialistkę która liczy na spadek lub zdesperowaną zakochaną zrobiącą wszystko dla chwili uwagi od Nicholasa. Najzabawniejsze że nikt nie mówił o nim źle. To ja byłam tą kurwą.
![](https://img.wattpad.com/cover/295403879-288-k72423.jpg)
CZYTASZ
Do not lose hope.
Teen FictionByliśmy tylko dziećmi ze złamanymi duszami bez marzeń, gwiazdy miały dla nas jedno zadanie któremu nie byliśmy w stanie podołać. Tracąc czas na myśli traciliśmy siebie w oceanie pełnym naszych łez. TW samookaleczanie, zaburzenia odżywiania, problem...