Day one.

37 5 11
                                    

- Wyspać się nie dadzą.*mruknęłam wyłączając budzik*

Zwlekłam się w łóżka i poczłapałam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i z ulgą stwierdziłam że moja twarz ma dobry dzień. Rozczesałam włosy i opuściłam je na ramiona. No to co? Jesteśmy gotowi na przezwisko "Ruda"? Nałożyłam korektor, rozświetlacz, mascarę i ciemną pomadkę. Wyglądałam wyjątkowo dobrze dzięki czemu odetchnęłam z ulgą. Ubrałam czarny golf i bluzę i naciągnęłam jeszcze szerokie jeansy. Chwyciłam za perły babci które szybko zapiełam na szyji. Spojrzałam na siebie przelotnie w lustrze po czym chwyciłam torbę i zbiegłam po schodach. Will siedział już i jadł płatki czytając z zapałem ich skład.

- Witam mojego ulubionego członka tej rodziny *wołam patrząc na niego*

Nie sięgam po śniadanie. Wiem że nie zdołam nic zjeść ze stresu.

- Witam kochaną siostrzyczkę. Jaki mamy dzisiaj humor? Depresyjny? Wesoły? Jestem super czy chce umrzeć? *Zapytał przechodząc do lektury sposobu przygotowania*

- A tak się składa że jest znośnie. Mam nadzieję że szkoła tego nie zepsuje.

Podeszłam do lustra poprawiając włosy. Czułam się jakbym miała odlecieć. Pomagał fakt że znam już Liama poznam Viktorię i nie będę już sama ale mimo to stres był ogromny. W końcu co za idiota przenosi się w październiku?

- Wyglądasz super świetnie. Przestań panikować *powiedział chłopak myjąc miskę*

- Ty tak uważasz. Ja nie mam pewności.

- Dziewczyny są bardziej skomplikowane niż matematyka. *Zlustrował mnie wzrokiem* Idę się ubrać. Jedziemy za 20 minut. *Powiedział i poszedł do siebie*

- Ale lekcje są za 25 minut! Jak się spóźnię to obiecuję że zabije cię tymi paznokciami. A dodatkowo użyje sznura i powieszę cię na choince w święta. *Podniosłam głos wściekła*

Nie mam zamiaru robić super wejścia i cieszyć że że będę obiektem zainteresowania całej klasy. Broń boże będzie jeszcze kultowe "przedstaw się na środku".

- Nie denerwuj się. Lekkie opóźnienie wchodzi w drogę. *Usłyszawszy jego ironiczny ton o mało nie wybuchnęłam*

To że on zrobi przedstawienie przed klasą i pokaże się z niesamowitej strony nie znaczy że też tak potrafię. Kurwa jebana. Jakim cudem on jest moim bratem?

Usiadłam na krześle ale mało mi to dało i po chwili już chodziłam po kuchni jak opętana. Moje wnętrzności były ściśnięte a mój mózg wytwarzał za dużo myśli "A co jeśli?".

Nagle zobaczyłam zaspaną mamę schodząca po schodach. Kobieta weszła do kuchni i zaczęła robić kawę. Wydawała się nieobecna a jej spojrzenie było puste.

- Cześć kochanie, *uniósła wzrok na mnie* Stresujesz się nowym liceum? *Wzięła solniczkę i właśnie posoliła kawę*

Spojrzałam na nią jak na idiotkę. Nie wyspała się? Nigdy nie była w takim stanie nawet gdy zawaliła kilka nocy.

- Mamo daj *powiedziałam wylewając napój i przygotowywując go jeszcze raz*

- Dziękuję *Linda usiadła i złapała się za głowę*

Po chwili podałam jej kawę i tabletki przeciwbólowe.

- Co ja bym bez ciebie zrobiła. Jestemm taką okropną matką! Matko. W dodatku naiwną *wzięła napój w ręce nie patrząc nawet na mnie*

Kiedy na nią patrzyłam krajało mi się serce. Nie wiedziałam co było powodem jej stanu ale oby nie było to coś poważnego . Delikatnie położyłam dłonie na jej barkach.

Do not lose hope.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz