something about us

39 4 0
                                    

Siedziałam na balkonie wpatrując się w niebo pełne gwiazd, w dłoni tlił mi się papieros a na stoliku leżały porozrzucane książki, na które padała wiązka światła z lampki wiszącej nade mną. Często spędzałam tak wieczory, coraz rzadziej wychodziłam z przyjaciółmi. Odkąd zaczęło robić się ciepło uwielbiałam siedzieć tu albo na tarasie obserwując niebo i słuchając dźwięków przyrody. Chciałam skupić się na nauce, może by odpędzić od siebie myśli.

Mimo to codziennie wracałam do sylwestra i tamtej nocy. Jego wzroku na moich udach, jego ust na każdej ranie i zapewnienia że jestem wystarczająca szeptanego do ucha. Rano nie wróciliśmy do tego, gdy wstaliśmy zachowywaliśmy się normalnie i byłam za to wdzięczna bo nie wiedziałam co miałabym powiedzieć. W mojej głowie nadal odgrywałam w zapętleniu wydarzenia z tamtego ranka. Jedliśmy rogaliki na pomoście śmiejąc się jak dzieci, jakbyśmy byli normalni. Jakbyśmy mogli czuć zdrową radość. Siedziałam w jego bluzie mocząc stopy w zimnej wodzie a on bawił się moimi włosami. Jak słuchał gdy opowiadałam nudną historię z dzieciństwa. Jednak od tamtego czasu go nie widziałam, ani razu. Wyjechał tydzień później gdzieś za granicę z ojcem na spotkania i casting do nowego filmu. Ethan mi o tym powiedział gdy zapytałam czy wszystko u niego w porządku. Przez ponad trzy miesiące nie miałam z nim najmniejszego kontaktu. Owszem, mogłam napisać ale nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Miałam powiedzieć że w ciągu tego czasu zrobiłam sobie kolczyk w pępku bo potrzebowałam poczuć ból, że od natłoku myśli na mojej skórze powstało więcej ran, Linda i Mariusz zaczęli się coraz bardziej kłócić a ja znów nasłuchuje czy nie muszę interweniować gdyby sprawy wyszły poza kontrolę, że mam siniaki na ciele od wybuchów złości ojczyma, że schudłam następne kilogramy albo że nie wychodzę z domu wręcz zupełnie i stresuje się każdą możliwą czynnością? Nie brzmiało to zbyt dobrze. Zdołałam jedynie poprawić oceny, bo zaczęłam się codziennie uczyć. Był to jedyny sposób na zajęcie myśli, moi przyjaciele próbowali wyciągać mnie z domu jednak nie miałam na to ochoty. Najczęściej siedzieli więc ze mną nawet jeśli każdy był zajęty czym innym. Poprostu byli obok. Liam często zostawał na noc, obejmował mnie i dziękował że mnie ma choć to ja powinnam to robić, dziękować za nich dzień i noc.

Jednak gdy zostawałam sama dawałam się ponieść mojemu umysłowi, gdzie wszystko mówiło mi jak złym człowiekiem jestem, że na nic nie zasługuje. I może była to prawda. Wzięłam do ust papierosa i powoli zaciągnęłam się a następnie wypuściłam dym spomiędzy warg.

Moje dni zaczęły wyglądać monotonnie, wstawałam, czasem William kazał mi coś zjeść a następnie zawoził do szkoły. Głównie siedziałam tam słuchając przyjaciół i uśmiechając się jednak gdy wracałam do domu mogłam go zdjąć z ust. Uczyłam się do późna a następnie siadałam na balkonie spoglądając w gwiazdy i zastanawiając się czy mogłabym być inna.

Czy gdybym była ładniejsza? Chudsza? Wyższa? Niższa? Byłoby inaczej. A może tu nie chodziło o to.

Problemem było to że byłam mną. Chciałam być kimkolwiek innym, wyglądać inaczej byleby nie być sobą.

Gdyby nie ja, Milon by znalazł kogoś innego. A może uratowałam inną dziewczynę? Która nie zdążyłaby napisać do kogoś kto przyjechałby bez zastanowienia i nie przeżyłaby. To że siedział w więzieniu nie wystarczyło, dostał 15 lat pozbawienia wolności i prace społeczne. Jednak to ile wycierpiałam na sali rozpraw było moje, nigdy nie zapomnę strachu jaki mi towarzyszył. Najgorsze było to że nie było ze mną Nicholasa nie mogłam go za to winić ale brakowało mi go. Sama nie wiem dlaczego go wtedy potrzebowałam jednak wiedziałam że jestem bezpieczna. A bez niego, nie byłam.

Zgasiłam niedopałek a następnie objęłam moje nogi i oparłam brodę na kolanach wbijając wzrok w szumiące drzewa.

Nie mam pojęcia ile czasu tam spędziłam ale gdy otworzyłam oczy na horyzoncie wstawało słońce, byłam zmarznięta, kompletnie nie czułam palców, dłoni i stóp. Wstałam zbierając wszystkie rzeczy i szybko weszłam do pokoju gdzie było już o wiele cieplej. Mój wzrok padł na lustro, w którym odbijała się moja osoba. Jednak ja już w niej siebie nie poznawałam, to nie byłam ja.
I gdybym myślała racjonalnie zauważyłabym sygnały, które wysyłało mi moje ciało. Ale ja nic sobie z tego nie robiłam, przecież nie umrę od krwotoków z nosa, wymiotowania krwią, siniaków pojawiających się z dnia na dzień lub utraty przytomności przy większej aktywności. Poszłam wziąć prysznic, gorąca woda sprawiała ulgę na moim lodowatym ciele, gdy się ogrzałam wyszłam spod prysznica. Umyłam twarz a następnie związałam tłuste włosy w niechlujnego koka. Ubrałam szare dresy i dużą czarną bluzę.

Do not lose hope.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz