Neighbor

36 5 31
                                    

Obudził mnie budzik nastawiony kilka dni temu. Świetnie, w dzień wolny wstawanie o 5:30 nie jest moim priorytetem. Otworzywszy oczy ujrzałam pustawy pokój z wielką liczbą pudeł rozstawionych gdzie tylko się da. Will ewidetnie nie starał się wczoraj czegokolwiek poukładać.

To nie sen. Rzeczywistość. Mój żołądek ścisnął się boleśnie kiedy zrozumiałam że w poniedziałek poznam moją nową klasę. Westchnęłam wstając i zerkając na chłopaka pochrapującego. Jego nie obudziła by nawet bomba atomowa za to ja potrafię obudzić się przy cichych krokach na korytarzu.

Wstałam cicho i poszłam do swojego pokoju na palcach. Postanowiłam iść pobiegać, w końcu muszę poznać okolicę. Wskoczyłam w dresy i bluzę i zbiegłam po schodach. Zamykając drzwi zadrżałam. Może to głupie ale tęskniłam za budynkiem. Miejscem do którego przez 15 lat wracałam. Zamknęłam drzwi i tylko włączyłam aplikacje. Ruszyłam szybkim truchtem ignorując ból w klatce piersiowej , który przeszywał moje ciało co dawało mi ogromną satysfakcję.  Rozglądałam się po okolicy, typowe osiedle dla rodzin z dziećmi. Mały sklepik i fryzjer a nawet ktoś w swoim domu prowadzi gabinet weterynaryjny. Mógłbym zapisać tam Mariusza na kastrację. Aż uśmiechnęłam się sama do siebie na tą myśl. Z uwagi na to że była sobota większość ludzi spało spokojnie tylko ci bardziej pogrzani jak ja stwierdzili że to idealna pora na rower lub przebieżkę. Z uwagi na moją kondycję po 800 metrach skończyła się mój niesamowity bieg bo musiałam się zatrzymać żeby nie zaliczyć kraksy i nie zemdleć. Złapałam za słup i oddychałam miarowo.

- Uważaj koleżanko bo powietrze mi zabierasz z ogródka *usłyszałam ironiczny głos więc automatycznie się obróciłam*

Zobaczyłam stojącego przede mną chłopaka na oko w moim wieku przyglądającego mi się z rozbawieniem.  Brązowe włosy w nieładzie opadające mu na czoło. Delikatne rysy twarzy, urocze na swój sposób piegi które zdobiły jego nos i ciepłe spojrzenie sprawiało że aż chciało się do niego uśmiechnąć. Był szczupły i wysoki. A pod pachą trzymał matę do jogi. Nie wiedząc czemu na jego widok roześmiałam się.

- Kolego aktualnie próbuje nie zdechnąć na tym twoim ogródku.  *Powiedziałam prostując się*

- Mam akurat rozkopany dół z tyłu więc miałbym gdzie cię zakopać. A potem zalałbym cię wodą i pływałabyś z rybkami. *Uśmiechnął się słodko*

Zastanawiając się nad komizmem tej sytuacji parsknęłam cicho.

- Właściwie nie przedstawiłem się. Jestem Liam sąsiadko. *Powiedział poprawiając mate pod pachą*

- Kto powiedział że mam ochotę cię poznawać? Możesz być psychopatą który podaje się za mojego sąsiada? Otwarcie zaproponowałeś mi pływanie z rybkami. *Podniosłam brew obserwując go uważnie*

- Każdy ma ochotę mnie poznać błagam. Po 9 pod moim domem stoją kolejki. *Uśmiechnął się ironicznie*

- Skoro tak stawiasz sprawę... Hope *uśmiechnęłam się lekko*

- Nadzieja..ładnie moje to takie typowe rodziców którzy nie mają wyobraźni. *Wzdychnął dramatycznie* Jesteś tu nowa prawda. Pamiętałbym taką ładną twarzyczkę

- Znowu zabrzmiałeś jak psychopata *pokręciłam głową* Dedukcja cię nie myli. Przeprowadziłam się tutaj zaledwie wczoraj. *Oznajmiłam poprawiając bluzę*

- To mój talent *wyszczerzył równe zęby w uśmiechu* A to o was gada nasze osiedle! Jak się cieszyli że nowi mieszkańcy nie mają zwierząt.

Czy on kiedykolwiek schodzi mu z twarzy?

- Czyli my tak? *Zapytałam*

- No tak. Moja mama jest w radzie osiedla i gada o tym jak to dobrze że nie będzie skarg na ujadającego psa. *Wzruszył ramionami*

Do not lose hope.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz