Could I kidnap you somewhere sometime?

43 5 2
                                    

Nigdy nie pomyślałabym, że przeprowadzka tak bardzo odmieni moje życie. Myślałam, że będę tu sama jak wszędzie i nic się nie zmieni. Jednak najbardziej nie dziwi mnie przyjaźń z Liamem i Vic, tylko to, że właśnie jestem na imprezie popularnej dziewczyny i stoję w objęciach chłopaka, którego oglądałam w filmach z babcią, śmiejąc się lub płacząc na jego scenach. To wydaje się tak bardzo nie rzeczywiste. Babcia go uwielbiała, gdy tylko wiedziała, że będzie występować w jakimś filmie lub serialu, siedziała przed telewizorem z 10 minutowym wyprzedzeniem. Twierdziła, że film bez jego roli to film stracony. Zawsze wieczorami, gdy mama i Mariusz wyjeżdżali a Will znikał, siedziałam z nią na kanapie z gorącą czekoladą z malinami i oglądałyśmy jego w produkcjach filmowych. Mówiła mi, że on świetnie gra, w życiu i w filmach Nigdy nie wiedziałam co w nim widzi, czy teraz wiem? Oczy? Idealne usta i szczęka? Miękkie włosy? A może lekko zachrypnięty głos? Nie miałam pojęcia ale wiedziałam jedno. Od początku czułam do niego nienawiść jeszcze z jednego powodu. Nie była to jego arogancja ani bezczelność. Na każdym kroku przypominał mi babcię.

Teraz gdy czułam jego zapach, patrzyłam w jego oczy szukając w nich emocji, słuchałam jego głosu i tego co miał do powiedzenia wszystko ulegało zmianie. Gdy zaczęłam spędzać z nim czas, straciłam umiejętność darzenia go nienawiścią. Nie był miłym i empatycznym chłopakiem, ale miał w sobie coś. Jakąś iskrę, która jeszcze się nie wypaliła i nadal tli się w jego sercu pokazując że nie jest zepsuty aż do końca.

- Chciałabym powiedzieć coś dzięki czemu poczułbyś się lepiej. *mruknęłam cicho czując, że w każdej chwili mogę się rozpłakać*

- Nie musisz nic mówić. Słowa to kłamstwa. Czasem cisza i druga osoba obok mówią więcej niż rozmowa. Obecność, dotyk, zapach. *odrzekł niewyraźnie*

Kiwnęłam głową. Jego zapach był cholernie komfortowy. Od dziecka nie lubiłam dotyku i bliskości od mężczyzn. Wyjątkiem oprócz mojego brata jest Liam bo mam pewność, że nie oczekuje niczego więcej. Że nie ma zamiaru przejść do czegoś więcej. A Nicholas? Nie mam takiej pewności, oprócz faktu, że gustuje w ładniejszych i bogatszych dziewczynach nie z naszego liceum. Tak przynamniej gadają ludzie. Nicholas dołączył do wyjątków.

- O tutaj się schowała moja ulubiona ruda dziewczynka. *nagle usłyszałam przepity głos, przez, który zadrżałam*

Pierdolony blondyn z parkietu.

- Znasz go? *usłyszałam głos Nicka*

- Można tak powiedzieć *westchnęłam i puściłam chłopaka*

Odwróciłam się w stronę najebanego osobnika, patrzyłam na niego z pogardą. Nie czułam nic.

- Spierdalaj. *warknęłam*

- Tak agresywnie możesz zachowywać się w innym miejscu i innych okolicznościach. *wyszczerzył zęby w uśmiechu*

Poczułam odruch wymiotny.

- Dzwoniąc po policję i zgłaszając twoje natarczywe zachowanie? *założyłam ręce na piersi*

Chłopak zaśmiał się.

- Chyba zrozumiałeś ją. Nie ma ochoty dla ciebie dojść. Uzmysłowić ci to bardziej dobitnie? *do moich uszu dobiegł ostry ton Nicholasa*

Jego głos, ten lodowaty był zimniejszy niż temperatura na dworze. Ostrzejszy niż noże. Nie tęskniłam za nim. Chłopak przede mną cofnął się o krok.

- Dziwka. *przejechał wzrokiem po moim ciele przez co zachciało mi się wymiotować* Kolego przecież Bóg kazał się dzielić. *zawołał*

- Nie wierzę w Boga. *oznajmił poważnie zabijając go wzrokiem* Dla ciebie Pan, żaden kolega. *stwierdził ostro*

Do not lose hope.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz