Zamiatałam podłogę w kuchni a Madison ścierała blaty. Dziś miała przyjechać moja mama razem z ojczymem. Dom był w dość dobrym stanie z uwagi na to że Will lubił sprzątać. Kiedy skończyłyśmy sprzątać odetchnęłam z ulgą. Nagle spojrzałam na zegarek.
- Madi do cholery spóźnisz się na pociąg! *Zawołałam*
Dziewczyna podskoczyła.
- Następny jest za dwie godziny *westchnęła dramatycznie*
Pobiegłyśmy na górę. Szybko ubrałam dresy i dużą bluzę Willa. Nie miałyśmy czasu na makijaż. Z uwagi że Willa nie było w domu co wiązało się z tym że nie mamy podwózki. Ruszyłyśmy nerwowym krokiem na autobus w rękach ściskając torby.
Serce rozrywało mi się że muszę pożegnać brunetkę. Uwielbiałam ją i nie wiedziałam kiedy jeszcze ją zobaczę. Pragnęłam mieć ją przy sobie tak długo jak było to tylko możliwe ale niestety dziewczyna musiała chodzić do szkoły. Jeśli ktokolwiek zainteresowałby się jej nieobecnościami miałaby problemy. Nie miała żadnego rodzica który mógłby pójść na rozmowę do nauczyciela. I żaden nauczyciel nie wiedział co się dzieje w jej domu.
Na horyzoncie zobaczyłam jadący autobus. Przełknęłam ślinę spoglądając na dziewczynę.
- Dworzec jest kawałek drogi z tąd. Lepiej wróć do domu i przygotuj coś dobrego dla twojej mamy. Zadzwonię jak tylko będę już w moim domu. *Powiedziała cicho* I powinnaś pójść do szkoły.
- Naprawdę to dla mnie nie problem.
- Wiem, jednak nalegam. Dam sobie radę. Kocham cię Hope.
- Też cię kocham *uśmiechnęłam się czule*
Kiwnęłam głową i autobus zatrzymał się na przystanku. Madison złapała rączki toreb i odwróciła się do mnie. Szybko mnie objęła a ja opatuliłam się jej zapachem na krótki czas. Zdecydowanie za krótki. Chwilę potem widziałam jak wchodzi do pojazdu i siada na siedzeniu. Machałam do niej jak głupia śmiejąc się. Czułam jak moje oczy wilgotnieją. Kiedy odjechała czułam pustkę która uwielbiała nawiedzać mnie od początku mojego życia. To uczucie było gorsze od bólu. Poprawiłam torebkę na ramieniu i ruszyłam w stronę mojego domu. Nagle poczułam drobne krople deszczu na mojej twarzy. Nie były to łzy na które miałam ochotę lecz drobny deszcz, który z każdą chwilą przeradzał się w mocną ulewę. Nie minęła minuta kiedy biegłam przez mocny deszcz chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Mokre kosmyki włosów poprzyklejały się do mojej twarzy. Żałowałam że nie wzięłam rękawiczek, moje palce ścisnął chłód. Nie potrafiłam nimi ruszyć. Moje nogi drżały, pokonując kolejne kroki czułam dreszcze. Było mi zimno a moje Conversy na stopach nie pomagały. Powinnam już dawno wymienić je na kozaki. Kiedy ujrzałam rysy mojego domu poczułam ogromną ulgę. Byłam cała przemoczona i przemarznięta. Kiedy zamknęłam drzwi i schowałam się w ciepłym wnętrzu odetchnęłam. Zdjęłam kurtkę i czapkę oraz przemoczone trampki.
- Mokry ten deszcz prawda? *Usłyszałam Willa*
Spojrzałam na niego idiotycznie kręcąc głową.
- Z tobą naprawdę jest coś nie tak. *Westchnęłam cicho przewracając oczami*
Drżąc podeszłam do kuchni i włączyłam wodę w czajniku. Zdjęłam bluzę rzucając ją na krzesło.
- Jak było z Madi? *Uniósł brew robiąc herbatę*
- Dobrze...właściwie mogłabym zapytać ciebie o to samo. *Zaśmiałam się*
- Lubię ją na poważnie. Boje się poprostu że nie będę dla niej wystarczający. Zasługuje na kogoś... *wzruszył ramionami*
CZYTASZ
Do not lose hope.
Fiksi RemajaByliśmy tylko dziećmi ze złamanymi duszami bez marzeń, gwiazdy miały dla nas jedno zadanie któremu nie byliśmy w stanie podołać. Tracąc czas na myśli traciliśmy siebie w oceanie pełnym naszych łez. TW samookaleczanie, zaburzenia odżywiania, problem...