Rozdział 3

996 35 2
                                    





   Stałam i wpatrywałam się w faceta, który wmawiał mi, że należę do niego, a moje ciało trzęsło się ze strachu. Bałam się nie tylko jego wzroku, ale również kar o jakich wspomniał. Jeśli zdążyłam  zdenerwować go w przeciągu kilku minut, to co będzie później? Nie należałam chyba do osób które lubiły się podporządkować, wręcz przeciwnie. Wolałam jednak żyć, więc wybór został jeden – być posłuszną.

  Patrzyłam się w drewnianą podłogę słysząc tylko jak przerzuca papiery na biurku. Mogłabym zrobić wszystko byle by już znaleźć się w pokoju sama.

- Chodź – szarpnięcie za dłoń i mocno zaciśniętą ręką na mojej, wręcz ciągnęła mnie za Pablo, a nogi nie wyrabiały prawidłowych kroków. Ciężko było nadążyć w tych szpilkach za jego dużymi i szybkimi krokami. W ekspresowym tempie znaleźliśmy się przy drzwiach do obecnie mojego nowego pokoju. –Tutaj lektura do snu, lepiej abyś to przeczytałam z wyraźnym zrozumieniem, bo jutro nie będę już tak pobłażliwy. – Wepchnął mnie wręcz do środka wciskając czarna teczkę i zamknął przed nosem drzwi grzebiąc w zamku

   Jak tylko usłyszałam kroki za drzwiami ściągnęłam buty i poczułam iż strach odpuszcza, lecz emocje jakie we mnie były, dały o sobie znać poprzez pojedyncze łzy jakie płynęły po policzkach. Dziękowałam sobie, że nie odezwałam się, ani nie spojrzałam na jakby nie mówić przystojnego faceta, lecz ogromnego chama, uważającego się za pępek świata.

   Rzuciłam teczkę na łóżku i ruszyłam do łazienki marząc o kąpieli. Wszystko co siedziało w mojej głowie i strach oraz informacje, które po części mi wyznał zaczęły mnie przytłaczać. Nie mogłam zrozumieć jakim cudem będąc czyimś dzieckiem mogłam stać się rozliczeniem? Przecież dzieci to skarb, więc jak możliwe iż ja stałam się zbędna? Wartościowa czy na sprzedaż?

   Prysznic wcale nie pomógł, a myśli jeszcze bardziej zaczęły pędzić w mojej głowie z szybszą prędkością. Owinięta w szlafrok wróciłam do ogromnej przestrzeni, która jakby nie patrzeć stała się moim nowym więzieniem. Mały pokoik czy wielki apartament nie zmieniał niczego, nadal byłam pod kluczem.

   Długo wpatrywałam się w teczkę, aż w końcu postanowiłam zajrzeć do jej wnętrza. Tak czy inaczej musiałam dowiedzieć się co mnie czeka. Dziś odpuścił, ale jutro może już tak nie być, więc wolę się przygotować,  chociażby psychicznie.

   Kartek było dwie dokładnie zapisane od linijki do linijki. Przełknęłam ślinę i na chwilę zamknęłam oczy by zebrać się w sobie na czytanie, gdy dźwięk zgrzytu w zamku postawił mnie na równe nogi. Nie spodziewałam się już gości,  nie o tej porze.

- Carlo podobno nie zjadłaś całej kolacji? Powinnaś jeść i nabierać siły,  kobiety muszą jeść –postawiła niewielki talerz i kanapki z gorącą herbatą i spojrzała na teczkę, a później na mnie. Nie uśmiechała się, wręcz widziałam w jej oczach coś w rodzaju współczucia. – Zjedz to, zabiorę rano – odwróciła się i po prostu wyszła. Jedyna osoba, która prowadziła konwersacje ze mną, rozmawiając tylko ze sobą i tak nie powiedziała by nic więcej niż to co miała zapisane.

  Ten człowiek stresował każdym i nie mogłam się łudzić, że również ja będę tą osobą. Już niedługo... Robił to już teraz, mój sprzeciw i tak niczego by nie dał.

   Zjadłam i wypiłam herbatę zastanawiając się co będzie jutro, za tydzień czy rok. Czy w ogóle dożyje następnego tygodnia. Miałam do czynienia z kimś, kto nie patrzył na czyjeś uczucia, wręcz czerpał chyba przyjemność ze strachu drugiej osoby jakby to go napędzało do życia.

   Niepewnie otworzyłam teczkę i spojrzałam na zapisany papier. Może nie byłam pierwsza i pewnie nie ostatnia, skoro miał przygotowane coś takiego. Im dłużej będę o tym myśleć tym gorzej, ponieważ odechce mi się tego czytać.

Kary za brak posłuszeństwa w domu Pabla Vinetti: „

Vinetti – jeśli to ten sam facet o którym kiedyś wspominała mi matka, która jak się okazało mnie sprzedała to już po mnie. Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę, a mi zaczynało brakować powietrza. Czułam jakby ktoś odbierał mi tlen wpuszczając do pomieszczenia trującą toksynę.


***

   Obudziły mnie krzyki kobiety, ale to było dziwnie przytłumione jakby niezrozumiałe słowa. Głowa zaczynała mi pulsować tak jakby miała za chwilę eksplodować. Ktoś mnie szarpał za rękę i ktoś znów krzyczał, głosy się mieszały, a ja czułam jakbym się oddalała od tego co mnie otacza.


***

   Nie wiem ile czasu minęło, gdy obudziłam się znowu. Po mimo, że powieki nadal mi ciążyły i nie mogłam otworzyć oczu, czułam że nie jestem tutaj sama, tym bardziej że słyszałam głosy dwóch mężczyzn. Nim jednak dotarły do mnie słowa jakie wypowiedział Pablo, poczułam gęsią skórkę na całym ciele. Strach znów chciał zawładnąć moją głową, tym bardziej po tym co usłyszałam, lecz również dlatego iż doszło do mnie kim jest ten człowiek.

- Sprzątniemy ją po całej akcji, nie będę trzymał kogoś kto w niczym mi się nie przyda – te słowa nadal kręciły się w mojej głowie, do chwili, gdy nie zauważył iż otworzyłam i wpatrywałam się przestraszonym wzrokiem w jego tors w opiętym garniturze. – Miło że w końcu się wybudziłaś, na czym skończyła się wczorajsza lektura?

   Mrugałam oczami marząc by było to jakimś koszmarem, nadal chciałam śnić i myśleć by on wcale nie wypowiedział tych słów, lub bym przespała ich wypowiedzenie. Mierzył we mnie swoimi oczami wręcz wypalając dziury w moimi ciele żądając tym jasnej odpowiedzi. Co miałam mu jednak odpowiedzieć? Prawdę? Wściekł by się? Cholernie ciężko było mi myśleć racjonalnie, tym bardziej iż już wiedziałam z kim dokładnie mam do czynienia i jak za pewne zakończy się moje życie.

- Chyba nie zrozumiała pytania Pablo –drugi mężczyzna się odezwał, a ja wiedziałam iż jest to jego brat. Znałam już ten głos, a to wcale nie napawało optymizmem.

- Słyszałaś? – nadal wbijał we mnie wzrok wiercąc dziury, jakby zaczynał się irytować brakiem reakcji z mojej strony. Nie powinnam dłużej tego ciągnąć, to było i tak bezcelowe. Prędzej czy później i tak mnie zniszczy, więc co za różnica kiedy się to stanie? Mogłam bawić się z nim w kotka i myszkę, tylko co by to oznaczało dla mnie? Nie zdążyłam przeczytać tego co może się ze mną stać, więc tutaj miał nade mną przewagę.

- Nie zdążyłam zapoznać się z karami – suchość gardle potęgowała iż mój głos praktycznie w ogóle nie był słyszalny, ale tych dwóch miało to gdzieś. Oni chcieli wiedzieć, nie martwili się moim zdrowiem.

- Więc Ci je przedstawię krok po kroku, punkt po punkcie, byś wiedziała jak bardzo jesteś w gównie z którego i tak nie masz wyjścia. Zostałaś moja, bo tego właśnie chciałem i teraz możesz wybrać, albo to zaakceptujesz albo będziesz tego ponosić konsekwencje gdyby strzeliło coś Ci do tej ślicznej główki – uśmiechnął się, lecz uśmiech wcale nie był zachęcający, wręcz mroczny jak u demona, którego nie wolno słuchać ani za nim iść. Szłam jednak, bo i tak niczego więcej nie mogłam zmienić, a jeśli chciałam było mi to odbierane nieraz.





Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz