Rozdział 7

952 34 3
                                    



Leżałam na łóżku nadal z zamkniętymi oczami. Czułam się brudna i po prostu wykorzystana. Słyszałam jak po pokoju chodzi Pablo, lecz nie reagowałam, chciałam by wyszedł i mnie zostawił. W ciemni przypomniały mi się słowa Daniela z pierwszego dnia, gdy mówił, że Pablo nie będzie mnie dobrze traktował i tak właśnie było. On pragnął przyjemnością na swój sposób, a ja miałam tylko mu ją dawać.

Poczułam jak ugina się materac tuż obok mnie, więc broniąc się przed kolejnym upokorzeniem zacisnęłam powieki.

- Najgorsze masz za sobą - ni e podziewałam się takich słów. Najlepiej by było, gdyby wyszedł i zostawił mnie samą sobie. - Kolejne razy będą również dla Ciebie przyjemne, o ile się otworzysz na to co chcę Ci dać -otworzyłam oczy i napotkałam jego wzrok. Był dumny lecz nie rozumiałam z czego. Zabranie mi dziewictwa dla mnie było utratą, a dla niego czym? Nagrodą?

- Spałeś już z kimś takim jak ja? -nie wytrzymałam. Nie potrafiłam dłużej gdybać nad tym co siedziało w mojej głowie.

- Nie, ale chyba nie było tak źle prawda? - zmrużył oczy jakby chciał coś ze mnie wyczytać, lecz z pewnością nie znajdzie tej odpowiedzi. Byłam obojętna, tak samo moje oczy jak i dusza.

Nie odezwałam się, czego chyba mój rozmówca się nie spodziewał. Wstał i po prostu wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz. Wstałam z łóżka jak poparzona i od razu weszłam pod prysznic. Wstydziłam się siebie i jednocześnie brzydziłam. Czemu nie miałam odwagi walczyć z tym, aby dał mi jeszcze czas? Zresztą co by to zmieniło? Z pewnością nic. Pablo nie wygląda na kogoś kto będzie czekał, czy dyskutował. Bierze to czego chcę, wtedy kiedy ma na to ochotę, dlatego teraz, gdy już czysta nie jestem, będzie to mógł robić częściej bez pytania.

Wykąpana wyszłam z łazienki i ściągnęłam z łóżka narzutę by nie leżeć w nasieniu które z siebie wylał nie tylko na moje ciało. Chciałam nie płakać, nie użalać się nad tym co przed chwilą miało miejsce, lecz nie potrafiłam. Łzy płynęły z moich oczu, a ja starałam się nie myśleć, a zasnąć.

Noc była niespokojna, a ja budziłam za każdym razem, gdy sny nawiedziły moją głowę. Koszmar w którym Pablo wracał do pokoju i zmuszał do rzeczy o których nawet niemiałam pojęcia, wzbudziły we mnie strach i lęk przed zaśnięciem. Zgrzyt w zamku wcale nie pocieszał, wolałabym zostać sama i nie wychodzić z tego pokoju najlepiej wcale.

- Pora wstać Carlo, śniadanie już czeka - Theresa krzątała się po pokoju odsłaniając zasłony. -Pan Pablo nie toleruję spóźnień - przykryłam się szczelniej pościelą chcąc zniknąć.

- Źle się czuję - jęknęłam kłamstwo, by dała mi spokój.

- Lekarz będzie zaraz po śniadaniu, więc proszę wstać - lekarz? Nie prosiłam o wyzwanie lekarza, zresztą żadnego na oczy nie widziałam, więc jakim cudem mam mieć jakąś wizytę?

- Po co lekarz? - podniosłam się do pozycji siedzącej by sprawdzić minę kobiety. Zdarzyłam poznać ją na tyle, aby zauważyć kiedy będzie kłamać.

- Tego nie wiem, kazano mi go tylko wezwać - stanęła przy łóżku i zabrała koc, który zrzuciłam poprzedniego wieczoru. - Za 10 minut wrócę po Ciebie -obserwowałam jej sylwetkę jak znika za drzwiami i postanowiłam wstać.

Nie chciałam kar, ani niczego co mogłoby zdenerwować Pablo. Chciałam oddać mu siebie, by po jakimś czasie w końcu zyskać wolność. Im bardziej będę się bronić przed tym, tym dłużej będę tutaj siedzieć. Może jeśli będę potulna to mu się znudzę i odpuści.

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz