Rozdział 21

584 21 0
                                    


   Patrzyłam i miałam cichą nadzieję, że w końcu Pablo będzie ze mną szery i powie co tak naprawdę jest na rzeczy.

   Wpatrywał się we mnie intensywnie, badając mnie, bądź starając się wymyślić coś, co zwyczajnie trochę mnie uspokoi. Wątpiłam, aby w końcu powiedział prawdę, ale nadzieja umiera ostatnia.

- Od chwili w której zostałaś w moim domu wiedziałem, że będę chciał Cię chronić jak siostrę, lecz z czasem zaczynałem darzyć Cię innymi uczuciami i wszystko się komplikowało – zaczął, a ja starałam się utrzymać jego ciężki wzrok na sobie. – Postanowiłem więc, że dam Ci wybór, albo będziesz moją żoną, albo Cię zabiję.

- Zabić? – nie rozumiałam czemu miałby mnie zabijać.

- Nie zniósł bym myśli, że ktoś inny niż ja, mógłby być obok Ciebie...

- Stop – wstałam. Wiedziałam do czego zmierza, a moje nerwy przestawały współgrać z ciałem. – Chcesz mi powiedzieć, że niby mnie kochasz?! – warknęłam.

- Nie dałaś mi skończyć, ale do tego właśnie zmierzałem...

   Znów postanowiłam mu się wbić w zdanie. Nie sądziłam, że ten mężczyzna ma uczucia. Tacy ludzie przecież nie mają serca, a głaz. Uczucia? To nie ich bajka!

- W taki sposób? Traktowałeś mnie jak wroga. Jak zwykła dziwkę, do której niby masz jakieś chore prawo i zwyczajnie czułam się jak gówno! To ani trochę nie było okazywanie uczuć! Jeśli Ty tak uważasz, to jesteś w cholernie, ale to cholernie głębokim błędzie! – krzyczałam jak opętana. Ale moim zdaniem człowiek, który kocha zachowuję się raczej inaczej.

- Carla... – zaczął, ale machnęłam ręką i wyszłam z domku.

   Potrzebowałam tlenu. Świeżego powietrza, bo nie chciałam zwyczajnie rozpętać tam piekła, a wiedziałam, że nasze temperamenty były podobne, tak samo jak ostre słowa, których później się żaluzje.

   Spojrzałam na spokojną wodę i starałam uspokoić myśli. Chciałabym wiele powiedzieć. Przez te lata w zamknięciu, prawie zwariowałam i jeśli to ma być moją chwilową nagrodą, to z pewnością może być dla mnie, lecz Pablo będzie miał istne piekło tak samo, gdy ja siedziałam w małym pokoju bez okna. Z drugiej strony wiedziałam, że nie powinno się robić człowiekowi tego czego samemu by się nie chciało, lecz to już mnie dobijało. Żyłam jak królik doświadczalny dostając wodę i jedzenie, a on tylko obserwował mnie czy żyje. Więc jak mogę żywić do tego człowieka jakiekolwiek dobre uczucia?

- Carlo... – usłyszałam znów za sobą jego głos. Nie chciałam go tu, a on ciągle plątał mi w głowie. – Możesz czuć do mnie złość i wstręt, ale ja jestem takim człowiekiem. Nigdy w życiu nie przyznałem się do uczuć do kogokolwiek, więc przynajmniej to zrozum.

- Co mam zrozumieć? Naprawdę myślisz, że było mi cudownie przez te lata? Że za chwilę powiem Ci, że też Cię kocham?! Jesteś durniem do kwadratu, bo nigdy w życiu nie zakocham się w kimś, kto zniszczył i odebrał mi lata życia! – krzyknęłam w złości. Może i wywołałam tym teraz burze między nami, bądź on w końcu coś zrozumie, chociaż nie jestem tego ani trochę pewna.

- Chroniłem Cię – warknął, czyli zwyczajnie wbiłam kij w mrowisko.

- To nazywasz chronieniem? – zaśmiałam się.

- Nie wiesz niczego o sobie i chciałem żeby tak zostało, znienawidzisz się jeśli Ci o tym powiem i obawiam się, że mnie również. – Zaczęłam się zastanawiać, czy, aby teraz dobrze zrobię chcąc wiedzieć wszystko, ale co mi zostało? Niczego to już nie cofnie, a mnie jednak należy się prawda po tylu latach.

- Chcę wiedzieć, chcę wiedzieć wszystko jeśli nadal mamy trwać w tym chorym związku! - odważnie się odezwałam, nie mogę być teraz słaba inaczej przegram to co do tej pory wywalczyłam.

   Spojrzał na mnie i na ocean. Widziałam wahanie w jego oczach, ale miałam nadzieję, że nie cofnie się teraz on. Należało mi się wyjaśnienie. Gadania Octavi, tylko częściowo pokazały mi sprawę, a teraz mogę dowiedzieć się wszystkiego.

- Dobrze, chodźmy do środka – westchnął i sam odwrócił się na pięcie. To nie był typowy widok na mafiosa, który potrafił z zimną krwią bez wahania zabić, a teraz miał wątpliwości. Najbardziej obawiałam się tego, że mógłby mnie teraz nawet oszukać, a ja i tak bym w to uwierzyła.

   Ruszyłam jednak w jego ślady i skierowałam się do salonu siadając znów na kanapie. Pabla jednak tutaj nie było, lecz słyszałam jak coś przekłada w pomieszczeniu obok. Mieszały mi się uczucia w głowie z racjonalnym myśleniem, lecz starałam się spychać to na boczne tory, aby nie dać poznać po sobie iż sama zaczynam się stresować.

   Postawił przede mną dwie szklanki z lodem i bursztynowym płynem. Nie wiedziałam co chce zrobić, ale z pewnością był to alkohol. Może zechce mnie upić, aby jakoś odciągnąć mnie od tej rozmowy? W końcu sam powiedział, że tego chciał.

- Jesteś pewna, że dziś chcesz to usłyszeć? – zapytał siadając na przeciwko mnie.

- Tak, a Ty jeśli mnie tak kochasz to powiesz mi całą prawdę – w moim głosie można było wyczuć sarkazm. W końcu jakby nie patrzeć, ja szczerze wątpiłam w tę jego miłość, przynajmniej po tych chwilach spędzonych w jego posiadłości.

- Carlo... Nie jestem człowiekiem, który potrafił okazywać uczucia, wręcz przeciwnie, zazwyczaj odpycham ludzi od siebie. Z Tobą było dokładnie tak samo, mówiłem Ci, ale teraz postaram się byś zobaczyła tę lepszą część mnie. – Wstał i nalał do szklanek alkoholu. Jedną przesunął w moją stronę, a druga sam wziął do rąk.

- Wydaję mi się, że mieliśmy rozmawiać o czymś innym – zaczęło mnie to denerwować. Owszem schlebiało mi to co wyznał, ale do póki nie dowiem się tego co wymazał z mojej pamięci to nie zaczniemy budować szczerej relacji.

- Tak, nim zacznę wiedz, że drugi raz nie będę majstrował w Twojej pamięci, będziesz musiała z tym żyć, tak jak i ja z myślą, że Ci to zrobiłem – wpatrywał się mocnym wzorkiem we mnie, tak jakby chciał abym jeszcze zmieniła zdanie. Czy to było, aż tak cholernie ciężkie, iż bał się, że moja psychika tego nie zniesie? Teraz miałam to gdzieś, jeśli powiedziałam A to powiem również B.

- Pablo, myślę, że pora przestać budować złudzeń. Jeśli się znienawidzę to trudno, to moje życie i moje brzemię. Ja będę z tym żyła i borykała się każdego dnia, nie Ty. 

- Twoje, ale..

- Nie ma ale, po prostu wyznaj mi w końcu co takiego się stało w dniu śmierci moich rodziców. W dniu, którym straciłam wolność – uniosłam lekko głos.

    Miałam dość jego wymijania tematu. Zwyczajnie to w końcu musiało ujrzeć światło dzienne, nawet jeśli później miałabym brzydzić się sama siebie, to chciałam poznać prawdę. Prawdę o sobie, o nim i o swoich rodzicach. O dniu w którym to wszystko się rozpoczęło. Dlaczego w ogóle znalazłam się w jego domu. Co nieco Octavia mi powiedziała, ale nie wiedziałam na ile to co ona mówiła jest prawdą i ile tak szczerze ona wiedziała. Jeśli miałam ku temu okazję, to właśnie teraz, bo wiem , że takie zachowanie Pablo jest chwilowe i gdy już wrócimy do Włoch, to z pewnością zakończy się, to co jest teraz i to jaki jest teraz. 


------------------------------------------------ 

Sorki za tę prezerwę, ale miałam trochę rzeczy na głowie xD 

Ale kolejny w niedzielę ! <3 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz