Rozdział 28

460 22 1
                                    


   Siedziałam zastanawiając się co ja tu w ogóle robię. Powinnam dawno sama ze sobą skończyć, a nie czekać na własną śmierć podaną na tacy. Pablo był zwyczajnym mordercą i chamem, chcącym tylko mnie posiąść. Teraz, gdy mu nie zależy, wiedziałam, że nie chcę go znać, a Marcus był facetem, który tylko chciał dojść po trupach do celu, który właściwie odleciał wraz z moim małżeństwem z Pablo.

- Nie jesteś tu bezpieczna – Marcus wszedł znikąd do pokoju.

- To znaczy ? – zapytałam spokojnie, chociaż w środku wiedziałam, że cała drżę. Bałam się już tej gry w przetrwanie, gdy sama go nie chciałam. 

- Pablo z Danielem planują Cię odbić – oświadczył.

- Po co? – czyżby okłamał go tą wiadomością, tylko po to, aby mieć trochę czasu.

- Chyba jednak nie mówiłaś mi całej prawdy co? – nie. Nie chciałam żeby myślał, że mi zależy na jego klonie.

- Nie żartuj! Nigdy w życiu dobrowolnie nie wyszła bym za niego za mąż! Nie oddałabym mu wszystkiego co należało do mnie. Jesteś taki sam jak on. Raz dobry, a raz zły i masz swoje rację, które do niczego mądrego nie prowadzą! – wstałam zdenerwowana. – Zabij mnie, bo do tamtego piekła nie chcę wracać! Nie chcę iść gdzieś, gdzie mnie zamknął pod kluczem. Gdzie mam wykonywać tylko polecenia męża, który ma chuja zamiast mózgu.

   Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Miałam już gdzieś, czy mi wierzy, czy wręcz przeciwnie. Moje życie nie miało sensu, jeśli nadal bym żyła i mieszkała, żyjąc u boku Pablo, nic by się nie zmieniło. Jeśli odejdę i zniknę, to będę musiała się ukrywać i zmienić swój wygląd oraz zadbać, aby się utrzymać. Jeśli mnie zabiję w końcu zaznam spokoju.

- Chodź – pociągnął mnie za dłoń, na co tylko jęknęłam. Ból w żebrach dał o sobie znać. Nie pamiętam jak upadałam, ale wątpiłam, aby była to klamka. – Pomogę Ci, ale musisz robić to co powiem.

- Dlaczego to robisz? – szarpnęłam go zatrzymując się.

- Chyba jestem Ci to winien.

- Nic co byś zrobił ani Ty, ani Pablo nie wynagrodzi mi tego co odebraliście mi przez te lata.

- Wiem, ale masz rację, jestem taki sam. Nie zmienię swojej natury, ale mogę chociaż spróbować trochę to odpokutować.

- Powiesz mi po co mnie porwałeś?

- To długa historia – pociągnął mnie ruszając do przodu.

- Możesz zawszę zacząć opowiadać.

- Po co Ci ta wiedza?

- Zwyczajnie chcę wiedzieć. Mam dość przepychanek w moim życiu. Braku możliwości pytania i zakazów odzywania się, gdy mi na to ktoś nie zezwoli – stwierdziłam zgodnie z prawdą.

- Mój braciszek zawsze lubił rygor, można się było tego po nim spodziewać. Nadal jednak nie rozumiem dlaczego Daniel, nadal trwa przy nim jak wierny pies.

- Może wybrał go dlatego, że jeśli coś się stanie, to on przejmie po nim to czym rządzi Pablo, a co miałby po Tobie? Nic.

- Mylisz się kwiatuszku – odezwał się, gdy w końcu znaleźliśmy się na zewnątrz.

- Marcus! Zostaw ją! – głos Pablo rozbrzmiał w moich uszach. Odwróciłam się w stronę skąd dobiegał głos. Pablo z Danielem, wraz kilkoma ludźmi stali celując w naszą stronę.

- Lepiej odpuść Pablo, nie wchodzi się do obcego mrowiska, a tym bardziej nie rozpycha się go kijem – Marcus pociągnął mnie za siebie, tak iż stałam za jego plecami.

- To mrowisko już dawno powinno zniknąć, ale się za długo litowałem nad Tobą.

- Krwi nie oszukasz. Odejdź stąd – zażądał Marcus. – Nie mam broni i nie boję się Ciebie, za To Carla tak.

- Oddaj mi ją, a pozwolę Ci żyć dalej swoim gównianym życiem – Pablo usilnie chciał mnie. Nie rozumiałam po co. Nie kochałam go. Nie czułam do niego nic, prócz obrzydzenie, że tak długo zgadzałam się ulegać. Mogłam trochę bardziej myśleć zamiast łudzić się, że on się zmieni. Teraz żadne jego słowa nie zmienią niczego. Wiem jedno. Nie chcę już trwać u jego boku. Wolę zapłacić każdą cenę, byle być stąd jak najdalej i jak najdalej od niego.

- Nie bądź śmieszny! – zaśmiał się gardłowo.

- Myślisz, że wierzę że chcesz jej pomóc?

- Uważasz, że ona chcę z Tobą być? Raz mnie wybrała i teraz zrobiła to ponownie, jak widzisz chowa się przed Tobą stojąc za mną – argumenty Marcusa były prawdziwe, lecz ja wcale nie chciałam wybierać między nimi. Nie chciałam żyć w ich świecie, a w normalnym, udając, że nie wiem co dzieję się wokół mnie.

- Bo z pewnością ją do tego zmusiłeś ! – wtrącił Daniel.

- Bracie chyba nie znasz mnie tak samo jak mojego bliźniaka – odpowiedział im Marcus lekko popychając mnie do tyłu. Zrobiłam krok, a on kolejny. – Dajcie nam odejść, a to wy będziecie cali – uniósł ręce, a ja wzrokiem za nimi. Na budynkach leżeli ludzie celujący z broni w Pablo i Daniela.

- Zabijesz ich ? – zapytałam cicho Marcusa.

- Tak, bo dobrze wiem, że jeśli oni będą żyć to ja z pewnością umrę.

   Analizowałam słowa Marcusa i chyba źle wybrałam. Nie zależało mi, ale nie chciałam aby ginęli przeze mnie ludzie. Nawet jeśli zasługiwali na śmierć, to ja nie chciałam na to patrzeć, ani w tym uczestniczyć. Nie wiedziałam jednak co mam zrobić, jedyną drogą była ucieczka. Tylko jak mam uciec, gdy wokół są ludzie z naładowaną bronią, czekający na znak do działania.

- Musimy znaleźć nić porozumienia – szarpnęłam do Marcusa.

- Marcus oddaj nam ją! – Pablo kolejny raz krzyknął.

   Pisnęłam, gdy ktoś złapał mnie od tyłu pociągając do siebie. W głowie mi dudniło od strachu, a w uszach słychać było tylko wystrzały z każdej możliwej strony. Nie wiedziałam co się dzieje, ktoś ciągnął mnie do tyłu w krzaki. Jedyne co zobaczyłam to leżącego Marcusa. Było mi źle, bolało mnie serce, bo tego chciałam uniknąć. Chciałam by ten świat nie był tylko czarno biały.

- Teraz już jesteś bezpieczna – odwróciłam się do faceta, którego nigdy nie widziałam na oczy.

- On żyje? – zapytałam drżącym głosem.

- Żyje – odezwał się Pablo górujący nade mną. – Twój wybranek przeżył, ale nie wiem jak długo uda się mu utrzymać przy życiu, jeśli jeszcze raz wyciągnie ręce po mojej.

   Poczułam się jak przedmiot. Rzecz, o którą można walczyć, czy się licytować. Tak mnie traktował, mówiąc tylko, że coś do mnie poczuł. Nie chciałam jego pomocy. Nie chciałam wracać. Nie chciałam już być jego żoną.

- To koniec Pablo – powiedziałam odwracając się od niego.

   Zrobiłam krok przed siebie, jednak daleko nie zaszłam, bo ktoś przyłożył mi coś do ust, co tylko spowodowało, iż oparłam z sił osuwając się na czyjeś ramiona. Zapach intensywnych perfum był mi znajomy. Zdążyłam już poznać je przebywając w jego towarzystwie. 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz