Rozdział 30

397 20 2
                                    


   Wieczór spędziłam sama w apartamencie. Nikt mnie nie odwiedził, ja sama również, nigdzie nie wyszłam. Może i mogłam, lecz zwyczajnie nie chciałam spotkać Pablo, czy kogoś z jego rodziny. Zastanawiali mnie co stało się z Marcusem. Był złym człowiekiem tak samo jak Pablo, jednak nie chciał mnie zabić czy posiadać jak tylko się zobaczyliśmy. No może nie chciał, lecz w sumie tacy ludzie, się nie zmieniają.

   Skoro to on mnie porwał, czemu nie zabił Pablo w  Hiszpanii? To również było dla mnie zagadką, w końcu mógł zrobić to bez mrugnięcia okiem. Coś mi tutaj nie pasowało, lecz nie wiedziałam z której strony to ugryźć, aby dostać jakąkolwiek odpowiedź.

   Przejrzałam lodówkę i znalazłam w niej trochę lodu, wrzuciłam dwie kostki do szklanki i z barku wyciągnęłam whisky. Nie wiem czemu potrzebowałam zatopić się w alkoholu, ale w tej chwili było mi to chyba potrzebne. Zdążyłam upić małego łyczka, który palił moje gardło jak ogień, gdy w końcu zjawił się Pablo.

- Nie ładnie pić samemu – spojrzał na mnie i wszedł do łazienki.

   Nie miałam mu nic więcej do powiedzenia. Nienawidziłam go, nawet jeśli zawdzięczałam mu życie. Był potworem w ludzkiej skórze, czyhającym na dobry moment. Może teraz również tak było? Może to tylko jego brednie wyssane na poczekaniu, bo zbierał się w sobie, aby zrobić kolejny krok?

   Dopiłam alkohol i powtórzyłam czynności. Siadając na kanapie, w końcu zza drzwi łazienki ponownie wyszedł Pablo. Słyszałam go, lecz nie widziałam. Specjalnie siadłam tyłem, aby nie móc oglądać ciała, które mnie pociągało. To było niedorzeczne, aby uwielbiać człowieka za ciało, a nie nienawidzić za duszę.

- Mogę się przyłączyć? – zapytał, trzymając szklankę w dłoni.

- Nie zabronię Ci siedzieć tam gdzie chcesz, we własnym domu – zmoczyłam usta w alkoholu i starałam nie patrzeć na Pablo.

- Źle zaczęliśmy – och w porę to zauważył.

- Przestań Pablo, te słowa nic nie zmienią. Nie cofniesz czasu.

- Jednak chcę... Chcę spróbować, mamy tydzień i....

   Przerwałam mu to. Nie chciałam słuchać co by było gdyby. Teraz to i tak już nie ma znaczenia.

- Nie Pablo! Miałeś czas, nie zrobiłeś nic. Teraz w tydzień nie zmienisz tego co działo się przez lata.

- Chcesz od tak odejść? Nawet jeśli to zrobisz to nigdy nie pozwolę Ci być z kimś innym. Wolisz być samotna?

   Popatrzyłam na niego i doszło do mnie, że nawet jeśli odejdę to wcale się od niego nie uwolnię. On będzie tuż za mną, stał jak cień. Musiałam na szybko obmyślić plan. Plan w którym to ja będę stała na czele, a nie on. Taki w którym będę mogła oddychać pełną piersią, a nie udawać topiąc się i spadając na dno. Pytanie czy to mi się uda?

- Więc po co mi ta wolność? – spytałam.

- Chcesz jej, więc Ci ją dam, ale na moich warunkach.

- Nie...

- Właśnie tak Carlo, zrozum, że sama sobie nie poradzisz, a ja obiecałem Cię chronić i będzie tak jak chcę – stwierdził mocno stawiając szklankę na blacie.

   Bardzo chciałam zrobić coś, aby Pablo zmienił zdanie. By zobaczył, że ja naprawdę nie chcę tego. Nie chcę jego dobroci, ani opieki. Musiałam jednak dobrze się zastanowić i ugryźć ten temat na chłodno. Tylko czy odwlekanie coś da? Raczej nie, więc zostaję mi tylko granie na zwłokę.

- Może sprawdźmy czy uda nam się znaleźć nić porozumienia przez ten tydzień? Jeśli nie poczuję do Ciebie nic, to zakończymy naszą znajomość raz na zawsze.

   Pablo wysłuchał tego co powiedziałam, lecz nie skomentował jedynie wstał i dolał sobie alkoholu, który wypił na raz ze szklanki.

- Nic nie powiesz? – zapytałam, gdy zaczął kierować się do sypialni.

   Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie pustym wzrokiem. Nie odezwał się jednak, a wyszedł zostawiając mnie z myślami samą i z brakiem odpowiedzi.

   Zastanawiałam się czy za szybko nie podjęłam głupiej decyzji, ale tylko to przyszło mi na szybko do głowy. Sama dobrze wiedziałam, że nie chcę z nim być i to nie zmieni żaden tydzień, lecz chciałam tym zyskać wolność. Chciałam też by Pablo zrozumiał, że nie zmusi mnie do miłości, której od niego nie chcę.

   Wypiłam jeszcze drinka i przykryłam się kocem na kanapie. Nie chciałam iść do sypialni, a nawet nie miałam na to siły. Ten dom wysysał ze mnie życie i chęć by robić cokolwiek. Zasnęłam jak dziecko śniąc o wolności.

   Obudziłam się, gdy ktoś dotykał moich nóg. Już chciałam zamachnąć ręką, gdy czyjeś dłonie złapały moje.

- Śpij – głos Pablo był jak środek nasenny. Czułam jak mnie gdzieś niesie, ale nie miałam siły, aby się ruszyć. Poczułam miękkie łóżko i odpłynęłam ponownie w sen.

   Słońce wbijało mi się w twarz parząc promieniami. Chciałam się odkręcić, ale coś mocno trzymało mnie w pasie, a w tyłek wbijał się fiut. Szarpnęłam się, a dłonie mnie puściły i napięcie na mój tyłek ustało.

- Jak się spało? – Pablo zapytał przecierając twarz, a ja tylko głupio na niego spojrzałam.

- Od kiedy śpimy razem?

- Powinnaś mi podziękować za to, że Cię zabrałem, inaczej teraz byś płakała z bólu od niewygodnej kanapy – sprostował.

- Och, dziękuję! - Chciałam wstać, gdy złapał mnie za dłoń.

- Chciałaś dać mi tydzień, tak? Więc pozwól bym mógł być tym kim powinienem od początku. Źle to zacząłem, dlatego teraz będę starał się to naprawić, ale musisz również tego chcieć – spojrzałam w jego oczy, ale po mimo jego starań teraz ja wiedziałam, że nie chcę tu zostać. Moje dni są policzone, lecz tylko Pablo o tym nie wiedział.

- Więc zgadzasz się? – uśmiechnęłam się podstępnie.

- Tak – poważny ton i lekki uśmiech na jego twarzy był rzadkością. Tak więc zobaczymy jak bardzo Pablo będzie się starał, chociaż jego starania pójdą na marne.

- Pójdę pod prysznic – wstałam, lecz Pablo mocno złapał mnie za dłoń i znów wylądowałam w łóżku.

- Może za chwilę Cię wypuszczę – szepnął w moje usta wisząc nade mną. Osaczał mnie, a ja musiałam udawać i to było najtrudniejsze. Jedynie to, iż pociągał mnie seksualnie, dawało ukojenie. Sprawiał mi przyjemność, rozładowując tym moje napięcie i chyba to była jedyna rzecz za którą będę tęsknić.

   Wbił się w moje usta mocno i zachłannie. Tęskniłam za tym, był władczy i pewny, biorąc co chce i dając mi tym ukojenie. Dotykał mnie w miejscach o których kilka tygodni temu bałabym się powiedzieć na głos.

- Zrób to mocno – sapnęłam, gdy zajął się moimi piersiami przygryzając lekko sutki. Dotknął mojej kobiecości gdzie moja wilgoć prosiła, by zajrzeć głębiej.

- Taka gotowa – warknął i znów zaatakował moje usta.

   Wszedł we mnie bez ostrzeżenia, a ruchu były zachłanne i mocne, z każdym wejściem robił to szybciej, całując raz w usta, raz w zagłębienie szyi. Doprowadzał mnie na skraj emocji. Chciałam krzyczeć, gdy poczułam falę rozkoszy jaka zalewa moje wnętrze. Pablo musiał poczuć jak zaciskam się na nim, bo przeklinał pod nosem i zaczął szybko oddychać, a ja czułam jak ciepła sperma obija się o moje wnętrze. Było mi bardzo przyjemnie, gdy skończyliśmy, lecz żadne z nas nie miało odwagi, ani siły nawet się podnieść, więc prysznic zszedł na dalsze plany. 

-------------------------------------------

Kochani życzę Wam Wesołych, Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie rodzinnym! 

Kolejny rozdział w Drugi dzień Świąt <3 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz