Rozdział 8

835 30 2
                                    


   Spędziłam cały dzień na niczym, a kolację zjadłam w pokoju. Zdziwiła mnie Theresa, która mi ją przyniosła, ale to przynajmniej dawało mi namiastkę pewności, iż Pablo się nie pojawi. Nie tęskniłam za nim, a każda myśl, że mógłby przyjść przeradzała się w lęk powtórki z wczoraj.

   Noc była niespokojna, budziłam się mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, po mimo, że byłam w pokoju sama.

   Nad ranem obudziły mnie strzały i wstałam jak oparzona z łóżka. Nie wiedziałam co mam robić, ale strach mieszał się z paniką. Biegiem ruszyłam do swojej garderoby chowając się za toną ubrań. Dźwięk był jakby stłumiony, lecz nadal było słychać strzały. Jakby było ich więcej. Moja głowa pracowała na największych obrotach, a mózg przetwarzał wszystko z prędkością światła. Bałam się, a w strachu ukazał mi się przed oczami obraz Pabla, który wyciągał mnie siłą z własnego pokoju, krzycząc, że to i tak miało nadejść prędzej czy później. Tego się nie wybiera, a wpaja od młodych lat. W tamtej chwili nie rozumiałam słów, lecz teraz, gdy od lat byłam zamknięta w czterech ścianach, a wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę doszło do mnie co takiego miało mnie spotkać, lub co właśnie mnie spotkało...

- Carla?! – głos Daniela był ostry, a ja bałam się, że mogłam pomylić głosy i może wcale nie należał do brata mojego pierwszego łóżkowego partnera. – Gdzie do cholery jesteś? Carla!

   Oddech zaczął mi przyspieszać, a on od razu rozsunął ubrania nad moją głową. Tak był to Daniel, lecz nadal miałam w głowie scenę w której znalazłam się ponad trzy lata temu.

- Zabierz ją stąd do schronu – Daniel szarpnął za moją dłoń podrywając mnie do góry. Zobaczyłam Octavię i lekko się uspokoiłam. Może i jej nie znałam, ale biła od niej jakaś dobroć, której jeszcze nie potrafiłam rozgryźć.

- Chodź Carlo – złapała mnie za łokieć i nie patrząc na to, iż mam na sobie tylko bieliznę ciągnęła na korytarz. – Jeśli będziesz słyszała strzały biegnij za mną, rozumiesz?

- Tak – usiłowałam mówić głośno, ale chyba to był jakiś skrzek. W takiej sytuacji znalazłam się tylko raz, więc wiedziałam, że to są tylko kłopoty, których nie da się ominąć. Skoro ktoś wszedł do tego domu i zaczął strzelać, musiał mieć jakiś powód.

   Gdy usłyszałam strzały zaczęłam biec ile sił w nogach, tak samo jak Octavia. Nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi, ale wiedziałam jedno – jeśli chcę żyć i dowiedzieć się prawdy o swoim życiu, to musiałam słuchać właśnie jej.

- Szybko! – pociągnęła mnie za sobą, aż upadłam na czerwony dywan, gdy ona zamykała drzwi odcinkiem palca. – Boże udało się – odwróciłam się od niej, gdy ona opadała po ścianie.

- Co my tu właściwie robimy? – po mimo strachu o własne życie, nadal nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego mam siedzieć w jakimś schronie.

- Żyjemy dziewczyno. Wiele razy Daniel mi mówił, że może nadejść taki dzień, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek nadejdzie. – Siadła łapiąc się za twarz, a ja nadal nie dostałam odpowiedzi.

- Chowając się? O co tu chodzi?

- Nie wiem ile wiesz i ile możesz wiedzieć, ale pamiętaj, że czasem jest lepiej nie pytać i nie słuchać, to ratuję Ci życie. Powinnaś się cieszyć, że dla Pablo jesteś coś warta, inaczej już dawno byłabyś trzy metry pod ziemią – takiej odpowiedzi raczej się nie spodziewałam. Czemu zresztą miałabym być coś warta? Nie jestem ze złota, ani platyny. Może i nie podchodziłam z całkowicie biednej rodziny, ale też długi ojca zaczęły mnie zastanawiać.

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz