Rozdział 27

460 20 1
                                    


   Obudziły mnie czyjeś słowa. Miałam sucho w ustach, a posmak krwi sprawiał, iż chciałam wymiotować. Ręce i nogi mi drętwiały od sznura jaki je oplatał. Chciałam się podnieść, ale nie miałam nawet siły, a ból w plecach tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, aby tego nie robić. Nie wiedziałam gdzie jestem, jak się tu znalazłam. 

   Próbowałam namierzyć oczami kogokolwiek i miejsce skąd dochodzą głosy, ale nikogo nie widziałam obok siebie.

- Co teraz szefie? – starałam się chociaż usłyszeć co ktoś mówi. Chociaż tyle mogłam, skoro i tak nie mogłam nikogo zobaczyć.

- Skoro nie jest potrzebna Pablo, to trzeba się jej pozbyć – usłyszałam głos, który odbijał się echem w mojej głowie.

Marcus...

- Gdzie?

- Wywieźć ją gdzieś i tyle – odgłosy butów stawały się głośniejsze.

- Obudziła się – zobaczyłam faceta nad sobą i aż pisnęłam, gdy mną szarpnął. Do delikatnych raczej nie należeli. 

- Och, długo jej to zajęło – usłyszałam tuż za sobą. – Jednak nic nie jest już w stanie mi zaoferować, abym mógł datować jej życie, a Pablo skoro nie jest mu potrzebna, to ja załatwię problem za niego. – Spojrzał na mnie, a ja czułam jak strach zaczyna paraliżować moje ciało. Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. – Twój mąż Cię nie chcę, więc muszę wyrzucić za niego śmieci – uśmiechnął się obłędnie. Miał taki sam uśmiech, a nawet lepszy jak Pablo. Jednak był tak samo zepsuty, a może i gorzej jak Pablo. W końcu byli rodziną... 

- Więc zabij mnie teraz i tu, zarobisz mi tylko przysługę – wydusiłam z siebie.

- Nawet mówić umiesz – zaśmiał się. – Nie będę sobie więcej brudził mieszkania.

- Jak wolisz – grałam na zwłokę, chociaż jeśli taki był mi pisany los, to chciałabym, aby to już się skończyło. Czekanie na śmierć było gorsze, niż gdybym miała dostać tylko kulkę w głowę.

- Pablo nie potrzebnie Cię ratował wtedy – odwrócił się.

- Za to nie rozumiem dlaczego tak bardzo chciałeś mnie skrzywdzić, w końcu wybrałam Ciebie – odezwałam się. Nie miałam już nic do stracenia.

   Stanął i zetknął przez ramię. Wyglądał jakby się przesyłasz. Błysk w jego oku była jak światełko w tunelu. 

- Podobno nic nie pamiętasz?

- Jak widzisz wiem więcej niż Ci się wydaję – chłopak stojący przędę mną szarpnął mnie za dłonie, aż syknęłam z bólu siadając.

- Tak? Na przykład co? Nie masz już niczego co mógłbym dostać od Ciebie, bo wszystko przejął mój jebany brat, więc nawet Twoje wspomnienia nic Ci nie pomogą. Chyba, że wiesz jak zabrać to co posiada Pablo?

   Pokręciłam tylko głową. Nie wiedziałam ile i co posiada mój mąż, więc nie miałam jak mu w tym pomóc. 

- Nie wtajemniczał mnie w nic, informował mnie o czymś w dniach w których miało to nadejść, bądź w danej chwili – mówiłam zgodnie z prawdą.

- Czemu tak łatwo go sprzedajesz? Kobieta kogoś takiego powinna go bronić – odezwał się Marcus przysiadając na fotelu niespełna metr ode mnie. Jeśli myślał, że ja będę bronić kogokolwiek to bardzo się pomylił. 

- Może taką mają taktykę – zaśmiał się chłopak. Marcus spojrzał jednak na niego jakby zaraz chciał zabić go wzrokiem.

- Wyjdź stąd – warknął mocniej. Chłopak tylko skinął głową i opuścił pokój. Marcus zaś się przesiadł i zaczął rozwiązywać sznur. – Więc?

- Więc co? Chciałbyś usłyszeć, że życie z Twoimi bratem to sielanka?!

- Nie tym tonem... Po za tym tak, chciałbym to usłyszeć.

- To niestety tego nie usłyszysz. Jest takim samym potworem jak Ty, tak samo chcącym mieć u stóp cały świat. Nie jest dobry i nigdy nie był, a jeśli tylko miałabym okazję strzeliłbym mu w łeb, bo zniszczył mi życie – odparłam, gdy Marcus kończył odwiązywać moje nogi.

- Mamy więc coś wspólnego – zaśmiał się. – Przecież wyszłaś za niego za mąż. Nie rozumiem więc dlaczego chciałbyś go zabić?

- Nie wszystko robi się, bo tego właśnie się chcę, chyba dobrze to wiesz?

- Możliwe. Jednak zastawia mnie fakt, że Ty nie chciałaś takiego życia – popatrzył w moje oczy dość mocno.

- Serio? Myślisz, że marzyłam o tym? Nie. O stokroć wolałabym gryźć od kilku lat piach od dołu, niż żyć z nim dalej.

- Wiesz ile kobiet chciałoby być na Twoim miejscu? – nie przestawał patrzeć, co już zaczynało być męczące.

- Jak widać nie ja. Więc jeśli chcesz mnie zabić to zrób to, bo gorszym piekłem będzie dla mnie powrót do niego – oznajmiłam masując na zmianę dłonie i nogi.

   Marcus wstał i pochodził tylko po pokoju w koło.

- Napisał, że nie zależy mu na Tobie i mogę sobie darować groźby, że Cię zabiję – lekkie uczucie w sercu było bolesne, ale w końcu wiedziałam, że jego słowa mogą być puste. Sama nie chciałam być z nim, więc nie rozumiałam smutku jaki ogarnął moją duszę.

- I wzajemnie – zamknęłam oczy.

- Chcesz odejść?

- Przecież chciałeś mnie dopiero zabić - jęknęłam. Oni chyba rodzinne mieli wahania nastroi. 

- Zmieniłem zdanie, lecz wiesz, że będąc tutaj będziesz na celowniku? Najlepiej wyjechać poza Europę, a może i dalej – stanął patrząc z rękami w kieszeniach spodni.

- Po co? Nie mam nawet pieniędzy. Nie znam nikogo, ani nie mam nikogo. Najlepszym rozwiązaniem będzie dla mnie śmierć – westchnęłam.

- Weź kąpiel tam masz łazienkę – wskazał dłonią drzwi. – Jest tam też apteczka opatrz sobie skroń i wargę.

    Dotknęła twarzy czując zaschniętą krew pod palcami.

- Musiałeś mnie pobić? – zapytałam.

- Nikt Cię nie bił, upadając uderzyłaś o klamkę, no chyba, że o czymś nie wiem, bądź któryś z moich ludzi mnie oszukał – stwierdził i się odwrócił. – Wrócę za godzinę.

   Zostawił mnie samą, a ja starałam się wstać. Wszystko mnie bolało, ale w sumie nie wiedziałam ile byłam nie przytomna. Nie sądziłam też, że bracia Vinetti mogli posiadać uczucia. Każdy z nich wyglądał groźnie jednak w środku nie mieli skały zamiast serca. Każdy normalny i wyrachowany mafioza, już dawno posłał by mi kulkę między oczy, jednak chyba to jeszcze nie mój czas, aby pożegnać się z tym światem.

   Wykąpałam się i siadłam na kanapie. Dużo myślałam i wiedziałam, że nie powinnam ufać Marcusowi. W końcu to on chciał mnie zgwałcić. Zabił moich rodziców, a teraz wyciąga do mnie dłoń. Nie zbytnio wierzę w jego intencję. Po mimo chwilowej słabości, wiedziałam, że prędzej czy później nie będzie miło. Nie ode mnie również zależało, kiedy się to skończy. Byłam na łasce, jak nie jednego to teraz drugiego brata. Chciałabym jednak dowiedzieć się od Marcusa, dlaczego wtedy wybrałam jego... Tylko czy on zechce ze mną o tym rozmawiać? 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz