Rozdział 26

496 21 1
                                    


   Stefan przyjechał chwilę po naszej wymianie zdań. Nie chciałem, by ktokolwiek wiedział prócz Daniela i Octavii, że zależy mi na Carli. To dawało jej bezpieczeństwo.

- I co? – Daniel pytał już drugi raz .

- Nic, a mail?

- Też nic – czekanie na jakąś wiadomość było trudne, a szczególnie wkurwiające.... 

- Jak to możliwe, że stać nas na wszystko i możemy wszystko, ale kurwa nie w takich sytuacjach?! – uderzyłem pięścią w stół. Byłem w tej chwili bezbronny po mimo, iż nosiłem miano szefa. Po mimo, że mogłem wszystko, tak w tej sytuacji musiałem czekać... 

- W jakiś sposób się odezwą. Będą w końcu musieli. Chyba, że zależy jej tylko na niej.

- Kurwa nie zniosę tej niewiedzy... – wstałam do swojego barku. Wiedziałem, że alkohol w niczym mi nie pomoże tym bardziej rano, ale potrzebowałem tego.

   Czekaliśmy dwie godziny bezskutecznie. Zaczynałem mieć czarne scenariusze w głowie. Nie wiem ile bym dał, żeby w końcu dostać jakikolwiek wiadomość, czy chociaż informację, że Carla żyje. Dźwięk wiadomości w telefonie postawił na nogi nie tylko mnie, ale i chłopaków.

- Co to? – Daniel znalazł się obok mnie w zaskakująco szybkim tempie.

   Otworzyłem wiadomość z bramki internetowej. Niestety nie dała mi ona żadnej podpowiedzi. 

„Jak żonka?„

- Nic co mogłoby skierować nas na jakiś trop – warknąłem.

- Coś może – odezwał się Stefan zabierając telefon z mojej dłoni. – Wiadomość wysłana jest z bramki, nie z telefonu, łatwo to namierzyć.

- Ile czasu to potrwa? – Daniel podszedł za Stefanem, który coś klepał w laptopa.

- Oby nie tyle co czekanie na wiadomość – burknąłem pod nosem.

- Spokojnie, dla mnie to chwila – chłopaka miał rację. Nie minęło zbyt dużo czasu jak zapisywał adres z IP adresu bramki. – Proszę, chociaż ja bym jeszcze zaczekał na jakieś inne tropy i ewentualne wiadomości.

- Tu nie ma czasu – wtrąciłem wstając.

- Jest, wystarczy wysłać pod ten adres ludzi, a my zaczekamy. Jeśli będzie tam ktoś komu również zlecono robotę, to tylko stracimy czas - Daniel znów wykazał się zimną krwią.

   Traciłem rozum, chociaż powtarzałem sobie by tego nie robić. Wiedziałem, że przez Carle nic już nigdy nie będzie takie samo. Trudno pora w końcu otworzyć oczy, bo ona może ze mną zostać jednak tylko i wyłącznie na siłę, a nie z własnej woli. Wiedziałem to, ale kurewsko chciałem i łudziłem się, że może jednak zmieni zdanie i... 

- Dobra wyślij tam kogoś i niech przyprowadzą tu każdego kogo tam spotkają – znów siadłem i znów zaliczyłem usta w alkoholu po mimo, że wiedziałem, iż to w niczym nie pomaga.

- Zastanówmy się dobrze – odezwał się Daniel siadając na fotelu obok. – Jeśli Carla powie, że niczego nie ma, to wtedy może być grubo.

- Co masz na myśli? Że będą chcieli ją zabić?

- Wykluczyć tego nie możemy, w końcu wszystko jest Twoje – dodał. – A czy nam jest Carla potrzebna?

   Myślałem, że rozerwę go na strzępy. Wracając tu powiedziałem mu, co do niej czuję, a ten twierdzi, że ona nie jest mi tu potrzebna? Była mi jak tlen potrzebny do życia!

- Jeśli nie chcesz pomagać Danielu to wyjdź – cisnąłem szklanką o ścianę. Szkło rozbiło się na małe kawałki, a mi wcale nie było lżej.

- Wiesz, że Ci pomogę, jednak niepokoi mnie to, że jesteś w stanie szukać kobiety pomimo, że oddała Ci już wszystko co miała.

- Bo pragnę jej, a nie tego co miała – tak przyznałem w końcu to na głos.

- Od kiedy? Jeszcze przed ślubem nie chciałeś słyszeć o niej, a teraz?

- Daj spokój Daniel do cholery! Co byś zrobił gdyby to Octavia była na miejscu Carli?

- Zabiłbym i doszedł do niej nawet po trupach – oburzył się.

- I ja zrobię to samo. Nie tylko Ty się zakochałeś. Nie tylko Ty potrafisz mieć uczucia i skończ mi w końcu prawić, bo zwyczaj mam tego po sufit – wstałem i zajrzałem na maila na którym nadal nie było niczego.

   Daniel uniósł ręce w geście kapitulacji i ja zacząłem analizować. Musiałem wrócić chujem na ziemię i zacząć działać. Nie mogłem pozwolić dać sobą grać. Miałem w głowie plan i chciałem go zrealizować. Jednak przychodzący SMS całkowicie zmienił te plany.

- Co jest? – Daniel chwycił mój telefon zabierając z ręki. – Kurwa, czyli jednak to Marcus.

   Patrzyłem na niego i telefon na zmianę. Nie wiedziałem czy chcę coś powiedzieć czy wykrzyczeć. Wiedziałem, że ten skurwiel nie cofnie się przed niczym i to chyba bolało mnie najbardziej. Jeśli tknie Carle, to będzie koniec. Chciałem ją chronić, a zwyczajnie zaślepił mnie brak mózgu, bo wolałem myśleć chujem. Niestety facet będzie tylko facetem, a moje porachunki z Marcusem, nie będą zachwycające dla Carli. Jeśli w ogóle je przeżyje.

- Namierzam miejsce z którego wyszedł SMS – odezwał się chłopak, a mnie zaczynało walić ciśnienie.

- Uważam, że powinniśmy zmienić taktykę – Daniel wstał, a ja uniosłem wzrok, dając znać ręką, aby kontynuował. – Nie mogliśmy odpisać na poprzednią wiadomości, a ta jest z numeru co z pewnością ułatwi nam namierzenie lokalizacji. Jednak musimy zagrać na Marcusie, aby zbić go z tropu. Dobrze obmyślany plan, który sprawi, że on sam wpadnie w pułapkę.

- Chcesz mi powiedzieć, że mam odpuścić? – zapytałem wyrazie zirytowany jego pomysłem.

- Oczywiście, tylko tak uśpimy jego czujność. Obojętność z Twojej strony powinna zadziałać na naszą korzyść.

- Jakoś to do mnie nie przemawia. Marcus nie jest głupi, nie zapominaj, że to nasz brat – wtrąciłem. Był przebiegły jak lis i wiecznie głodny jak hiena, a ja musiałem w końcu udać się na polowanie, aby zwalczyć te cholerne insekty.

- Owszem, ale co zrobi jeśli ona nie będzie już mu do niczego potrzebna?

   Może był to jakiś plan, tylko czy zwyczajnie sami nie pakowaliśmy się w kłopoty? CO jeśli nie zdążymy? 

- Mam adres – wstałem wyrywając kartkę papieru Stefanowi.

- Spokojnie braciszku. Oddaj mi to – Daniel zabrał mi zapiski z ręki czym naprawdę zaczynał przekraczać cienką linię jaką była moja cierpliwość. – Jeżeli teraz tam pojedziesz to zwyczajnie dasz mu tym do zrozumienia ile ona dla Ciebie znaczy, a nie zapominaj, że kiedyś ona wybrała jego.

- Kurwa i co?! Nie pamiętasz jak chciał ją zgwałcić?! Co jej zrobił?! – wybuchłem.

- No i? Nie zmienia to faktu, że zamiast Ciebie wybrała jego – dodał siadając. – Teraz niech on i ona dostaną to co chcieli Ci odebrać, a mianowicie spokój.

   Wyciągnął mój telefon i kliknął kilka razy w klawiaturę. Zastanawiało mnie co robił, jednak to on miał tu zdrowy rozsądek, bo mój kierował się tylko zemstą.

   Podał mi urządzenie, a ja mimo woli spojrzałem na ekran wyświetlacza. Mogłem się spodziewać tego co napisze mój młodszy brat, jednak wiedziałem, że to będzie jedyne spokojne i racjonalne posunięcie.

„Weź sobie ją, mam już wszystko do czego była mi potrzebna. Teraz jest bezużyteczna i nie interesuje mnie jej los. Ja mam co chciałem".

   Przeczytałem dwa razy. Może to dobrze, może źle. Jedyne co miałem w głowie, to aby ten plan zadziałał. Jeśli nie, to moje życie legnie w gruzach, razem ze wspomnieniem mojej Carli... 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz