Rozdział 10

771 31 3
                                    


   Przez dwa dni, od chwili mojego przeniesienia do pokoju Pablo, nie działo się nic. Ja sypiałam w sypialni, zaś Pablo na kanapie co bardzo mnie dziwiło, ale również cieszyło. Nie widziałam się jakoś razem z nim w łóżku, prócz tego jak odebrał mi cnotę. Praktycznie nie rozmawialiśmy i co dziwne, nie wspominała więcej o żadnym spadku czy ślubie. Śniadania i obiadokolacje jedliśmy wspólnie z jego bratem i żoną w jadalni, lecz atmosfera była dziwnie napięta, a mnie zaczynało to zastanawiać. Oni o czymś wiedzieli, tylko nikt głośno tego nie mówił.

- Dziękujemy za kolację, odprowadzę Carlę i spotkamy się w gabinecie Danielu – oficjalności w ciągu tych dwóch dni zaczęła mnie dobijać. Czułam się jak na paryskich salonach zamku, niż w czyimś domu, gdzie panowała okrutna i wyrafinowana mafia.

- Oczywiście – wstałam i bez słowa skinęłam głową idąc za Pablo. Musiał w jakimś stopniu mi ufać, bo przyznam, że nie raz chciałam zabrać nóż ze stołu i wbić mu go prosto w plecy. Tylko co by to zmieniło? On pewnie by przeżył, a ja zginęła bym od jednego strzału w głowę. Bez sensu.

- Milcząca jesteś ostatnio – rzucił nawet nie zwalniając kroku.

- A jaką mam być? Przecież właśnie tego ode mnie oczekujesz – rzuciłam, nawet nie unosząc wzroku.

- Tu masz rację, ale zmień ton – nie wiedziałam o co mu teraz chodzi. Może szukał punktu, w którym będzie mógł mnie ukarać? Uznałam więc to za zakończenie rozmowy i szłam za Pablo do samych drzwi jego mini domu. Równie dobrze mogliśmy jadać w nim, lecz co najwyżej kanapki, bo nic więcej nie potrafiłam. – Wejdź, wrócę dopiero jutro, więc masz całą sypialnie dla siebie, lecz pamiętaj by się zachowywać, konsekwencję inaczej wyciągnę z Ciebie sam.

   Zabrzmiało trochę jak groźba, lecz nie chciałam się mu narażać. Wiedziałam jaki jest i jakie stosuje metody, a już tym bardziej jakie mógłby zastosować na mnie. Zmusiłam się i przeczytałam listę jego kar, które wcale nie zachęcały do sprzeciwów.

***

   Noc minęła mi szybko, a ja obudziłam się patrząc na siedząca postać Pablo w rogu sypialni na fotelu. Jego widok trochę mnie zdziwiło, jak również wystraszył. Może robił to codziennie? Może chciał mnie wystraszyć? Mrugnęłam dwa razy, aby złapać ostrość. Jego twarz była spokojna, a ciemne oczy lustrowały moje, jakby szukał we mnie jakiejś odpowiedzi.

- Ubierz się, mamy mało czasu – wstał i poprawił garnitur zapinając guziki.

- Czasu? Na co? – siadłam na łóżku pytając, nim opuścił sypialnię.

- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz się pośpiesz, inaczej wyjedziesz w tym co masz na sobie – warknął i wyszedł czym tylko wzbudził moją czujność.

   Wolałam nie paradować, nie wiadomo gdzie, w samej bieliźnie, tutaj może i czułam się swobodnie, lecz od teraz gdy on od tak sobie wszedł i się gapił, chyba pora zmienić swój styl spania. Kto wie czy ostatnimi nocami nie robił tak samo? Co jeśli wchodził do pokoju w którym mieszkałam zanim go poznałam? W końcu raz wydawało mi się, że ktoś mnie obserwował, lecz wtedy nie miałam pewności, tak teraz zaczynam wątpić, czy aby na pewno nikt prócz Theresy, mnie nie odwiedzał.

   Na szybko włożyłam jakąś czarną sukienkę, która wisiała pierwsza na wieszaku i schowałam się w toalecie by się ogarnąć. Nie zdążyłam nawet umyć zębów, gdy drzwi się otworzyły.

- Mówiłem ubierz się tylko – kolejny raz uniósł głos, ale nie tym razem. Nie mogę cały czas żyć w strachu, a on nie może mieć, aż takiej przewagi nade mną. Odwróciłam głowę i spojrzałam w lustro na swoje odbicie. Nie wyglądałam źle, od kiedy przestałam mieszkać w tym ciasnym i ciemnym pokoju w końcu moja skóra odżyła i przestałam mieć ogromne cienie pod oczami.

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz