Rozdział 22

559 21 1
                                    


   Pablo patrzył na mnie martwym wzorkiem. Widocznie dla niego, nie były to wspomnienia o których, chciał otwarcie powiedzieć.

- W dniu w którym zginęli Twoi rodzice... – zaczął, lecz mu przerwałam.

- Od którego momentu byłeś w domu?

   Spojrzał na mnie, a w jego oczy wręcz zapłonęły. Widziałam złość nie tylko w oczach, ale również na całej twarzy, jak i ciele. Zacisnął zęby i jedną z dłoni w pięść.

- Wszedłem w chwili w której... W której, mój brat Marcus, wisiał nad Tobą – zamknął oczy i zamilkł na chwilę. – Chciał Cię zgwałcić.

   Nie pamiętałam tego i nawet, gdy mino tym mówił, mi się wydawało, że opowiadał mi historię kogoś innego. Nie wiem dlaczego, ale było mi z tego powodu dziwnie, ale nie źle.

- Co było dalej? – zapytałam cicho.

- Myślałem, że zabiję gnoja, ale tylko Daniel mnie przed tym powstrzymał. Zabrał Cię, a w chwili szamotaniny mojej z Marcusem on zabił Twoją matkę, a ja Twojego ojca. Nie panowałem nad sobą i gdyby nie moi ludzie, pewnie oboje byśmy zginęli. Marcus uciekł i nie widziałem go do dnia naszego wesela – spojrzał na mnie, a ja na niego. Nie byłam na niego zła, w końcu i tak nie miałam o co. Złość nie zwróci mi rodziców, ani wspomnień.

- Czy wiesz co było za nim przyszedłeś?

- Tak, obejrzałem nagranie z kamer z Twojego domu – spojrzał na mnie i lekko przechylił głowę. – Miałem z Twoimi ojcem wiele biznesów, mieliśmy też otwierać nowe, więc dla bezpieczeństwa założył sobie kamery. Miał również ochronę, ale tamtego dnia odwołał wszystkich, mieliśmy mieć spotkanie i nikt miał o tym nie wiedzieć, a nawet najlepszej ochronie nie można ufać, dlatego dom był całkowicie pusty.

- A Marcus? Skąd on się tam wziął?

- Ty go tam sprowadziłaś – wypowiedział to, a mnie aż przeszedł dreszcz. – Dzień wcześniej, Twój ojciec oświadczył Ci, że w dzień Twojej pełnoletności zostaniesz moją żoną, i jak możesz się domyślić nie spodobało Ci się to. Na następny dzień miały być oświadczyny, na które nie chciałaś się zgodzić.

- Co oznacza, że go sprowadziłam? Skąd go w ogóle znałam?

- Carlo, znaliśmy się wszyscy. Marcus miał być razem ze mną, lecz w chwili kiedy to ja zostałem królem on zaczął kopać pode mną dołki i również starał się o Twoją przychylność, którą dostał.

- Dlatego się wściekam o te zaślubiny?

- Poniekąd tak, chciałaś zrobić na przekór, ale chyba sama nie spodziewałaś się intencji Marcusa. Nikt się nie spodziewał, od roku wtedy nie utrzymywałem z nim kontaktu, lecz Ty tak. Niestety on tylko czekał, aby przejść Twój majątek, aby całkowicie przejąć kontrolę, również nade mną.

- Więc byłam tylko pionkiem w waszej grze?!

- W Marcusa tak, ja chciałem zapewnić Ci życie, byś sama mnie zechciała.

- Co by było gdybym Cię nie chciała?

- Odpuściłbym, ale wtedy musiałem Cię ratować. Wiem do czego jest zdolny mój brat, aby osiągnąć cel. Tamtego dnia byłaś tak zaślepiona jego urokiem, że pomagałaś mu w waszej ucieczce, do chwili gdy chciał zgwałcić Cię na oczach Twoich rodziców. Sama ich postrzeliłaś, bo tak kazał Ci Marcus, a Ty robiłaś wszystko co mówił. Ale Twój krzyk... Wrzask gdy Cię uderzył, to było jak byś umierała i nie potrafiłem inaczej – przestał mówić i na raz wypił zawartość szklanki.

   Zaczynałam się zastanawiać po co chciałam to wiedzieć. Dlaczego byłam wtedy tak głupia? Po co chciałam zabić własnych rodziców i dlaczego tak bardzo ufałam Marcusowi? Tego się na pewno nie dowiem, bo moja pamięć nie wróci, a to co powiedział mi Pablo wcale nie było dla mnie takie jakie się spodziewałam. Miał rację, teraz będzie mi to ciążyć w głowie.

- Co nim kierowało? – zapytałam i sama sięgnęłam po szklankę.

- Zemsta. Wiedział, że tylko tak może mnie zranić i odebrać co należało do mnie, a Ty chciałaś mu pomóc, bo sama nie chciałaś tkwić w tym gównie – dolał sobie płynu, a ja wypiłam swoją zawartość, która smakowała ohydnie, ale paliła przełyk uśmierzając ból w głowie.

- Jednak nadal w nim tkwię – wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po butelkę.

- To w którym jesteś teraz, jest lepsze niż to co mógłby zafundować Ci Marcus – warknął pod nosem.

- Skąd możesz to wiedzieć? – zaśmiałam się.

- Myślę, że gdyby Cię tak kochał, to raczej nie miałabyś połamanych żeber i zalanej krwią twarzy, w chwili gdy Daniel wynosił Cię z domu – drygnęłam na samą myśl o bólu, jaki pewnie mi wtedy towarzyszył.

- Dlaczego więc nadal żyje? Przecież chronisz rodzinę, czyż nie?

- Mówiłem Ci, że od tamtej chwili go nie widziałem, dopiero na naszym weselu – starałam się przyswoi i poukładać wszystko w głowie w logiczną całość, lecz tego było stanowczo za dużo.

- Po co więc zjawił się na weselu? – zastanawiało mnie to po co Marcus wrócił? Dlaczego ja sama utrzymywałam z nim kontakt kiedyś i co znaczył w moim życiu, że patrząc na pryzmat czasu i słów Pablo wybrałam tego złego brata, wtedy.

- Carlo wszyscy myśleli, że nie żyjesz i tak miało zostać. On również tak myślał, ale ktoś musiał mu donieść, że tak nie jest.

- Czemu na ślubie nie było nikogo prócz nas i Octavi z Danielem?

   Zadałam pytania chcąc jak najwięcej informacji połączyć w całość. I tak mało mieściło się w mojej głowie zaczynając od tego, iż sama chciałam zniszczyć rodziców i siebie.

- Ponieważ do chwili w której nie zostałaś moją żoną, byłaś łatwym celem, a teraz będziesz nieosiągalna. – Zaśmiałam się, bo chyba sam w to nie wierzył.

- Wydaję mi się, że teraz będę jeszcze bardziej łatwiejszym celem – parsknęłam.

- Do póki żyje to tak się nie stanie, nie masz niczego Carlo i chciałbym, aby tak zostało – stwierdził.

- Co jeśli ktoś porwie mnie dla okupu? Nie myślałeś o tym w ten sposób?

- Nie. – Spojrzał na mnie i chyba do niego doszło, że nie brał każdej możliwej opcji. Nie sądziłam jednak, że sama zacznę podrzucać mu preteksty, aby jeszcze bardziej więził mnie w domu. – Wystarczy pytań na dziś.

   Wstał, a ja zrozumiałam, że najwidoczniej trafiłam w zły punkt rozmowy. Mogłam trochę przemyśleć pytania, ale dowiedziałam się i tak wytrącająco. Teraz będę miała nie tylko wyrzuty sumienia, ale również wstręt do siebie. Miał rację znienawidzę się...

   Spojrzałam na Pablo, który wyszedł na zewnątrz i patrzył w dal. Chyba sam miał mętlik w głowie. Nie chciałam by ten wyjazd skończył się i byłam mu wdzięczna za tę rozmowę, chociaż wiedziałam, że zwyczajnie będę miała blokadę przed nim. Niby byliśmy małżeństwem, ale nie chciałam tego. Nie chciałam takiego życia. Nie chciałam też poprzedniego. Czemu więc mnie nie zabił? Czemu nie zrobił tego wtedy Marcus? Znów pojawiały się pytania, lecz na nie z pewnością nie dostanę odpowiedzi.

   Wypiłam zawartość szklanki i ponownie ją uzupełniłam. Robiłam to maszynowo, aż zaczęło kręcić mi się w głowie i zwyczajnie opadłam z sił zasypiając na kanapie. 


----------------------------------------------------------------------------

Wybaczcie opóźnienia, jutro wrzucę następny, abyście tym razem długo nie czekali xD 

<3 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz