Rozdział 9

655 28 0
                                    


   Jego dotyk napędzał mój mózg, do naprawdę chorych i niecodziennych myśli, chociaż starałam się to zagłuszyć, nie udawało się. Ten dotyk był jak hipnoza, lecz, gdy zaczął zbliżać się kolistymi ruchami do mojej kobiecości mój oddech się zatrzymał, a oczy otworzyły tak bardzo jakby zaraz miały wyskoczyć z orbit.

- Wystarczy – uśmiechnął się i zabrał rękę. Poczułam chłód i lekkie poniżenie. Moje ciało mu się poddało od samego dotyku i wiedziałam, iż on sam czuł, że ma nade mną kontrolę. Zamknęłam usta i starałam zrzucić myśli na boczny tor, aby nie błagać go o więcej. – Przejdziemy do rzeczy, w końcu musimy pierw załatwić interesy – ponownie wziął do ręki papiery i delikatnie przejrzał kartki, po czym znów spojrzał na mnie. – Mówiąc wprost, zostałaś jedyną spadkobierczynią majątku jaki pozostał po rodzicach, a również udziały w interesach o których nawet nie miałaś pojęcia. 

- Interesach? Co chcesz przez to powiedzieć? – od razu po tych słowach, mój mózg przestał domagać się pieszczot. Spadek, interesy to wcale nie wróżyło, żadnych dobrych wieści.

- Twój ojciec miał pewne tereny, za które zbierał haracz. Po jego śmieci przejąłem je ja, lecz tylko do czasu Twojej pełnoletniości.

- Co to oznacza dla mnie teraz? – nie rozumiałam do końca sensu słów jakie wypowiadał, ale jakiś cel w tym miał, tylko pytanie jaki.

- Możesz przejąć kontrolę nad tym co posiadał, lecz wątpię, że sama zdołasz to udźwignąć. Jesteś młodą dziewczyną, nie znającą życia – w tej chwili mu przerwałam. To on zamknął mnie na cały świat, nie pozwalał żyć i ma prawo mówić mi jak teraz powinnam żyć? O nie!

- Jak myślisz przez kogo go nie znam? Nie miałam wyboru, gdybyś zapomniał, a o śmierć moich rodziców, którzy jak twierdzisz mnie sprzedali sam zadbałeś! – nie pamiętam kiedy byłam tak zła, jak w tej chwili. Moja próba wstania z kanapy została obalona przez ciężkie ciało silnego mężczyzny. Nie podobało mi się to, a złość tylko narastała.

- Nie tym tonem młoda damo, bo przestanę być miły, a chyba tego byś bardzo nie chciała – jedna z jego dłoni mocno trzymała moje, a druga znów znalazła się na udzie, jakby znał moje ciało i wiedział gdzie dotknąć, aby uspokoić nie tylko ciało, a i umysł. – Masz dwa wyjścia, jedno z nich to takie, że zostaniesz moją żoną i to ja nadal będę trzymał rękę na tym czym zajmował się Twój ojciec jak do tej pory.

- A ta druga? – syknęłam, gdy dłoń Pablo zaczęła zbyt szybko zbliżać się w moje intymne strefy.

- No cóż musisz pierw spłacić dług, a później puszczę Cię wolno, ale pamiętaj, że zostaniesz wtedy moim wrogiem, a wrogów zawsze eliminuję z gry – oznaczałoby to, aby musiałby mnie zabić. Żadna z tych dwóch opcji, nie jest dla mnie zadawalająca.

- Co gdybym spłaciła dług, a Ty w tym czasie byś mnie szkolił? Gdy to wszystko dobiegło by końca, po prostu działałbyś tak jak wcześniej, a ja tak, jak mój ojciec? – nie wiedziałam na co się piszę, ale tylko taka opcja była dla mnie najbardziej bezpieczna.

   Pablo jedyne co zrobił to głośno się zaśmiał i delikatnie zwolnił uścisk, aż wstał. Było mi dziwnie pusto, gdy opuścił swoim ciepłem moje ciało, a tym bardziej, że nie wiedziałam co siedzi w jego głowie i jak zareaguję na propozycję, którą złożyłam.

- Myślisz, że stać Cię by od tak spłacić dług ojca? Do tego zaciągając kolejny dług u mnie, gdybym miał Cię szkolić? – jest cwany, a ja głupia jeśli myślałam, że tak za nic mi pomoże.

- Do czego jestem Ci potrzebna? Trzymałeś mnie tu tak długo, bo miałeś w tym cel! Chciałeś przejąć ten teren za wszelką cenę i Ci się udało, ale ze mną tak łatwo Ci nie pójdzie! – sama wstałam z kanapy i w złości uderzyłam w jego tors. Nie obchodziły mnie konsekwencję, nie chciałam już być jego zabawką, chociaż wiedziałam, że to i tak nie uniknione.

- Nigdy więcej tak nie rób! – warknął łapiąc moje dłonie w jedną i odkręcając mnie do siebie tyłem. Jednym ruchem położył mnie na oparciu kanapy, tak, że stałam na podłodze nogami, a moje ciało było przewieszone. Nie bałam się, nie chciałam się już bać. – Wiesz co w tej chwili zrobiłaś prawda? – poczułam jak sunął dłonią po wnętrzu moich ud, aż przystanął i uniósł lekko moją spódniczkę. Pierwszy klaps jaki spadł na mój pośladek był mocny, aż zapiekła mnie skóra, a każdy kolejny potęgował ból. Wiedział, że sprawia mi ból, lecz robił to dalej jakby karmił tym swoją duszę. – Jeśli chcesz dostawać tylko nagrody, to zachowuj się tak jak tego od Ciebie wymagam. – Z tymi słowami puścił moje dłonie z żelaznego uścisku i odszedł, a ja szybko się wyprostowałam i potarłam obolałą skórę na pośladkach.

- Przepraszam – wyszeptałam samo istnienie. Nie zrobiłam nic złego, ale mój mózg chyba wiedział lepiej co miałam wypowiedzieć.

- Siadaj, musimy skończyć rozmawiać – zajął znów to samo miejsce, a moje nogi zaprowadziły mnie na koniec kanapy. Jego bliskość zaczynała mnie uwierać, a już na pewno ból na tyłku. – Nie mamy czasu na bawienie się w kotka i myszkę, a Ty swoim zachowaniem pokazujesz tylko jak bardzo jesteś dziecinna. Dlatego sam podejmę decyzję, a będzie nią ślub – brakowało mi powietrza. Miałam cichą nadzieję, że uda mi się uwolnić od tego faceta, a on jeszcze bardziej wpycha mnie w swoje pazury. Teraz już nie zostało mi nic, nic prócz zgody.

- Ślub na zawsze? – zapytałam, chociaż wiedziałam, że raczej nie na tydzień czy rok.

- Oczywiście, chyba nie sądzisz, że łatwo później odpuszczę. Chociaż jeśli byś się zrzekła całego majątku na moją korzyść, wtedy mógłbym to przemyśleć – to nie było takie głupie, tylko gdzie bym później miała mieszkać i co robić?

- A jak wielki jest ten majątek? – może to dziwne, ale rodzice nigdy nie pokazywali mi pieniędzy, a mi nawet się nie wydaje, abyśmy byli bogaci. Chociaż może mogę nie pamiętać takich sytuacji.

- Konkretna jesteś, ale kończąc tę rozmowę od razu zaznaczę, że dowiesz się tego dopiero w dniu w którym zgodzisz się zostać moją żoną. Poznasz również wtedy mój majątek, a to tajemnica, którą musisz zabrać do grobu. Zrozumiałaś? – kiwnęłam tylko głową i spuściłam wzrok z Pablo. Nie chciałam dłużej walczyć z nim spojrzeniem, które i tak przegrywało na każdym starciu.

- Zrozumiałam – uśmiechnął się podejrzanie i wstał zabierając papiery i wyszedł.

   Czułam się gorzej, niż gdy spałam z nim po raz pierwszy. Narzuca swoje rację i chce bym była posłuszna, rozumiem, ale w dniu ślubu bardzo mocno się zdziwi, gdy ja również dam mu ultimatum. Jeśli się nie zgodzi to nie dojdzie do żadnego kompromisu, ani już tym bardziej ślubu. Może jestem naiwna, ale z pewnością nie głupia. Jeżeli Pablo uważa inaczej, to będzie miał duże zaskoczenie. Teraz jedynie zostaje mi grzecznie zaczekać, a gdy nadejdzie właściwa chwila, wprowadzić swój plan w życie i to nie tylko swoje. 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz